18 marca ukazała się nowa płyta stacjonującej w Bielsku-Białej grupy I Was Born Twice zatytułowana „Nemiza”. To propozycja dla miłośników siarczystego, deathcore’owego brzmienia. Zachęcamy do zapoznania się z naszą recenzją tego albumu.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „Nemiza” – I Was Born Twice (2022)
I Was Born Twice to nowatorski zespół deathcore’owy, który tym razem powrócił w innym składzie z albumem „Nemiza”. Ich twórczość nabrała pełniejszych rumieńców dzięki współpracy m.in. z gitarzystą i kompozytorem Tomaszem Madzią, który nieco zdekonstruował brzmienie bandu. Gdzieś na końcu wciąż mamy jednak do czynienia z obrazowo rozpisaną wizją artystyczną, opartą na mocnych motywach nu metalowych i agresywnie podanym przekazie, za którym prócz zawodowstwa kryje się duża porcja twórczej swobody i luzu.
Zespół I Was Born Twice nigdy nie był tak dokładny w rozpisywaniu warstwy muzycznej. Dzięki temu sprawnie, a jednocześnie nowocześnie stworzone brzmienie mocniej zaczęło określać indywidualizm grupy. Zasługa to zapewne umiejętności zmaterializowania wszystkiego od podstaw, bez wspomagania się chociażby gotowymi wtyczkami. Tym razem zespół zdecydował się zrobić wszystko samemu, dzięki czemu ich twórczość nabrała pełniejszego, bardziej skonsolidowanego brzmienia, co przełożyło się na jeszcze wytrawniejszą porcję muzyki określającej charakter grupy. To też świadczy o ich dużym progresie. A przy okazji pojawiła się też świeżość, na którą wpływ miał niewątpliwie nowy skład bandu.
Warto sprawdzić z jaką precyzją współgrają ze sobą wszystkie instrumenty. Skrupulatność w zgrywaniu mocnych, często bardzo krótkich fraz muzycznych, podana w syntetycznym sosie ma w tym przypadku niebagatelne znaczenie („The NeverEnding Bleeding„). To potwierdza wysoką jakość materiału, wypełniającego ich premierowy album. Grupa nie boi się krótkich kompozycji, które dobitniej podkreślają nowoczesną wizję tej muzyki, wciąż krążącej w okolicach siarczystego deathmetalu, ale z wyraźnymi naleciałościami industrialnymi („TikTok TReND„). Czasem panowie przemycają elementy jakby celowo przerysowane, może nawet pastiszowe, gdzie obok „kreskówkowego” wokalu pojawia się coś w rodzaju rave’owej ścieżki („FLaT A$$ KaRDaSHiaN„). Taka zabawa materią muzyczną potwierdza bezkompromisowość, ale też nadaje wielowymiarowego charakteru całości. Staje się też smaczkiem, który w rzeczywisty sposób ubarwia niektóre kompozycje.
Niewątpliwą ciekawostką jest pojawienie się gościa w kawałku „BeTWeeN„. A jest nim sam Jacek Hiro – gitarzysta zespołu Kat & Roman Kostrzewski. To on dodał klasycznego, nieco bardziej mięsistego wymiaru tej kompozycji.
Ten album nie byłby aż tak ciekawy, gdyby nie głos nieugiętego lidera i wokalisty Toma Tatonia. Jego przekaz jest intensywny i wciąż mocno trzyma się znaczących predyspozycji interpretatorskich, kryjących się za ekstremalną formą ekspresji wokalnej. O ciężkiej walce Toma o życie nieustannie należy przypominać, bo trudne przeżycia mogą być skuteczną motywacją dla innych, którzy zmagają się z podobnymi problemami. Zresztą osobiste historie (z pozytywnym przesłaniem) cały czas wypełniają warstwę tekstową tego albumu. To dodatkowa wartość wszystkich kawałków.
Motoryczne zgrywanie kompozycji nie zabija ich sensu, tym bardziej, że kryje się za tym najwyższej próby profesjonalizm. Album „Nemiza” powstał bez nadęcia i bez siłowego szturmowania drzwi, które już zostały wyważone. Raczej panowie wpuszczają do swojej muzyki więcej świeżych dźwięków, skonstruowanych wyłącznie na własnych zasadach. Właściwie ciężko się do czegoś doczepić, bo materiał na tej płycie – pomimo wielu pomysłów – jest dosyć spójny, a tym samym zadbano o równy, odpowiednio wysoki poziom.
Łukasz Dębowski
Album „Nemiza” dostępny jest w Empiku: https://www.empik.com/i-was-born-twice-nemiza-i-was-born-twice,p1299986822,muzyka-p
fot. materiały prasowe
Jedna odpowiedź do “I Was Born Twice – „Nemiza” [RECENZJA]”