Wspominając najlepsze polskie płyty 2017 roku nie można pominąć albumu Mroza pt. „Zew”. Te piosenki są zaskakująco dobre, a nawet bardzo dobre. Przypomnijmy naszą recenzję tego krążka. Płyta zajęła dziesiąte miejsce w naszym zestawieniu podsumowującym miniony rok.
Recenzja płyty „Zew” – Mrozu (Warner Music, 2017)
Oczywiście nie jest zupełnie tak, że Mrozu prezentuje teraz coś niezwykle oryginalnego, ale trzeba przyznać, że na jego nowym albumie pt. „Zew”, przyzwoitość twórcza idzie na pierwszy plan.
Jeśli już szukać drobnych nawiązań, to można odnaleźć pewne wspólne elementy z poprzednim albumem pt. „Rollercoaster”.
Żywa sekcja rytmiczna, bogate brzmienie i nienachalna przebojowość ciągle idą w parze z nowymi piosenkami. Inne skojarzenia byłyby mocno naciągane.
Współpraca z Marcinem Borsem (znany z kooperacji m.in. z Brodką, HEY, Nosowską, Lao Che) wyszła wokaliście zdecydowanie na dobre. Ciekawym przy tej produkcji jest fakt, że te piosenki mogłyby pogodzić komercyjne rozgłośnie radiowe ze sceną alternatywną.
Utwory, które znalazły się na tym krążku posiadają pewien luz, lekkość przekazu, czytelność, ale jednocześnie są na tyle zaangażowane muzycznie, że potwierdzają istotność tego wydarzenia.
Każda z tych piosenek tworzy całość. Istnieje pewna historia opowiedziana „od a do z”, która fajnie chwyta już za pierwszym przesłuchaniem. Do tego ważny jest klimat każdej z tych kompozycji. Najlepszym tego przykładem staje się „Duch”, gdzie nastrój podkreśla tekst. Nieoczywista warstwa muzyczna podsyca wgłębienie się w ten utwór. Świetny kawałkiem jest także „Sierść”. Bardziej wytrawne momenty występują jednak na końcu płyty. „Szerokie wody” to wręcz blues, którego nie powstydziłby się rasowy zespół tworzący w latach 70. Bardziej rockowe gitary występują w nośnym kawałku pt. „Jak Ty”.
Pozytywne emocje wzbudza także „Przelot”, gdzie gościnnie pojawia się Patrycja Gola, której potężny głos może robić za cały chór gospel. Łukasz Mróz popełnił dobre, fabularyzowane teksty, które z rozbudowanymi muzycznie piosenkami wypadają po prostu fajnie.
Czego chcieć więcej? Ten krok, który postawił wokalista jest krokiem w dobrą stronę. Z czasem możemy dostać jeszcze bardziej zaangażowane muzycznie propozycje, bo można odnieść wrażenie, że to dopiero rozgrzewka przed czymś jeszcze ważniejszym. Póki co, warto też skonfrontować jak ta muzyka sprawdza się na koncertach, bo z żywym zespołem te kawałki jeszcze bardziej zyskują. Zostawmy przeszłość w spokoju. Ta rzeczywistość muzyczna Mroza jest warta uwagi.
Łukasz Dębowski