„LP 40” to nowy album zespołu Lady Pank. Co ważne, ukazuje się on w jubileuszowym, 40 roku istnienia grupy. W tym czasie panowie pokonali już niejedną falę, przetrwali niejedną burzę i jako jedna z największych legend lat 80. ciągle z powodzeniem utrzymują się na polskiej scenie. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.
Recenzja płyty „LP 40” – Lady Pank (Agora Muzyka, 2021)
Rubinowy jubileusz istnienia obchodzi się tylko raz. Właśnie z tego powodu zespół Lady Pank postanowił uczcić swoją „czterdziestkę” premierową płytą. Płytą całkowicie nową, nie zaś odgrzewanym kotletem w postaci kolejnej składanki największych przebojów, którą przecież wydać byłoby najprościej.
Na krążku „LP 40” znalazło się 12 kompozycji Jana Borysewicza (muzyka) do słów trojga świetnych tekściarzy: Wojciecha Byrskiego, Andrzeja Mogielnickiego i Michała Wiraszko. Pomysł na płytę był jasno sprecyzowany – nagrać kilkanaście samodzielnych piosenek, z których każda mogłaby zostać singlem. Zabieg ten sprawdził się doskonale. „LP 40” nie jest albumem koncepcyjnym, który opowiada konkretną historię od początku do końca, lecz zbiorem autonomicznych piosenek, których można słuchać na wyrywki.
Choć piosenki są odrębne, posiadają pewien wspólny mianownik, bo poruszają tematy związane z aktualną rzeczywistością. Nie zabrakło tekstów nawiązujących do polityki i pandemii („Ameryka”, „Tego nie mogą zabrać nam”, „Zostań ze mną”), wszechobecnego hejtu („Spirala”), ale też miłości („Najcieplejsza zima od tysiąca lat”) czy analizy własnego „ja” („Pokuta”, „Drzewa”). Znaczenie poszczególnych tekstów można odczytywać wprost lub między wierszami, bo autorzy tekstów stworzyli nam pole do własnej interpretacji. Ostatecznie jednak wszystkie teksty doskonale opisują otaczającą nas rzeczywistość. Zresztą zespołowi rzadko kiedy można było zarzucić sztampowość w tym zakresie.
Zaskoczeniem dla fanów rockowego Lady Pank mogła być warstwa muzyczna premierowego materiału. Obok charakterystycznej gitary Jana Borysewicza pojawiły się wyraziste partie instrumentów klawiszowych, które nadają piosenkom popowego charakteru. W większości przypadków nie jest to wadą, ale do takiego oblicza Lady Pank trzeba się przyzwyczaić.
Fani mocniejszego grania muszą się zadowolić tylko jednym ostrzejszym numerem („Erazm”), ponieważ typowo rockowych brzmień zabrakło. Mimo to, charakterystyczne brzmienie zespołu nadal wyraźnie słychać. Niepowtarzalny styl Jana Borysewicza można wychwycić w większości utworów.
Zauważalnym wypadkiem przy pracy jest utwór „Pokolenia”, który w pierwszych taktach może zniechęcić swoim jarmarcznym klimatem. Piosenka zyskuje dopiero w wersji koncertowej. Wyróżnijmy jednak najjaśniejsze punkty tego wydawnictwa, do których niewątpliwie trzeba zaliczyć singlowe „Drzewa”, wspomnianego „Erazma” oraz dwie ballady: „Najcieplejszą zimę od tysiąca lat” i „Wiecznego chłopca”, który jest moim osobistym faworytem (płynący wokal Panasewicza, piękne partie Borysewicza i doskonale wkomponowane klawisze).
Pop-rockowe oblicze Lady Pank może się podobać lub nie, ale muzykom zespołu na pewno nie można odmówić animuszu i profesjonalizmu. Minusem nowej płyty Lady Pank nie jest bowiem jej popowy (czy też pop-rockowy) klimat, ale bardzo przeciętna produkcja. Brzmienie poszczególnych utworów jest mało wyraziste, a muzyka nie sprawia wrażenia przestrzennej. Rekompensatą tych niedoskonałości są na szczęście doskonałe solówki Jana Borysewicza (ze wskazaniem na utwór „Tego nie mogą zabrać nam”) i bardzo dobre partie wokalne Janusza Panasewicza. Pod tym względem panowie nadal nie zawodzą.
Album „LP 40” jest naturalną kontynuacją twórczości zespołu Lady Pank i pomimo kilku mankamentów – całkiem udanym uczczeniem czterdziestu lat działalności muzycznej. Łagodniejsze brzmienie piosenek dobrze oddaje sens tekstów, a to w ostatecznym rozrachunku jest najlepszą rekomendacją każdej płyty.
Jonatan Paszkiewicz
Lady Pank plus Papa Dance – nudna mieszanka. Gitary Janka prawie nie słychać. Za dużo chóralnego wokalu. Ostrza się wytępiły.