25 września ukazał się nowy minialbum “Na atomy” grupy The Poks. Ich muzyka jest podróżą inspirowaną filmami, wyobraźnią oraz miłością do dźwiękowych przestrzeni. Więcej o ich muzyce, inspiracjach i planach dowiecie się z naszego wywiadu z zespołem.
fot. materiały prasowe
Niedawno ukazała się Wasza nowa EP „Na atomy”. Jak oceniacie Waszą muzykę z perspektywy czasu, odnosząc ją do pierwszej EP „Radocholia”, która ukazała się w 2016 roku?
Odnosząc się do pierwszej EP, będącej materiałem typowo eksperymentalnym, którą zespół rozpoczynał swoją przygodę w studio nagrań i dopiero kształtował się muzycznie. Obecna EP jest kompozycją dużo bardziej przemyślaną, nad którą pracowaliśmy przez około 2 lata w ścisłej współpracy z naszym producentem Jakubem Mokrzysiakiem z Azymut.pro Studio. „Na atomy” oceniamy jako pierwszy zestaw, który chcemy pokazać szerszej publiczności. Odpowiedni oddech i brak jakiejkolwiek presji wydobył brzmienie zespołu, które na tym minialbumie kształtuje się na okres 2017-2018 roku.
„Na atomy” to minialbum. Dlaczego nie zdecydowaliście się do tej pory wydać całej płyty?
Uważamy, że nasz debiutancki album, ma być płytą koncepcyjną do której dorastamy wspólnie. Nie chodzi tu tylko o kwestie muzyczne, ale też świadomość warstwy lirycznej, którą będziemy chcieli przekazać.
Nowy album to cztery utwory. Który z nich najmocniej odzwierciedla kierunek, w którym jako zespół chcielibyście dalej podążać? Z którego numeru z tej EP jesteście szczególnie dumni?
Każdy z członków zespołu, mimo zbliżonych gatunków muzycznych, których słuchamy, ma swoje oryginalne inspiracje, dlatego też EP „Na atomy” pełna jest różnorodności. Jesteśmy dumni z każdego utworu, ale chyba najbardziej podążamy w kierunku „Space Flight”, zawierając w większości polską warstwę tekstową w naszych nowych kompozycjach.
W utworze „Kolory” możemy usłyszeć chór dziecięcy. Skąd pomysł na taki zabieg artystyczny, który wzbogacił ten kawałek?
Pomysł powstał w sposób spontaniczny. Szukaliśmy możliwości odpowiedniego przejścia pomiędzy dwoma etapami piosenki i stworzenia swoistego emocjonalnego chaosu. Pomysł wyszedł od zespołu, producenta oraz szefa studio wspólnie. Była to świetna synchronizacja. Studio mieści się zaraz obok szkoły podstawowej, co było dodatkową zachętą pod kątem logistycznym. Bardzo cieszymy się, że ten pomysł ujrzał światło dzienne.
Czy potrafilibyście wskazać, co jest największą siłą Waszej muzyki? Czy możecie powiedzieć, że gracie muzykę, której brakuje Wam na polskiej scenie muzycznej?
Największą siłą naszej muzyki jest jej autentyczność. Tworzenie poprzez miłość do brzmienia, do różnego rodzaju form sztuki, które spotykamy oraz przeżywamy w naszym życiu.
W opisie do EP można przeczytać, że dla Was „muzyka jest podróżą inspirowaną filmami, wyobraźnią oraz miłością do dźwiękowych przestrzeni”. Który z tych elementów jest dla Was najbardziej inspirujący jeśli chodzi o tworzenie muzyki?
Pod względem muzycznym przede wszystkim dźwiękowe przestrzenie, fascynacja efektami pogłosowymi oraz przestrzennymi. Improwizacja w studio powoduje powstanie klimatu utworu, który stanowi wprowadzenie dla warstwy lirycznej będącej opowieścią o historiach inspirowanych literaturą, obrazem lub filmem.
Czy można powiedzieć, że Wasze inspiracje odbijają się także w klipie do utworu „Charles Floyd”? Jak wiele Waszych pomysłów pojawia się w tym klipie?
Zdecydowanie tak. Producenci klipu tworząc scenariusz po pierwszym jego przeczytaniu rozbili nasz zespół „Na atomy”, gdyż totalnie weszli w nasze głowy i odkryli nasze oczekiwania. Od początku nakreśliliśmy ekipie Motion Pikczer, aby scenerie nawiązywały do martwej natury, która wpasowuje się w klimat i podsumowanie tytułowej postaci Charlesa Floyda.
Czy Waszą inspiracją jest także polska muzyka? Macie swoich ulubionych artystów z naszego podwórka, z którymi stanęliście lub być może kiedyś staniecie na jednej scenie?
Oczywiście, że tak. Bardzo lubimy i szanujemy polską muzykę. Wielkim zaszczytem byłoby dla nas móc dzielić scenę z takimi zespołami jak: Tides From Nebula, Bokka lub Sorry Boys. Bardzo lubimy też klimat brzmienia koncertów Korteza.
The Poks jest zespołem koncertowym. Niedawno jeszcze przygotowywaliście się do nowych koncertów. Jak sobie radzicie w trudnej dla muzyków sytuacji pandemicznej?
Szlifujemy materiał koncertowy na próbach. Chcemy wydobyć z niego jak najwięcej, aby być gotowym do zaprezentowania swoich możliwości brzmieniowych zaraz po przerwie, gdy tylko wrócimy do koncertów.
Przez lata zagraliście wiele koncertów na różnych przeglądach i konkursach. Który z nich był dla Was najważniejszy? Który wspominacie najlepiej?
Niewątpliwie jednym z naszych najważniejszych koncertów był występ w Klubie Studio w Krakowie podczas serii prestiżowych konferencji pod nazwą TEDx. Jednak najlepiej wspominamy nasze pierwsze wspólne koncerty, podczas których zdobywaliśmy nowe doświadczenia związane z grą na scenie.
Ile czasu musieliście grać ze sobą, żeby wypracować pewne charakterystyczne brzmienie, z którego wszyscy zaczęliście być zadowoleni? Jak wypracowuje się kompromis w zespole jeśli chodzi o muzykę?
Przez czas od powstania pierwszej EP każdy z nas wnosił do zespołu swoje nowe inspiracje muzyczne. Dzięki temu, że na co dzień jesteśmy również paczką przyjaciół, którzy mają wspólny cel, możemy łatwiej wypracowywać kompromisy.
Jakie są Wasze kolejne plany artystyczne? Bardziej skupiacie się teraz na tworzeniu, próbach, czy przygotowywaniu koncertów?
Nie wybiegamy daleko w przyszłość, choć mamy wiele planów na najbliższy rok. Na ten moment chcemy nadal działać pod kątem dalszej promocji materiału, a w późniejszym czasie, jeśli sytuacja na to pozwoli, grania koncertów.
fot. okładka płyty