Dziś chcielibyśmy przybliżyć fenomen osoby Roberta Gawlińskiego, który wciąż pozostaje jednym z najważniejszych artystów na polskiej scenie muzycznej. Opera, Madame, Wilki, solowa działalność… Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że w tym roku Robert powróci z nowymi piosenkami. I nie zdradza tego jedynie jego odmieniona fryzura.
„ROBERT GAWLIŃSKI. W KAŻDYM Z NAS ŻYJĄ WILKI DOBRE I ZŁE”
fot. Jacek Poremba
Pretekstem do napisania tego artykułu jest wieloletni rozwój lidera Wilków, która w przeszłości oznaczała niejednokrotnie muzyczno – artystyczną metamorfozę.
ROBERT GAWLIŃSKI urodził się 31 sierpnia 1963 roku w Warszawie. Niepokorny jedynak, wychowywany tylko przez matkę dorastał na Grochowie, który do dziś przewija się w tekstach jego piosenek. Przygodę z muzyką Robert rozpoczął w wieku 3 lat, kiedy to jego repertuar obejmował utwory operetkowe oraz piosenki Jeremy Stępowskiego.
Jednak prawdziwe rockowe granie przyszło wtedy, gdy ukończył 17 lat i dołączył do grupy GNIEW.
W latach 80 XX wieku artysta był znany przed wszystkimi jako wokalista nowofalowej formacji Madame. Młody Gawliński dał się poznać stosunkowo wąskiej publiczności jako wspaniały wokalista, tekściarz i charyzmatyczny frontman. Na swoim koncie ma również współpracę z muzykami Republiki (bez Grzegorza Ciechowskiego, który zajmował się w tamtym czasie projektem Obywatel G.C.). Pod szyldem Opera nagrali bardzo ciekawy materiał utrzymany w stylistyce, którą Robert prezentował w formacji Madame. W roku 2013 wydana została reedycja na nośniku CD, zaopatrzona w całkiem nową okładkę.
Zbigniew Hołdys powiedział kiedyś ” Robert musisz stanąć na wagę i zważyć się, ile tak naprawdę jesteś wart jako człowiek i jako artysta”. Słowa lidera Perfectu zainspirowały „Szamana” (bo tak przez wielu nazywany jest Gawliński) do stworzenia projektu o nazwie „Wilki”.
Fala największej popularności zespołów lat 80. z Lady Pank, Republiką czy Maanamem na czele była już przeszłością. Robert był idealnym spoiwem polskiej muzyki tych dwóch dekad – lat 80. oraz 90.
To, co „Gaweł” chciał zaproponować słuchaczom na najnowszym projekcie nie miało za wiele wspólnego z tym, co wcześniej sobą prezentował w zespołach Madame czy Opera. Demo przygotowane przez lidera Wilków było skrupulatnie przygotowane i zaaranżowane. Merytorycznie w studiu nic się nie zmieniło. Trzeba jednak wspomnieć o wspaniałych wokalizach wykonanych przez Anję Orthodox oraz solówce gitarowej Maćka Gładysza w „Son of the Blue Sky”, która na lata stała się symbolem solówki idealnej w balladzie rockowej.
Po tygodniu pracy realizator nagrać Leszek Kamiński bardzo się rozchorował, co spowodowało spowolnienie procesu nagrywania płyty.
Muzyka na debiutanckim albumie Wilków była magiczna, bardzo nawiązująca do muzyki The Doors czy Red Hot Chili Peppers. „Niebieski” krążek z „Son of the Blue Sky”, „Eli Lama Sabachtani” czy „Amirandą” na czele osiągnął niesamowity sukces.
Sprzedano 220 000 kaset i płyt. Szacuje się, że włącznie z nakładami pirackimi album rozszedł się być może w liczbie ponad miliona egzemplarzy, co – szczególnie w tamtym okresie – było dużym osiągnięciem. Zwłaszcza, że zespół dopiero co powstał, a prócz Gawlińskiego – muzycy nie byli wcześniej znani.
Po wielkim sukcesie artystycznym, jak i komercyjnym przyszedł czas na bardziej hard rockowe wydanie watahy. W 1993 światło dzienne ujrzał krążek „Przedmieścia”. W odróżnieniu od debiutu było to wydawnictwo zespołowe, każdy z członków czynnie uczestniczył w procesie twórczym.
W 1994 roku do formacji dołącza młody muzyk – Andrzej Smolik. W tym samym roku z Andrzejem w składzie zespół nagrywa ostatni album przed długą przerwą pt. „Acousticus Rocus”. Kompozycje zawarte na krążku to w większości szlagiery Wilków w akustycznych aranżacjach. Trzeba wspomnieć o wspaniałej, innej wersji utworu „Cień w dolinie mgieł”. W tej kompozycji bardzo dobrze słychać artystyczną rękę Andrzeja Smolika. Uwielbiam.
Wielki sukces miał również swoje ciemne strony. Rockandrollowy tryb życia i zmęczenie spowodowane tak ostrym tempem, jaki narzucili sobie muzycy zespołu miały swój wpływ na dalsze losy Wilków. W 1995 roku Robert Gawliński postanowił zawiesić działalność zespołu. Ostatecznie przerwa przeciągnęła się. Robert w tym czasie nagrywał solowe albumy, zapraszając do udziału w nich Andrzeja Smolika – „Solo”, „Kwiaty jak relikwie”, „X” oraz „Gra”. Marek Chrzanowski i Mikis wydali płytę jako formacja „Hopsa”, zaś Marcin Szyszko testował życie.
W solowej karierze Robert ukazał się światu w spokojniejszej, dojrzalszej odsłonie. Na albumie „Solo” z charakterystyczną okładką z rozmazaną twarzą „Szamana”. Największym przebojem z albumu było oczywiście otwierające krążek „O sobie samym” , ale moim numerem jeden zawsze będą „Jasne ulice”.
Po kolejnym wielkim sukcesie przyszedł czas na”Kwiaty jak Relikwie” (1997 roku) i kolejny wielki sukces oraz przebój w postaci „Nie stało się nic”. Po melancholijnym rocku nastał czas fascynacji Roberta muzyką elektroniczną. Albumu „X” i w szczególności „Gra” uświadomiły nas, że Robert Gawliński to artysta wszechstronnie uzdolniony. Przy okazji wydania płyty „Gra” artysta diametralnie zmienił swój sceniczny wizerunek. Z długowłosego rockmana, wyglądem przypominającego hipisa na krótkowłosego w kolorze błąd „depesza”.
I co potem zapytacie? W 2000 roku ukazał się album kompilacyjny zespołu „Największe przeboje” zawierający piosenki wybrane zarówno z dotychczasowej dyskografii formacji, jak i solowego dorobku Gawlińskiego. Wydanie albumu doprowadziło do ponownego spotkania Wilków i w rezultacie, reaktywowania grupy. W 2001 roku grupa wyruszyła w trasę koncertową i jednocześnie rozpoczęła pracę nad nowym albumem. W jej trakcie Marka Chrzanowskiego na basie zastąpił Marcin Ciempiel. Po drodze Robert współpracował z Grzegorzem Ciechowskim przy ścieżce dźwiękowej do filmu „Wiedźmin”.
Pierwszym, oficjalnym spotkaniem watahy było wystąpienie u Wojtka Manna w „Szansie na sukces”. W 2002 roku nagrywają jeden z najważniejszych, polskich albumów XXI wieku – „4”. Na płycie znajdziemy takie przeboje jak „Urke”, „Dziewczyna z gitarą”, ale przede wszystkim „Baśkę”. Kto z nas nigdy nie śpiewał pod nosem ” Baśka miała fajny biust, Ania styl, Zośka coś, co lubię…”. Kompozycja, która z miejsca stała się kultowa. Utwór zdobył główną nagrodę na festiwalu w Opolu i stał się niekwestionowanym przebojem lata.
31 sierpnia tegoż roku ukazał się nowy album zespołu zatytułowany 4,”, który w ciągu dwóch dni sprzedaży pokrył się złotem. Dwa lata później, bo w 2004 roku nastał kolejny sukces w postaci albumu „Watra”.
Promujący ją teledysk do piosenki „Bohema” budzi wielkie zainteresowanie, Robert występuje w nim przebrany za księdza. Po miesiącu sprzedaży „Watra” pokrywa się złotem, a „Bohema” jest jedną z najczęściej granych przez rozgłośnie radiowe piosenek. W sylwestrową noc, na Krakowskim Rynku przy udziale ponad 170 tysięcznej publiczności i kilku milionów widzów TVP2, Wilki odbierają Złotą Płytę. Zespół w tym okresie pożegnał się z Marcinem Ciempielem oraz Marcinem „Młodym” Szyszko, którego problemy z nałogiem coraz bardziej się nasilały.
Do zespołu dołączyli Leszek Biolik (Republika, Madame oraz współpracował z Robertem przy solowych płytach). W nowym składzie Wilki nagrały według mnie bardzo przeciętny album „Obrazki”. Jedyne plusy, jakie można dostrzec w tym wydawnictwie to kompozycje „Zostać mistrzem”, „Na zawsze i na wieczność” oraz „Love story”.
Dwa lata później zespół wystąpił w „MTV Unplugged”. I nastąpiła kolejna przerwa. Na wiosnę 2009 roku zespół ponownie zawiesił działalność, a Gawliński nagrał wówczas piątą płytę solową zatytułowaną „Kalejdoskop”.
Był to pierwszy album solowy Roberta Gawlińskiego bez udziału Andrzeja Smolika. Tym razem przerwa w działalności Wilków była krótka. Na początku 2011 roku do zespołu doszedł gitarzysta Maciek Gładysz, a Leszka Biolika zastąpił Staszek Wróbel. Wilki rozpoczęły prace nad kolejną płytą…
Płyta nazywała się „Światło i mrok” i w moim odczuciu był to ukłon dla fanów rozkochanych w pierwszym, niebieskim albumie. Utwory umieszczone na płycie były szamańskie, pełne troski o losy Matki Ziemi, hippisowskie i romantyczne. Całości przekazu dopełniała ekologiczna okładka i zdjęcie Roberta w pióropuszu, który stał się symbolem tej płyty, wykorzystywanym także na koncertach.
W lipcu 2014 nastąpiły kolejne zmiany w składzie. Zespół opuścił Staszek Wróbel, a na jego miejsce powrócił Marcin Ciempiel. Do grupy dołączył też syn Roberta Gawlińskiego – Beniamin Gawliński. Latem 2015 Wilki rozpoczęły prace nad nową płytą, która ostatecznie ukazała się 15 kwietnia 2016 roku. Krążek „Przez dziewczyny” promował utwór o tym samym tytule. Cała płyta jest najbardziej rockandrollowym i energetycznym albumem zespołu, często porównywanym do przebojowej „4”. Kolejne single to „Wenus, tu Mars” i „W drodze do marzeń”. Do tego ostatniego Wilki nagrały teledysk z trasy koncertowej, z wykorzystaniem archiwalnych, dotąd niepublikowanych materiałów filmowych. Osobiście ostatnia płyta Wilków zupełnie nie przypadła mi do gustu. Była w pewnym sensie „plastikowa” i nie wniosła w moim życiu zupełnie nic. Mam nadzieję, że to tylko mały wypadek przy pracy, bo ostatni singiel „Na krawędzi życia” jest w starym, dobrym, wilczym stylu. W 2020 roku z Wilków odszedł Hubert Gasiul, a zastąpił go Adam Kram.
Czekamy na więcej Panie Robercie. Czy Pana nowe wcielenie zapowiada nowe muzyczne podróże? Tego dowiemy się w najbliższym czasie. Teraz możemy tylko siedzieć w domu i czekać. Jedno jest pewne – Robert Gawliński to wielki artysta.
Z tej okazji postanowiłem zrobić krótki ranking wszystkich utworów, które Gawliński stworzył w ciągu 40 lat swojej działalności artystycznej. Nie było łatwo.
Mateusz Wawrzyszkiewicz
1. „Son of the Blue Sky” ( „Wilki” – 1992)
2. „Jasne ulice” ( „Solo” -1995)
3. „Śpiące serce” („X” -1998)
4. „Zostać mistrzem” ( „Obrazki” – 2006)
5. „Amiranda” ( „Wilki” – 1992)
6. „A moje Bóstwa płaczą” ( „Acousticus Rocus” – 1994)
7. „Nurty życia rzeki” ( „Kwiaty jak relikwie” – 1997)
8. ” Letnia piosenka dla Ciebie” – („Przemieścia” – 1993)
9. ” Z ulicy kamiennej” ( „WIlki” – 1992)
10. ” Here I am” („4” – 2002)
fot. Jacek Poremba
Z całego szacunku i miłości do twórczości Roberta i Wilków, od płyty „4” czuję się rozczarowana. Było na niej kilka klimatycznych kompozycji, ale pójście w stronę mało refleksyjnego popu jakoś mnie zniesmaczyło :/ Na szczęście jest jeszcze masa wyjątkowych, starszych utworów, takich jak „Dokąd zmierzamy”, czy „Szyba między nami”, które niezmiennie poruszają 🙂
Zgadzam się z Klaudią