Marcin Sójka – „Kilka prawd” [RECENZJA]

Nasz ocena

Debiutancki album Marcina Sójki, zwycięzcy 9 edycji The Voice of Poland i zdobywcy „Karolinki”, czyli głównej nagrody publiczności na 56 KFPP w Opolu 2019 nosi tytuł „Kilka prawd”. Prezentujemy naszą recenzję tej płyty.

Kto śledzi poczynania Marcina i dobrze zna jego pierwsze single – „Zaskakuj mnie”, „Dalej” i „Lepiej”, ten wie, że Sójka stawia przede wszystkim na melodię i harmonię.

Recenzja płyty „Kilka prawd” – Marcin Sójka (Universal Music Polska, 2019)

Gdyby Marcin Sójka nie wziął udziału w programie „The Voice of Poland”, nikt by się nie dowiedział, że sztandarowy przebój „Czas nas uczy pogody” Grażyny Łobaszewskiej potrafi udźwignąć i doskonale zinterpretować jakiś inny mężczyzna poza Stanisławem Sojką. A jednak.

Marcin Sójka nie tylko podołał wokalnie, ale ośmielę się nawet stwierdzić, że jego wykonanie było znacznie bardziej poruszające i angażujące słuchacza od wykonania Mistrza Sojki.

Rok po emisji pierwszego odcinka „The Voice of Poland” z udziałem Marcina Sójki, na półkach sklepów muzycznych w całej Polsce zagościł jego debiutancki album „Kilka prawd”. Pierwszy singiel z płyty mieliśmy okazję poznać jeszcze w trakcie emisji dwójkowego talent show. Utwór „Zaskakuj mnie” uwydatnił zdecydowanie bardziej energiczne oblicze Sójki, niż miało to miejsce w przypadku „Przesłuchań w ciemno”. Pomimo sporej różnicy stylistycznej, wokalista sprawdził się w autorskim repertuarze, a pierwsze miejsca na radiowych listach przebojów tylko to potwierdziły.

„Kilka prawd” to 13 typowo popowych piosenek, wśród których odnajdziemy tyle samo pozytywnych zaskoczeń, co przeciętności. Cechą charakterystyczną większości utworów z debiutanckiej płyty Marcina Sójki są energetyczne refreny z nieco bardziej zachowawczymi zwrotkami („Zanim”, „Dalej”, „Wróć”). W takim mieszanym repertuarze Marcin Sójka odnajduje się najlepiej; ballady są bowiem zbyt jednostajne (przyjemne, kojarzące się ze starymi piosenkami „Czasem”, ale już banalne „Jak lew” i nudne „Płyń”), natomiast inne utwory są po prostu przekombinowane („Posłuchaj” czy agresywne wręcz „Lepiej”).

Dodatkowym minusem jest pewna jednorodność materiału. Owszem, bywa zarówno nastrojowo jak i żywiołowo, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że wszystkie utwory ostatecznie się ze sobą zlewają i nie zapadają szczególnie w pamięć.

Na tym tle wyróżnić można jednak kilka pozytywnych wyjątków. Singlowe „Zaskakuj mnie” porywa swoją przebojowością, „Niech już spadnie deszcz” (mój największy faworyt) fantastycznie wpada w ucho, balladowe „Jesteś potrzebna” urzeka przekazem, a rozluźniające „Na koniec” idealnie będzie wieńczyć każdy koncert. Te piosenki to bardzo silne pozycje, które powinny zachęcić do odsłuchu płyty nawet najbardziej wymagających miłośników dobrego popu.

„Kilka prawd” być może nie jest debiutem spektakularnym. Być może nie wnosi zupełnie nowej jakości na polski rynek muzyczny. Stanowi jednak jego przyzwoite uzupełnienie, bo talentu wokalnego i swobody śpiewania może Marcinowi Sójce pozazdrościć niejeden wokalista.

Jonatan Paszkiewicz

 

Jedna odpowiedź do “Marcin Sójka – „Kilka prawd” [RECENZJA]”

Leave a Reply