Rudź / Pauszek – „Panta Rhei”

Nasz ocena

Przemysław Rudź współpracował już z wieloma mistrzami elektroniki (Komendarek, Skrzek, Hertel, Duda)na płycie „Panta Rhei” połączył siły z Tomaszem Pauszkiem. Ten album może przypaść do gustu zarówno fanom ambientu, jak i amatorom szkoły berlińskiej.  Poznajcie naszą recenzję.

Muzyka na tym albumie płynie nieśpiesznie, wolnym, szeroko rozlewającym się nurtem – cztery długie utwory umieszczone na albumie to opowieści o zmiennej naturze świata.

Całość dopełnia kapitalna okładka autorstwa Damiana Bydlińskiego z zespołu Lizard.

Recenzja płyty „Panta Rhei” – Rudź & Pauszek (Audio Anatomy, 2018)

 

Tomasz Pauszek to mistrz poruszania się w muzyce elektronicznej. Twórca nie tylko wielu ilustracji opartych na syntetyzmie brzmień, ale też znawca tematu od strony technicznej. Przypuszczalnie wielu poruszających się po scenie electro, nie zna tak wielu tajników. Najnowsza płyta „Panta Rhei” to efekt współpracy artysty z równie zdolnym Przemysławem Rudziem.

Pauszek obchodził niedawno 20-lecie swojej działalności artystycznej. Wciąż jest bardziej znany w środowisku osób głęboko zainteresowanych tematem, niż przypadkowych słuchaczy, gustujących w modnym ostatnio electropopie.

Okazuje się, że z połączenia dwóch innych spojrzeń na muzykę, można otrzymać innowacyjny, i co najważniejsze nieco odmienny zbiór wciągających kompozycji. Od strony wykonawczej dostajemy najwyższą jakość. Wytwórnia Audio Anatomy dba o stronę wizualną wydawnictw (prosta, lecz niebanalnie zaprojektowana forma fizyczna), ale także o doskonałą, niemal audiofilską realizację projektów. Niemała w tym też zasługa Rudzia, który odpowiadał za mastering nagrań.

Zastanawiające jest jak wyraźnie odmienne wpływy muzyczne mogą się uzupełniać, tworząc pewną nowość. Można powiedzieć, że każdy pracuje we własnej charakterystyce – Rudź muzycznie rozrysował pewien schemat, który stopniowo został wypełniony przez pomysły Tomasza Pauszka. Dzięki temu dostajemy cztery bogate brzmieniowo, ale też niezwykle klimatyczne, wręcz mocno wciągające etiudy muzyczne. Słychać w nich odniesienia do klasyki, takiej nowoczesności wywodzącej się z innej epoki.

Właściwie każda z tych kompozycji mogłaby posłużyć jako muzyka ilustracyjna do filmu, spektaklu, a nawet gry komputerowej. Ta muzyka daje ogromne spektrum interpretacji oraz odbioru. O każdej porze dnia i nocy będą uwypuklać się inne elementy tych opowieści.

Motywem przewodnim jest przemijanie, które odnajdziemy także na okładce płyty, jednak całość pozostawia duże pole do własnej interpretacji. Warto dodać, że oddanie się tej twórczości przenosi nas w nieco inny, wręcz kosmiczny wymiar.

W przypadku płyty „Panta Rhei” zawartość jest równie ważna co treść, którą niewątpliwie te kompozycje posiadają. Dźwięki tła w muzyce ilustracyjne również mogą odgrywać pierwszorzędną rolę. Pięknie podane, rozwijające się w nieokreślonym kierunku utwory. Czasem warto poszukać, by odnaleźć sedno takiej muzyki, głęboko tkwiącej w bogatej harmonii elektronicznej.

Łukasz Dębowski

 

Leave a Reply