Cyryl Lewczuk Quartet – „Cactus Flower” [RECENZJA]

Nasz ocena

„Cactus Flower” to tytuł nowej płyty młodego zespołu Cyryl Lewczuk Quartet, która ukaże się 7 listopada. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.

fot. okładka albumu

Recenzja płyty „Cactus Flower” – Cyryl Lewczuk Quartet (2025)

„Cactus Flower” to debiutancki album młodego zespołu Cyryl Lewczuk Quartet – propozycja, która z wyczuciem splata różne odcienie jazzu, zostawiając przy tym ślad indywidualizmu i artystycznej otwartości. Grupa świadomie buduje własny muzyczny język, pogłębiając klimat kompozycji i nadając im charakterystyczne, osobiste akcenty – co już na tym etapie zasługuje na uwagę. Choć brzmienie kwartetu wciąż się kształtuje, kierunek, w którym zmierzają jest obiecujący.

Ich muzyka, choć subtelna i miękka w formie, zyskuje wyraźne kontury, świadczące o spójnym podejściu w kwestii dialogu do tego, co chcą przekazać. To twórczość obrazowa, emocjonalnie pogłębiona i – w wielu aspektach – szlachetna, co zdecydowanie przemawia na korzyść tego projektu. Artyści dysponują naturalną lekkością w ukazywaniu dźwiękowej materii, która nawiązuje do klasycznego wyrafinowania i tradycyjnych rozwiązań, momentami sięgając wręcz w stronę straight-ahead jazzu.

Formacja unika przesadnej ekspresji typowej dla awangardy, co jednak nie oznacza rezygnacji z improwizacji, które odgrywają kluczową rolę – czasami prowadząc do intensywniejszych odjazdów, czego przykładem może być choćby „Milton’s Blues”.

Działanie na kilku płaszczyznach zdecydowanie wychodzi zespołowi na dobre — bez trudu wyczuwalne są tu wpływy różnych odmian jazzu, takich jak m.in. hard bop, modal jazz, a momentami nawet free jazz. Przyjemnie otulają słuchacza spokojniejsze akcenty, w których grupa nie traci kontaktu z odbiorcą, nawet gdy chwilowo schodzi ze szlaku wytyczonego we wcześniejszych utworach (jak w „Guardian”). Tę różnorodność udało się spiąć zawodowym podejściem do formuły i narracji, dzięki czemu mamy poczucie obcowania z czymś istotnym, ale bez nadęcia czy przesadnego monumentalizowania muzycznych sekwencji.

W centrum narracji często słychać lidera – Cyryla Lewczuka, który poprzez saksofon tenorowy potrafi przekazać szeroką gamę uczuć. Nie przyćmiewa jednak reszty kwartetu, choć jego obecność bywa chwilami nadmiernie wiodąca. Partnerują mu: Jan Maciejowski (fortepian), Mateusz Lorenowicz (perkusja) i Jan Dudek (kontrabas) – wszyscy doskonale wzmacniają koloryt poszczególnych propozycji, wnosząc przy tym indywidualny rys.

Warto zwrócić uwagę na fizyczne wydanie płyty – dołączona książeczka zawiera dzieła malarskie, fotografie rzeźb oraz opisy utworów, co dodatkowo podkreśla odrębność każdej kompozycji i potęguje odbiór całości jako spójnego w idei, wielowymiarowego projektu. Daje to słuchaczowi jeszcze szersze pole do interpretacji – a przy artystycznej swobodzie kwartetu otrzymujemy materiał, do którego z przyjemnością będzie można wracać po latach, odkrywając w nim nowe barwy i emocje.

„Cactus Flower” to udany album, choć pozbawiony spektakularnych momentów – za to oferuje konsekwentnie budowany klimat, różnorodność odcieni muzycznych i dojrzałość, która przy debiutach nie jest wcale tak oczywista.

Łukasz Dębowski

 

 

Cyryl Lewczuk Quartet zapowiada album „Cactus Flower”

 

Leave a Reply