
27 czerwca ukazała się debiutancka EP-ka „lekko” młodego wokalisty – pszony. Wdzięk, autentyczność i świetny songwriting to znaki rozpoznawcze artysty, z którym mieliśmy okazję porozmawiać, czego wynikiem jest poniższy wywiad.
fot. @madsangria
Tworzysz dosyć zróżnicowane piosenki – obok śpiewanych propozycji można znaleźć w Twoim dorobku również rapowane kawałki. Skąd u Ciebie potrzeba takiej różnorodności?
To wynika z tego, że utwory, które znalazły się na moim debiutanckim mini albumie, powstawały w różnym czasie. Przez prawie trzy lata zbierałem swoje piosenki i teraz mam szczęście móc je wydać razem. To całkiem spory katalog wyciągnięty z mojego życia. Na moim kanale Spotify jest jeden z najstarszych kawałków – „Praise the Lord”, w którym faktycznie jest najwięcej rapu. Na EP-ce znalazł się numer „ZŁY”, gdzie jest trochę rapowania, a trochę śpiewania. Dla mnie to taki ukryty rap, bo ma popowy refren.
Z czego wynika Twoje powolne odchodzenie od rapu na rzecz piosenki?
Faktycznie, gdybym puścił Ci dziesięć ostatnich numerów, które zrobiłem, to w większości jest w nich więcej śpiewania. Moje początki były mocno zakorzenione w rapie. Pierwszy numer, jaki nagrałem, był bardzo rapowy – wręcz ciemny, hardcore’owy. Nie uważam, że jakoś super mi to wychodziło, bo miałem wtedy 15 lat. Cała moja muzyczna zajawka opierała się wtedy na rapie, więc nie znałem innej perspektywy – musiałem pisać w tym stylu, bo nic innego nie znałem. Do tego wszyscy wokół też tego słuchali. Dopiero później zacząłem szerzej patrzeć na muzykę i pomyślałem, że rap może być tylko jedną z wielu możliwości wyrażenia siebie.
Pierwszym zwiastunem nowego materiału był utwór „miejsce dla 2”. Na ile ten numer oddaje Ciebie i Twoje obecne miejsce, w którym się znajdujesz? Masz duszę romantyka?
Myślę, że ten utwór bardzo dobrze mnie odzwierciedla. Jestem w nim w 100% sobą. Zawsze jarałem się rapem, ale ta zmiana to taki krok w stronę pokazania, jaki naprawdę jestem w środku. Wydaje mi się, że w „miejscu dla 2” mogłem w końcu pokazać swoją pełną wrażliwość – coś, czego wcześniej nie potrafiłem robić, tworząc wyłącznie rapowane kawałki.
Czy przez takie piosenki łatwiej jest Ci wyrażać prawdziwe emocje?
Ta zmiana przyszła naturalnie, ale była też taka myśl, która się we mnie wyklarowała – że przez melodię mogę przekazać więcej uczuć. Śpiewając, paradoksalnie mogę powiedzieć więcej. Myślałem też o tym w kontekście koncertów – że kiedy śpiewam, łatwiej mi złapać bliższy kontakt z publicznością. To nie jest jakaś zasada, ale czuję, że właśnie teraz piosenka daje mi większe pole do wyrażania siebie. I też chyba po prostu łatwiej mi się w tej formie odnaleźć.
Czy to znaczy, że to kierunek, w którym dalej chcesz podążać?
Tak, choć niekoniecznie tylko w takim stylu. „miejsce dla 2” to numer balladowy, śpiewny, piosenkowy, ale przygotowałem też inne rzeczy, które mogą zaskoczyć. Kierunek sam się trochę wyklarował i na razie chcę w nim iść – więcej śpiewania, mniej rapowania.
„miejsce dla 2” to numer „o otwieraniu się na drugą osobę”. Na ile Twoja bliska relacja wpływa na to, jak tworzysz muzykę? Czy Twoja dziewczyna w jakiś sposób Cię inspiruje?
Zdecydowanie. Jest inspiracją większości tekstów, jakie napisałem. Nawet jak rapowałem, to moje kawałki i tak były o emocjach, o miłości… Mogę śmiało powiedzieć, że jestem romantykiem i często patrzę na świat przez pryzmat tej drugiej osoby.
Czy konsultujesz z nią rzeczy, nad którymi pracujesz?
Pokazuję jej to, co mam już w miarę gotowe. Na bardzo wczesnym etapie wolę nie dzielić się pomysłami, chyba że ktoś współtworzy ze mną dany numer. Inaczej jest, gdy pracuję z producentem – wtedy naturalnie dzielimy się wieloma rzeczami. Ale gdy już coś mi wyjdzie i czuję, że powstało coś dobrego, to pokazuję to mojej dziewczynie i liczę się z jej zdaniem. Czasem bywa to zgubne – trudno jej spojrzeć na to, co robię zupełnie obiektywnie.
fot. okładka EP
Jaka była geneza utworu „miejsce dla 2”? To prawda, że powstał bardzo szybko?
Tak, dość szybko. Jeszcze wtedy pisałem pod bity z YouTube, co jest dość powszechne w rapie – rzadziej wśród piosenkarzy. Znalazłem loop, który mi siadł, i od razu pojawiła się melodia. Rano zapisałem pomysł na refren – on jest najmocniejszym elementem piosenki – a potem pojechałem do Sony Music pogadać o mojej muzyce. Po powrocie do domu momentalnie wpadł mi cały tekst. Udało się więc zamknąć cały proces tworzenia w jednym dniu.
Ten utwór tworzyłeś razem z producentem lessmanem, który jest bardzo wyczulony na dźwięk, emocje i słowo. Jak to się stało, że na niego trafiłeś?
Gdy już miałem szkic tej piosenki, to myślałem, do kogo powinienem pójść, żeby zrobić z tego przyzwoity numer. lessmana poznałem właśnie przy okazji tej propozycji i gdy się spotkaliśmy, to on od razu dobrze odgadł moje intencje, więc wiedział, co z nią dalej zrobić. On włożył dużo pracy w ten kawałek, wiele się w nim zmieniło. Dużo przegadaliśmy, zanim w ogóle dotknął ten utwór. Chciał zrozumieć, o co mi chodzi, i to było super.
Za co szczególnie lubisz utwór „miejsce dla 2”?
To jest dla mnie ważny utwór, bo był moim przejściem z rapowania do śpiewania, o czym już wcześniej mówiłem. We wrześniu minionego roku nastąpiła ta przemiana i pewnie jak ktoś posłucha tego numeru, to może nie uwierzyć, że kiedyś rapowałem. Czuję, że ta propozycja bardzo dobrze mi wyszła pod względem tego, jak wokalnie zacząłem podchodzić do wyrażania emocji. To pierwszy kawałek, który tak dobrze wyszedł mi w stylu czysto piosenkowym.
Jak czujesz się obecnie jako autor tekstów? Czy pisanie jest dla Ciebie trudne?
Na początku pojawiają się pojedyncze słowa, rymy, hasła, które zapisuję. Jeśli spojrzeć na całość procesu tworzenia, to pisanie tekstów jest dla mnie najtrudniejsze. Melodia i muzyka przychodzą mi łatwiej – wymyślanie tego jest dla mnie naturalne. Od pewnego czasu też sam próbuję produkować, więc najpierw robię muzykę, potem układam melodię wokalu, śpiewając w „języku kosmitów”, a dopiero na końcu piszę tekst. Bywa to trudne, czasochłonne, czasem się nad tym męczę, ale na tym polega proces tworzenia. Kiedyś, gdy rapowałem, teksty powstawały szybciej, lecz nie zawsze miały sens. Teraz bardziej się do tego przykładam, więc wymaga to ode mnie poświęcenia więcej uwagi.
Czy dopuszczasz myśl, że ktoś inny mógłby napisać dla Ciebie tekst?
Zastanawiałem się nad tym. Czy zaśpiewałbym coś w 100% napisanego przez kogoś innego? Nie wiem. Do „miejsca dla 2” lessman wniósł swoje sugestie i miał wkład w tekst – to było super. Jeśli ktoś, z kim pracuję w studiu, podrzuca mi pomysły albo proponuje poprawki, to jestem na to otwarty. Ale nie potrafiłbym się odnaleźć w tekście, który ktoś mi po prostu wysłał mailem. Nie traktuję pisania jak transakcji.
Podobno sam nauczyłeś się grać na pianinie i gitarze.
Nie chcę oceniać tego, czym umiem grać – raczej posługuję się tymi instrumentami. Potrafię ułożyć akordy, akompaniując sobie do śpiewania. W dzieciństwie uczyłem się grać na gitarze, ale potem to porzuciłem. Po latach znów ją wziąłem do ręki i coś tam sobie przypomniałem. Na pianinie faktycznie zaczynałem od zera. Na gitarze łatwiej mi komponować, więc naturalnie sięgam właśnie po ten instrument, gdy chcę zapisać jakieś pomysły.
Nie unikniesz pytania o tatę – Krzysztofa Pszonę. Czy dzięki niemu miałeś więcej kontaktu z muzyką?
Na pewno dużo słyszałem, gdy tata pracował w studiu. Ale to nie jest tak romantyczne, jak się wydaje – jak się tworzy muzykę, to nie ma jeszcze tej przyjemności odbierania jej ostatecznego uroku. Tak samo jest z nauką gry na jakimś instrumencie – dla postronnego słuchacza może to być często nieznośne. Gdy obserwowałem pracę mojego taty, dostrzegłem, że tworzenie muzyki może być w życiu jakąś opcją, co dla osób spoza zawodów artystycznych, wydaje się abstrakcją. Przyznaję, że jego pomoc na zasadzie zdobywania praktycznej wiedzy była mi bardzo przydatna. Zawsze mogłem o coś zapytać, w domu był sprzęt, więc miałem większy dostęp do wiedzy.
Masz jakieś wspomnienia związane z jego pracą?
Zawsze mi się podobało, że jest muzykiem, chociaż jako dzieciak jeszcze niewiele z tego kumałem. Lubiłem podglądać go w studiu, gdy pracował z innymi artystami – np. z Kayah. To robiło na mnie wrażenie, gdy już byłem świadomy tego, czym się zajmował.
W czasach nadprodukcji muzyki – co chciałbyś, żeby wyróżniało Twoją twórczość na tle tego wszystkiego, co powstaje?
Dla mnie najważniejsze są melodie. Bardzo się na nich skupiam. Chcę, żeby miały sens, były nośne i zapadały w pamięć na dłużej. Chciałbym też, żeby w mojej muzyce było widać emocje i moją wrażliwość. Myślę, że ta nostalgiczna, sentymentalna warstwa może się wyróżniać na tle innych rzeczy, które dziś się wypuszcza.
Jesteś songwriterem. Masz swoich ulubionych twórców, songwriterów, którzy Cię inspirują?
Ostatnio jaram się Lordofonem. Mega podoba mi się ich podejście do melodii. Estetyka indie rocka to coś, co teraz mocno czuję. No i jestem fanem Post Malone’a – od wielu lat jestem totalnie wkręcony w jego muzykę. Choć trochę muszę od niego odpocząć, bo tak go wałkowałem, że aż czuję przesyt, ale pod kątem songwritingowym to mój idol – świetne melodie, fajne teksty, charakterystyczny głos. Wybieram się na jego koncert na Bittersweet Festival.
Czy słuchanie dużej ilości muzyki innych artystów pomaga Ci jako twórcy?
Zdecydowanie tak – o ile ma się zdrową higienę pracy i nie kopiuje się cudzych rzeczy. Jak czuję, że coś za bardzo przypomina inny kawałek, to od razu to zmieniam. Dlatego byłem zaskoczony, jak ktoś mi powiedział, że „miejsce dla 2” przypomina mu „Długość dźwięku samotności” Myslovitz. Nawet przez sekundę o tym nie myślałem. Ale nie mam z tym problemu.
Czym jest dla Ciebie Twoja pierwsza EP-ka i nowy singiel „ZŁY”, który się na niej znalazł?
Tutaj muszę wrócić do początku naszej rozmowy, bo ta EP-ka faktycznie jest eklektyczna. Trzy z utworów są typowo śpiewane. „ZŁY” ma na niej ważne miejsce – to dla mnie bardzo emocjonalny kawałek, ale też zdecydowanie mocniejszy i bardziej ekspresyjny w wyrazie. Jest energiczny, a przy tym powstał bardzo spontanicznie, co odróżnia go chociażby od „miejsca dla 2”. Tamten numer też powstał szybko, ale piosenkę „ZŁY” napisałem jeszcze szybciej – w godzinę, bo była reakcją na konkretną sytuację. W końcu śpiewam w nim: „Pokłóciłem się z dziewczyną, ale nie o wino tylko o szlug”. Mam nadzieję, że ten mini album otworzy mi drogę do stworzenia pełnej płyty, a później do koncertowania.
Rozmawiał: Łukasz Dębowski