BUKIET. – „BUKIET.” [RECENZJA]

Nasz ocena

BUKIΞΤ. to duet ojca i syna, którzy łączą tradycję z nowoczesnością, bunt z romantyzmem. W sieci dostępny jest już ich pierwszy album, którego recenzję można znaleźć w naszym portalu.

fot. okładka albumu (Michał Wasiak, tytuł obrazu: „Figaro”)

Recenzja płyty „BUKIET.” – BUKIET. (2025)

Alternatywnych projektów, bazujących na elektronice jest na polskim rynku muzycznym zatrzęsienie. Często idzie za tym wysoka jakość, choć nierzadko brakuje im oryginalnego charakteru, a więc czegoś, co zdecydowanie wyróżni taką twórczość z grona podobnych przedsięwzięć. Warto więc zmierzyć z pierwszym albumem zespołu (duetu ojca i syna) BUKIET., który nie tylko czerpie z szeroko pojętej alternatywy, ale potrafi nadać własnym poczynaniom namiastkę własnego indywidualizmu. To ważne, bo w czasach nadprodukcji muzyki, pojawiają się wykonawcy konformistycznie podchodzący do procesu tworzenia lub nadmiernie popadający w nostalgię, która zabija w nich umiejętność nagrania dobrej piosenki (przerost formy nad treścią).

A tutaj jest równowaga, symbioza muzyczna, a co najważniejsze – czuć w tym odrębność, a przy okazji głęboką świadomość, zakorzenioną w rockowym buncie, choć to nie brzmienie gitarowe jest czynnikiem, kształtującym całość. Dobrze to sami nazwali – „elektro punk”, ale nie brakuje też na tym albumie melancholijnych motywów, które na szczęście nie toną w patosie i przesadnym smutku. Pojawia się też niepokój, a więc żaden z kawałków nie pozostawia nas obojętnym.

Wydaje się, że przekaz połączony z nieprzekombinowanym formatem, rodzi emocjonalną czytelność, co zdecydowanie wyszło im na dobre. Pogłębia to śpiew, a właściwie „rapowano-śpiewne” teksty, które w charyzmatycznym obwieszczeniu mają swoją istotę. Nie bez znaczenia jest to, że w skład BUKIETU. wchodzą ojciec i syn. Ten drugi, czyli Krzysztof K. jest wokalistą i autorem poetyzujących słów, nieukładających się w pretensjonalne, podlane durnym rymem opowieści. Tutaj mamy do czynienia z opisową narracją, która z uliczno-miłosnych komplikacji tworzy opisowe historie („Bez Ciebie”). Taka sytuacja w szerszym ujęciu staje się całkowicie autentyczna (jeden z najlepszych tekstów to „Mówili o niej…”).

Druga połowa duetu to doświadczony Andrzej Kwiatkowski, który poprzez dojrzałość unaocznił w tych kompozycjach konkret, nawet jeśli melodyka nie układa się w typowy sposób (wzbogacony elektronicznymi wykrętami „Francis Bacon”). Nie oznacza to, że nie dałoby się wyciągnąć z tych kompozycji jeszcze więcej brudu, mięsistości, nie opierając wszystkich propozycji – w głównej mierze – na elektronice. Bogatsze aranże mogłyby jeszcze bardziej pogłębić muzyczną wymowę, nawet jeśli warstwa tekstowa obrazowo uzupełnia się – i to jeszcze jak – z poszczególnymi utworami, co słychać w „Turbulencjach” (z chórkami Marty Zalewskiej). A skoro już jesteśmy przy gościach, to w „Zabawie” usłyszymy mistrza – Janusza „Yaninę” Iwańskiego (przestrzenny motyw gitary zagęszcza klimat).

Debiutancki album „Bukiet.” to jedno z ciekawszych odkryć ostatnich miesięcy, gdzie doświadczenie spotkało się z młodzieńczą werwą, tworząc świeżą, w wielu miejscach wyborną mieszankę alternatywno-piosenkową. Tutaj przecież udało się wyraźnie zaakcentować każdy element – słowo, przekaz, emocję, brzmienie, nastrój. Słychać, że to projekt przygotowany bez kalkulacji, choć zahaczający o współczesny format, nie tylko pod względem produkcji (dobra robota Miłosza Olenieckiego). To mały, ale jakże trafnie ukazany wycinek naszej rzeczywistości, w której mieszczą się uniwersalne bolączki i uczucia. A to, że wszystko żre od strony czysto muzycznej, to tylko pokazuje, że dostaliśmy bardzo dobry materiał, do którego warto powracać.

Łukasz Dębowski

 

Leave a Reply