
fot. Bartosz Kordek
Symbolicznie zrezygnowałaś ze swojego pseudonimu artystycznego YUOS i podpisujesz swoją obecną twórczość imieniem i nazwiskiem. Skąd ta zmiana? Czy wiąże się ona bezpośrednio z Twoim nowym albumem EP „W swoją stronę”?
To była świadoma decyzja i wejście na nową drogę własnej świadomości. Nie chciałam już dłużej ukrywać się pod pseudonimem i chciałam pokazać się swoim słuchaczom w pełnej okazałości – jako Julianna, pełna rys, kolorów – bez zbędnej kreacji i maski. Zmiana nazwy ma zdecydowanie powiązanie z EPką, gdyż to podczas jej tworzenia doszłam do powyższych wniosków, że nadszedł czas na zmiany.
Tytuł nowego albumu EP „W swoją stronę” może mieć wiele znaczeń i odnosi się m.in. do Twojego działania na własnych zasadach, bez wsparcia dużej wytwórni fonograficznej. Jaki ten tytuł ma tak naprawdę dla Ciebie znaczenie? Czy jest on wyrazem Twojej całkowitej niezależności artystycznej?
Oh tak! Wiele znaczeń i wiele gałęzi prawdy. Tworząc EPkę nie raz pojawiła mi się w głowie myśl, że bywa ciężko, bo robię to bez wsparcia wytwórni, ale później dochodziła do mnie refleksja, że jest ciężko – ale robię to na własnych zasadach, w zgodzie z sobą i chciałabym zachęcić innych, aby ten ciężar ich nie przerażał – warto próbować. Każda z dróg ma swoje plusy i minusy, ja staram się dostrzec w niej więcej pozytywów. “W swoją stronę” to postawienie na siebie, zaufanie swoim odczuciom i intuicji. To walka o ukochanie siebie i taką wiadomość chcę wysyłać w mojej muzyce.
Co miało największy wpływ na to, jak prezentują się utwory na Twoim albumie EP „W swoją stronę”? I czy znajdziemy na nim ślady Twojego pobytu we Francji?
Dobrze połączyliście kropki! Cała moja EPka jest inspirowana tym co przeżyłam i usłyszałam we Francji. Tam zakochałam się na zabój w lokalnej elektronice i łączeniu różnych stylów muzycznych – scena francuska jest jednak z tego znana (np. Daft Punk, Franc Moody). Tam nauczyłam się też tej niezależności, którą mocno podkreślam w swoich tekstach. Pamiętam jak wchodziłam na scenę jam session w jednym z paryskich klubów i mieliśmy tam złotą zasadę: żadnych coverów! Każdy z muzyków jak i wokalistów na scenie musiał oddać się emocjom i uczuciom, dać ponieść się muzyce. To było coś pięknego i uwalniającego!
Jednym z singli promujących ten album EP został utwór „IN MY HEAD”. Czym dla Ciebie ta propozycja jest na tle innych piosenek z tej płyty?
Ten utwór jest mi równie bliski jak wszystkie pozostałe, jednak on szczególnie obnaża dręczące mnie myśli. Ta myśl i poczucie bycia NIEWYSTARCZAJĄCYM, które wielokrotnie zabiera przyjemność z tego, co kocham najbardziej, czyli tworzenia muzyki. Nieraz w głowie porównuje się z innymi, a ten mały diabełek na ramieniu próbuje wpędzić mnie w niskie poczucie wartości. Poza tym, to również apel, abyśmy zobaczyli jak gonimy za perfekcją, jak jesteśmy dla siebie mało wyrozumiali, jak nawzajem – zamiast sobie pomagać, podcinamy skrzydła w obawie, że ktoś obok zdobędzie szczyt przed nami. Szkoda. Ja zdecydowanie wolę podać rękę, nawet jeśli oznacza to, że moje dojście na szczyt się opóźni.
Co według Ciebie jest największą wartością tego albumu EP? Czy można polubić własną twórczość, w której porusza się osobiste, czasem bolesne wątki? Za co Ty lubisz te piosenki?
Największą wartością tego albumu według mnie, jest to, że to kolejna cegiełka dołożona do budowania świadomości i przełamywania tematów tabu. Być może nie w aż tak oczywisty sposób, jednak na tyle dostępny dla słuchacza, że (mam nadzieję) otworzy się on na siebie samego i pozwoli sobie na przeżycie swoich emocji, niezależnie jakie by one nie były.
Ja uwielbiam tę EPkę i to, że poruszam w niej tak osobiste tematy. Ktoś mógłby pomyśleć, że szukam współczucia, a wręcz przeciwnie – ja tym sposobem obnażenia swoich wad, porażek, zmagań chcę pokazać, że to jedynie kropla w morzu do stania się TYM KIM MAMY SIĘ STAĆ lub CHCEMY SIĘ STAĆ. Uwielbiam te piosenki za to, że mogę opowiedzieć swoją historię: przez wiele lat wstydziłam się tego kim jestem, że jestem dziwna, pełna lęku, że czasem płaczę, że często głośnym śmiechem uciszam smutek, że jestem skrajna, że tak kocham życie, że aż boję się ŻYĆ. Tak wiele we mnie sprzeczności, a to właśnie SZTUKA i ciężka praca pozwoliła mi to wszystko zrozumieć i zaakceptować. Uwielbiam te utwory, bo w całym tym smutku utkanym w wesołym brzmieniu, dają nadzieję.
Materiał na ten album powstawał we współpracy z Sir Michem. Jak doszło do Waszego spotkania i co zadecydowało, że zaczęliście razem współpracować?
Tu zadziała magia ludzkiej życzliwości. Okazało się, że mamy wspólnych znajomych. Ja, jako fanka SirMicha i jego twórczości oraz poczucia groove, miałam totalny crush na punkcie jego muzyki i marzyłam o tym, aby coś z nim kiedyś zrobić. Gdy się okazało, że mój dobry znajomy mógłby nas połączyć i umówić na spotkanie, pomimo strachu – ZNÓW, że będę NIEWYSTARCZAJĄCA – poszliśmy w to. Razem znaleźliśmy funkowe brzmienia, które u nas obydwojga powodowały tupanie nóżki i po pierwszym testowym numerze “Tańcz”, postanowiliśmy, że nasza podróż muzyczna dopiero się zaczyna.
fot. okładka albumu EP
Czy od strony muzycznej przyświecała Tobie jakaś główna idea, która naznaczyła wszystkie piosenki w charakterystyczny, dosyć nowoczesny sposób?
Tak! Czasami gdy jestem w dołku, nie słucham smutnej muzyki, a właśnie wesołej. Chciałam aby moja muzyka mogła być czynnikiem katharsis. Powodować to, że rzucisz wszystko co teraz robisz, zaczniesz biec, tańczyć, krzyczeć, śmiać się – cokolwiek, co spowoduje, że poczujesz się uwalniasz całą tą energię, która przeszkadza Ci być szczęśliwym. A jeżeli pytasz o inspiracje, wielki ukłon w stronę Franc’a Moodiego i Stromae. Uwielbiam.
Czy pisanie tekstów przychodzi Ci łatwo? I czy jako wokalistka, piszesz wyłącznie pod kątem tworzenia piosenek?
Nie zawsze, czasami łatwiej jest mi wyrazić emocje tańcem niż tekstem, stąd często w swoim performansie dołączam ten element. Teksty wielokrotnie powstają pod wpływem chwili i emocji – gorzej jak prowadzę auto i wtedy nie mam jak tego zapisać! Czasami najpierw pojawiają się dwa-trzy słowa, które we mnie rezonują i moim sposobem na kontynuację tego jest zobaczenie GDZIE mnie te słowa doprowadzą, do jakich emocji lub wspomnień. Mam wiele tekstów, które nie ujrzały światła dziennego jako piosenka, ale spełniły swoje zadanie – dały mi ulgę.
Przez kogo przede wszystkim powinien zostać zauważony album EP „W swoją stronę”? Czy można powiedzieć, że adresujesz swoją muzykę do konkretnego słuchacza?
Myślę, że moja muzyka może trafić do każdego, kto tego w tym momencie potrzebuje. Moja muzyka nie ma płci ani wieku. Moja muzyka ma powodować to, że chce Ci się walczyć o siebie, chce Ci się zrozumieć to co masz w środku. Chce Ci się ze sobą zaprzyjaźnić!
Jak ważne jest dla Ciebie granie koncertów? I jakie emocje wyzwala w Tobie ogrywanie nowego materiału na żywo?
Nie ukrywam, że na scenie czuję się najlepiej – pomimo różnych blokad mentalnych – tam mogę dać upust swoim emocjom, przeżyć to katharsis o którym wspominałam wyżej, a gdy ogrywam nowy materiał i widzę w oczach słuchacza, że coś się w nim zmienia, że poczuł dreszcz – to daje mi największego kopa i nic innego na świecie nie daje mi takiej przyjemności.