Wild Woods, Holy – „Young Mothers” [RECENZJA]

Nasz ocena

„Young Mother” to tytuł debiutanckiego albumu, folkowej artystki występującej jako Wild Woods, Holy. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.

fot. okładka albumu

Recenzja albumu EP „Young Mother” – Wild Woods, Holy (2025)

Obnażone, subtelne w swym wyrazie, a jednocześnie pełne czułej emocjonalności piosenki, zaprezentowała na swoim debiutanckim mini albumie Karolina Błaszyk, występująca jako Wild Woods, Holy. Epka „Young Mother” zawiera sześć propozycji, które obezwładniają szczerością i bezpośrednio podanym przekazem, gdzie każdy dźwięk stanowi o istocie danego utworu. Czasem chciałoby się usłyszeć coś więcej od strony aranżacyjnej, lecz to właśnie w tej oszczędności, a więc w czystej formule kompozycyjnej, drzemie ogromna siła.

Do napisania własnych piosenek zainspirowało Karolinę macierzyństwo i okres spędzony w domu z dzieckiem na francuskiej prowincji (m.in. kadry z tego miejsca można zobaczyć w teledysku do utworu tytułowego). Artystka stawia na prostotę wyrazu artystycznego, oddając surowe kompozycje, stworzone wyłącznie za pomocą gitary akustycznej. Dzięki temu szybko trafiamy w sam środek opowieści słowno-muzycznych, które są autentycznie mocno związane z wrażliwością wokalistki.

Tylko jej głos i kilka dźwięków gitary wystarczyło, żeby przekazać nam coś istotnego. Co najważniejsze, treść nie trąci banałem ani zwyczajnością w ukazywaniu muzycznej harmonii. Dlatego nie są to propozycje z wyraźnie zaakcentowanym cyklem: zwrotka – refren – zwrotka. Karolina powołuje się na twórczość Laury Marling i Mazzy Star. Można tu dodać jeszcze amerykańską piosenkarkę – Jessicę Pratt. Folkowy wydźwięk jej utworów faktycznie budzi skojarzenia z tym mniej popularnym – zupełnie będącym poza mainstreamem – nurtem muzycznym, gdzie liczy się bezpośrednio podany przekaz, a nie produkcyjne podkoloryzowanie całości.

Owszem, chciałoby się usłyszeć w tych piosenkach coś więcej od strony czysto muzycznej, bo bogatsze aranżacje mogłyby jeszcze mocniej uwypuklić każde słowo, które tutaj staje się kwintesencją całego albumu. Nie odbiera to jednak uroku, może nawet szlachetności tak swobodnie płynącym kompozycjom (głęboko refleksyjny, nieco smutniejszy „When Hopeless”). I choć dokonania artystki nie należą do przebojowych, to znajdziemy w nich motywy bardziej zapadające w pamięć (powtarzalne, wkręcające się w podświadomość słowa w „I’ll Try Again”). Do tego dochodzi bardzo ciepły wokal, będący dodatkowym instrumentem w takiej strategii, którą w sposób naturalny przyjęła twórczyni (urzekający „Lightning, Rain and Sun”).

Charakterystyka propozycji Wild Woods, Holy opiera się na na dużej oszczędności, wręcz ascetyczności, co staje się w pełni poruszające, szczególnie, że wokalistka śpiewa o osobistych rozterkach, głębokich przemyśleniach z perspektywy młodej matki. Dlatego jej muzyka potrafi nie tylko dotknąć, ale także wzruszyć. I nie ma w tym pospolitych rozwiązań, które mogłyby kojarzyć się z czymś, co można dostrzec na polskim rynku muzycznym. To dobrze, tym bardziej, że przecież ta muzyka nie ma granic.

Łukasz Dębowski

 

Leave a Reply