
„Nie umiem tańczyć” to nowy album zespołu Mikromusic, gdzie miłość, codzienność i niespokojne emocje łączą się w nieoczywiste historie. O tym wszystkim mieliśmy okazję porozmawiać z wokalistką Natalią Grosiak, czego efektem jest poniższy wywiad.
fot. Małe szare studio
Czy tworzenie kolejnego albumu zespołu z tak dużym dorobkiem, jaki posiada Mikromusic jest z czasem coraz trudniejsze? Czy nie ma to znaczenia, bo życie dostarcza wciąż nowych emocji i pomysłów?
Natalia Grosiak: To zależy od kondycji psychicznej i ogólnej sytuacji życiowej. Po wydaniu poprzedniej płyty, „Kraksa”, miałam ogromne poczucie wypalenia. Przez długą przerwę nie byłam w stanie stworzyć niczego nowego. Wręcz myślałam o zamknięciu zespołu. Miałam w głowie ogromną pustkę i zmęczenie. Ale po rozmowie z Dawidem Korbaczyńskim doszliśmy do wniosku, że nie zamykamy Mikromusic, tylko dajemy sobie czas. Ostatecznie to była dobra decyzja, bo przerwa pozwoliła mi odpocząć i zregenerować siły. Zaczęłam tworzyć swoje solowe utwory i to właśnie wtedy, około dwa lata temu, zaczęłam pisać nowe piosenki dla zespołu. Pierwszą, którą stworzyłam na nową płytę Mikromusic, była „Nie umiem tańczyć”. Potem wszystko zmienił wyjazd do Szklarskiej Poręby, gdzie pojechałam z Dawidem Korbaczyńskim i Piotrkiem Plutą. T powstała piosenka „Jestem rzeką” i wtedy tworzenie tej płyty to była już tylko i wyłącznie czysta przyjemność.
W tym czasie powstał też bardzo wymagający album – „Mikromusic z górnej półki”? To był dla Was trudny projekt?
Natalia Grosiak: Tak, to była bardzo trudna płyta, pełna wyzwań. Za kulisami pojawiło się mnóstwo problemów i przygotowania do niej nie szły tak, jakbyśmy chcieli. Choć uważam, że jest przepiękna, to była obarczona zbyt dużym stresem. Kiedy graliśmy koncerty z orkiestrą, nie czuliśmy radości. Koncertu, który graliśmy w czasie zapisu płyty, nie pamiętam. Pamiętam tylko zmęczenie po dwóch tygodniach nieprzespanych nocy i ogromny stres. Daliśmy ludziom coś pięknego, ale sami nie byliśmy wolni w takim zespołowym znaczeniu.
Jak teraz czujecie się na koncertach? Czy po tej przerwie i nowym materiale, gra na trasie stała się przyjemniejsza?
Natalia Grosiak: Zdecydowanie. Graliśmy na przykład premierowy koncert w Poznaniu i było to niesamowite przeżycie. Zespół wreszcie poczuł się wolny, a nowy materiał naprawdę świetnie popłynął. Oczywiście, pojawia się stres, zwłaszcza przy nowych kawałkach, które musimy jeszcze dopracować, ale jest to bardzo ekscytujące. Im więcej gramy, tym bardziej stajemy się swobodni na scenie.
Zauważyłem, że na trasie pojawiają się także kameralne koncerty w formacie „Acoustic Trio”. Czym różnią się one od pełnych koncertów zespołowych?
Natalia Grosiak: To zupełnie inny format. Występujemy w mniejszym składzie, z Dawidem Korbaczyńskim i Robertem Szydło. Takie koncerty są bardziej kameralne, odbywają się w mniejszych miejscach, które nie pomieszczą pełnego zespołu. Zdecydowanie widać tam inne podejście – jesteśmy bliżej publiczności, a sama atmosfera jest bardziej intymna, wręcz domową. Czasem spotykamy się z opinią, że niektórzy wolą tę formę, bo czują się, jakby byli bliżej nas.
Taniec to jeden z symbolicznych wątków nowego albumu, co widać chociażby w teledysku do „Nie umiem tańczyć”. Czy taniec zawsze był częścią Twojego życia, czy to dopiero teraz stał się ważniejszy?
Natalia Grosiak: Taniec to coś, co od dawna było mi obce. Od czasu wyśmiania w szkole podstawowej nie czułam się komfortowo w swoim ciele. Z czasem zaczęłam pracować nad sobą i doszłam do momentu, w którym zaakceptowałam swoje ciało, włącznie z jego niedoskonałościami. Przestałam bać się tańczyć, zwłaszcza na koncertach. W tej chwili, zaczynam się ruszać coraz częściej, na scenie czuję się swobodnie, jakbym tańczyła w domu, kiedy nikt nie patrzy. To bardzo wyzwalające.
Czy taniec stał się dla Ciebie sposobem na wyrażenie emocji?
Natalia Grosiak: Tak, zdecydowanie. Taniec jest piękną formą wyrażania siebie, każda kultura ma swój taniec. Uważam, że to ważne, by umieć wyrażać emocje przez ciało. Taniec na koncertach pozwala mi na nowo poczuć się wolną. W teledysku do „Nie biłeś się nigdy o mnie” musiałam nauczyć się układu, który początkowo wydawał mi się przerażający. Ale ostatecznie świetnie się bawiłam, robiąc proste układy pod okiem profesjonalistki, co było niezwykle satysfakcjonujące.
Teledyski też są ważną częścią Waszego projektu. Przy tej płycie powstało ich naprawdę dużo. Dlaczego postanowiliście tak mocno zaakcentować stronę wizualną?
Natalia Grosiak: Zawsze zależało nam na tym, by teledyski były równie ważną formą wyrazu jak sama muzyka. Chcieliśmy, by obrazy współgrały z piosenkami i pogłębiały ich przekaz. Współpracujemy z zaufanymi osobami, z którymi dzielimy pomysły i realizujemy nasze wizje. Jesteśmy zespołem niezależnym, sami finansujemy nasze projekty, więc mamy dużą swobodę w tworzeniu teledysków. Często poświęcamy na to czas i energię, bo możemy zrobić teledysk do niemal każdej piosenki, na którą mamy pomysł.
A jak wygląda Wasza praca przy teledyskach? Jak się współtworzy te obrazy?
Natalia Grosiak: Czasem dostajemy gotowy scenariusz, jak przy teledysku do „Kocham do kości”, gdzie Konrad Śniady zaprezentował nam świetny pomysł. Czasem to ja mam pomysły, a reszta ekipy pomaga je zrealizować. Kluczowe jest zaufanie i wspólne działanie. Kamil Śniady i Nela Głogowska to para, która współpracuje z nami przy tej płycie. Ich pomysły są świeże, a nasze wspólne działania sprawiają, że powstają naprawdę wspaniałe obrazy.
W jaki sposób powstał teledysk do „Wrony”? To szczególny utwór, który ma dodatkowe przesłanie właśnie ukazane w klipie.
Natalia Grosiak: „Wrony” to piosenka, którą nagrałam z Dawidem Tyszkowskim. Chcieliśmy zwrócić uwagę na ważny temat – ochronę wron i innych dzikich ptaków. Zorganizowaliśmy zbiórkę pieniędzy na rzecz Wrocławskiej Ekostraży, która opiekuje się, m.in. wronami. Wrony są bardzo mądrymi ptakami, ale niestety nie cieszą się tak dużą popularnością jak psy czy koty, dlatego zbiórka nie idzie tak szybko. Chciałam, żeby ta piosenka miała głębszy sens, dlatego też postanowiliśmy powiązać ją z taką akcją. Choć przecież tekst utworu ma zupełnie inny sens.
Płyta „Nie umiem tańczyć” wydaje się być pełna kontrastów. Mamy na niej zarówno piosenki pełne energii, jak i te bardziej intymne i refleksyjne. Myślisz, że to najbardziej różnorodna płyta Mikromusic?
Natalia Grosiak: Tak, zgadzam się, że to chyba najbardziej różnorodna płyta Mikromusic. Widać to szczególnie w tych bardziej radosnych utworach, co rzeczywiście stanowi pewną nowość, bo wcześniej przeważały te bardziej melancholijne piosenki. Zawsze pisałam o smutkach, o tym, co trudne, ale w ostatnich latach naprawdę pracowałam nad sobą i to dało efekty – na tej płycie czuć dobre wibracje.
Skoro mówimy o tej różnorodności, to na pewno nie sposób pominąć utworu „Jestem rzeką”, który jest bardzo głęboki i również niesie ważne przesłanie.
Natalia Grosiak: Wszystko to wynika z głębokiej wrażliwości na to, co dotyczy naszej planety. Wiele sytuacji nie jest mi obojętnych. Mam psy, codziennie spaceruję nad rzeką, jestem świadkiem różnych zjawisk przyrodniczych. A kiedy spotkałam Roberta Rienta, który jest niesamowitym działaczem na rzecz natury, zapytał mnie, czy mogłabym napisać piosenkę dla rzeki Odry, która woła o pomoc. Czułam, że muszę to zrobić, że nie mogę przejść obok tego obojętnie. I tak powstała ta piosenka. To było dla mnie ogromne wyzwanie, ale także spełnienie. Teraz wspieram kampanię na rzecz uznania rzeki za osobę prawną. W czasie koncertów zbieramy podpisy pod obywatelskim projektem ustawy, która miałaby nadać Odrze osobowość prawną.
Czy mogłabyś opowiedzieć, dlaczego zaśpiewałaś tę piosenkę z dziewczynami – Bovską, Belą Komoszyńską i Marceliną? Co chciałaś przez to podkreślić?
Natalia Grosiak: Chciałam, żeby ten utwór miał jeszcze głębszy przekaz wzmocniony przez kobiecą energię. To była wspólna praca, taki rodzaj siostrzeństwa, które jest w tym utworze i nadaje mu siłę. Ta wspólna energia przyniosła naprawdę ogromną moc.
Wspomniałaś wcześniej, że mieszkasz na przedmieściach Wrocławia, blisko natury. Czy to właśnie mocniej wpływa na Twoje postrzeganie świata i twórczość?
Natalia Grosiak: Zdecydowanie tak. Mieszkam blisko rzeki i to bardzo wpływa na moją wrażliwość. Czuję się częścią ekosystemu. Właśnie to, że mam 200-letni dąb, który dosłownie rośnie w moim domu, czuję, że jestem częścią tego naturalnego porządku. Codziennie wychodzę na spacer, obserwuję przyrodę i to daje mi ogromną inspirację do tworzenia.
Ekologia i świadome podejściu w wielu kwestiach jest też widoczne w fizycznym wydaniu albumu „Nie umiem tańczyć”. Jakie dokładnie decyzje podjęliście przy produkcji tej płyty, aby była bardziej ekologiczna?
Natalia Grosiak: Okładki płyty są wydrukowane z papieru z recyklingu, co było droższe, ale to była nasza świadoma decyzja. Postanowiliśmy też nie foliować płyt, żeby zmniejszyć wpływ na środowisko. Płyty sprzedajemy na koncertach i przez naszą stronę, a winyle są wytłoczone z odpadów, a więc to bardzo ekologiczne wydanie, które ma przełożenie na to, jak ten winyl wygląda. Przez to każdy ma nieco inny kolor.
Chciałabym zapytać też o piosenkę „Marianna”. Mówiłaś, że to o Twojej babci, czy mogłabyś opowiedzieć więcej o tej historii?
Natalia Grosiak: Tak, to moja babcia, Marianna, z którą miałam swoistą więź. Wspomnienia o jej dzieciństwie, o trudach, które przeżyła, o miłości, która nigdy się nie spełniła – to wszystko jest zawarte w tej piosence. Moja babcia była niesamowitą osobą, zawsze tęskniła za ukochanym, który z którym została rozdzielona w czasie wojny i nigdy do siebie nie wrócili. To była taka mocna, pełna emocji historia, którą chciałam opisać, bo była naprawdę silnym elementem mojego życia.
Piosenki na tej płycie są bardzo osobiste. Zastanawiam się, czy udało Ci się w tym albumie wyrazić coś, czego wcześniej nie miałaś odwagi pokazać?
Natalia Grosiak: Na tym albumie jest dużo moich osobistych historii, ale jednocześnie chciałam pokazać, że każdy ma swoją drogę, swoje emocje i nie wszystko musi być idealne. Ujęłam to też w piosence „Wkurzasz mnie”, która jest o trudach życia w związku, o tym, jak ważna jest praca nad sobą, ale też nad relacją. Miłość wymaga ogromnej pracy i zaangażowania. To nie jest łatwe, ale warto się starać.
Czy wciąż myślisz o swojej solowej płycie?
Natalia Grosiak: Tak, od dawna myślę o solowej płycie. Chciałabym w końcu wyrazić siebie w 100%. Mikromusic to moje serce i dom, ale czasami mam potrzebę, żeby zrobić coś zupełnie swojego, spróbować czegoś innego. Pracuję teraz nad solową płytą, ale chwilowo skupiłam się na Mikromusic, bo musiałam doprowadzić do końca projekt – „Nie umiem tańczyć”. Po tej przerwie wrócę do pracy nad solowym projektem.
Rozmawiał: Łukasz Dębowski