Didi Hamper – „Kamieniem” [RECENZJA]

Nasz ocena

Didi Hamper swoją przygodę z muzyką rozpoczęła jeszcze w latach 90. Teraz artystka powraca w nowej odsłonie, wydając debiutancki album. Płyta dostępna jest w serwisach cyfrowych, na cd oraz winylu. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.

fot. okładka albumu

Recenzja płyty „Kamieniem” – Didi Hamper (2025)

Podobno żyjemy w czasach, w których tekst w piosenkach nie ma już takiego znaczenia. Pisze niemal każdy, bo też każdy chce się w pełni podpisywać pod swoją twórczością. Często bywa to zgubne, no chyba, że faktycznie nikt już nie słucha tekstów. Byłaby to gorzka prawda. Na szczęście zaprzeczeniem tego jest debiutancki album Didi Hamper, gdzie istotą są szlachetnie podane słowa, których nie da się nie słuchać. Właściwie każdy utwór na płycie „Kamieniem” jest stworzony do słuchania i nawet jeśli przez chwilę ucieknie nam przekaz, to za chwilę łapiemy się na tym, że znów zaczynamy… mocniej odbierać treść. Czyż to nie jest wartość sama w sobie, dzięki której warto sięgnąć po ten album?

Trochę to niemodny zestaw utworów, osnuty żywym brzmieniem instrumentów, gdzie na równym poziomie odbieramy słowo, dźwięk i wokal. Każdy aspekt związany z piosenką jest więc ważny. Dlatego żaden element połączony z tym projektem nam nie ucieka, bo nic nie chowa się za przesadzoną aranżacją czy za przeprodukowaniem całości. Tutaj następuję artystyczna czystość, która wiąże się z jasnością przekazu, niesionego na mocnym wokalu artystki. Przez to materiał jest bardzo równy, ładnie wyważony, a jednocześnie na tyle emocjonalny, bo odbierać go w indywidualny sposób.

Wracając do muzyki, należy wspomnieć o wszystkich, którzy wzięli udział w tym przedsięwzięciu, a są nimi: pianista jazzowy Oskar Stabno (fortepian i aranżacje), Kasia Szmidt-Przeździecka (kontrabas) oraz Władek Rajewski (perkusja). Ich obecność wystarczyła, żeby nadać artystycznego – i to bez wydumania – tonu wszystkim propozycjom. Jazzujący charakter jest wpisany w strukturę poszczególnych kompozycji, czuć w tym jednak nutkę piosenki aktorskiej, swingu, może nawet muzyki kabaretowej. Natomiast czytelnie postawiona melodyka sprawia, że nic nie jest przesadzone, przerysowane czy iluzyjne. Dlatego tak bardzo jest to bliskie twórczości nieocenionej Edyty Geppert, choć przecież Didi ma tak wiele charyzmy, że nie ma sensu porównywać ją z kimś innym.

Odnosząc się do przekazu trzeba nadmienić, że część tekstów należy do samej wokalistki, a wybrane to wiersze Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, której jest ona ogromną fanką. Mamy też rodzynek w postaci tekstu Kazimierza Przerwy-Tetmajera („Od zawsze”). Słychać, że artystka posiada wyczucie w tej materii, bo słowa nie są wybrane z przypadku, a więc doskonale łączą się z głębszą ideą tego projektu. Dlatego nawet kolejność prezentowania ich ma swoje uzasadnienie – warto wręcz odszukiwać w tych utworach śladów, które doprowadzą nas do pełniejszej historii o… życiu. I to taką uniwersalną, bo niby nie są to nasze słowa, a szybko stają się nam z jakiegoś powodu bliskie. Na tym polega definicja dobrej twórczości – jeśli w niebanalnych słowach jesteśmy w stanie odnaleźć kawałek własnego losu, to już jest to sukces. A te piosenki nam w tym właśnie pomagają.

To nie jest tak, że należy brać ten album bezkrytycznie, bo pewnie można się przyczepić, że wokalistka czasem… za mocno, za bardzo, ze zbyt dużą siłą prezentuje niektóre utwory (ciut przesadzony wokalnie „Niżej niż wszystko” i „Kamieniem”). Nie da się jednak ukryć, że twórczyni przykładała dużą wagę do odpowiedniej interpretacji, czasem też większej ekspresji. Poza tym mamy do czynienia z mezzosopranem (absolwentka wydziału wokalnego Akademii Muzycznej im. I.J Paderewskiego w Poznaniu), choć tylko w jednym momencie dostaliśmy klasyczny – jakże cudny – motyw, związany ze śpiewem operowym („Madame Butterfly”).

Wiele lat musieliśmy czekać na autorską twórczość Didi Hamper, ale jedno jest pewne – to album, który choć niemodny w dzisiejszych kryteriach mainstreamowych, potrafi porwać swoją znaczącą siłą wyrazu. Przyciąga też uwagę bogatym kolorytem muzycznym, który poprzez osobowość artystki staje się czymś jeszcze bardziej interesującym. Jednocześnie płyta „Kamieniem” jest w kontrze do przekonania, że tekst w dzisiejszych czasach przestaje być ważny. I dlatego tej twórczości w takim formacie artystycznym nie da się nie słuchać. To piosenki dla świadomego, dojrzałego, a przede wszystkim otwartego słuchacza.

Łukasz Dębowski

 

Leave a Reply