
„Wycieczka poza symulację” – taki tytuł nosi nowy album zespołu Koniec Listopada. To doskonała propozycja dla fanów potężnego brzmienia rockowego. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.
Recenzja płyty „Wycieczka poza symulację” – Koniec Listopada (2025)
To, że autentyczna muzyka rockowa płynie we krwi zespołu Koniec Listopada, nie jest żadnym odkryciem. Ważniejsza staje się umiejętność nadania świeżości własnym poczynaniom, które mocno osadzone są w czytelnym przekazie, bez którego ich twórczość nie miała by takie siły przebicia. Potwierdzeniem tego jest ich nowy album „Wycieczka poza symulację”, gdzie siarczyste dźwięki zderzają się z dogłębnymi w swej wymowie tekstami, podrasowanymi charakterystycznym wokalem Pawła Ulity.
Całość tworzy skondensowaną materię, która odnosi się do klasycznego brzmienia rockowego, gdzie ważne miejsce zajmuje punkowy sznyt i alternatywnie skondensowany konkret artystyczny. Ta płyta opasła jest więc od doskonale skonstruowanych kompozycji, które poza prostą rytmiką, zaskakują surowym brzmieniem, idącym daleko poza komercyjny nurt, nawet ten związany z muzyką gitarową (zupełnie szalony „Efekt Diderota”). Nie ma tu balladowych grymasów ani piosenkowych umizgów, które miałby złagodzić charakter albumu, co nie oznacza, że grupa nie starała się znaleźć pomysłu na ujarzmienie każdego utworu.
Dzięki temu poszczególne akcenty nie zmywają się w jedną, nic nie znaczącą masę, która ma oddać jedynie pewien ładunek energetyczny. Nic z tych rzeczy. To przemyślana formuła, naszpikowana wieloma czynnikami związanymi z potężnym, rockowym „łomotem”. Czuć w tym zawodowstwo i dojrzałość, wynikającą z tego, że panowie od wielu lat starają się kształtować taką muzykę na własnych zasadach.
To nie garażowy band, który dopiero zaczyna tworzyć, po omacku podążając w stronę rock’n’rolla, ale świadoma wypowiedź artystyczna, pełna ciekawych niuansów (głęboki brzmieniowo i harmonijnie „Shell shock”). Sama produkcja nie jest bezpiecznie ugładzona, co znów sprawia, że każdy numer trafia bezpośrednio (bardzo naturalnie) do słuchacza. Stąd ściany dźwięków stapiają się z refleksyjnym klimatem, którym udało się im obudować niemal każdy utwór, nawet jeśli przytrafia się trudniejsza przeprawa przez gąszcz potężnych riffów gitarowych („Bilet na arkę”).
Teksty bezkompromisowo odnoszącą się do iluzorycznego świata, w którym żyjemy, co sugeruje już sam tytuł płyty. Przy okazji słowa wydają się trafnie korespondować z treścią muzyczną (celowy zapis tytułu „cZŁOwiek”). Rozczarowanie światem, ludzkością, ale też podkreślenie tytułowej „symulacji”, w której żyjemy oraz idąca za tym refleksyjność – to wszystko ma swoje odzwierciedlenie w tych propozycjach. Można więc mówić o szerszej koncepcji, kryjącej się w przekazie.
Solidny to zestaw utworów, który pochłania od pierwszych dźwięków. I nawet jeśli nie jest to do końca równy album, gdy weźmiemy pod uwagę same kompozycje, to porywa on energetycznym, solidnie ukształtowanym brzmieniem. Należy się więc zespołowi Koniec Listopada duży szacunek za konstruktywne ukierunkowanie utworów, które po prostu są o czymś. A pełne zawodowstwo im w tym tylko pomaga. „Wycieczka poza symulację” to projekt wyłącznie dla miłośników rockowej intensywności.
Łukasz Dębowski