
25 stycznia w łódzkim klubie Wooltura odbył się przedostatni koncert Mikołaja (Meek, oh Why?), który promował jego najnowsze wydawnictwo – „Wszystko w swoim czasie”.
fot. Adrian Kaczmarek
W 2022 roku Meek, oh Why? grał w innym składzie we wrocławskim Starym Klasztorze, gdzie przybyło około 300-350 osób. Parę miesięcy później wystąpił także na Open’erze.
Jednak obecna trasa z Biesami (synthy / klawisze) i Olafem Rykałą (perkusja) jest inna, kameralna. Brak tutaj setek ludzi, a bardziej około 50-90 osób, które wiedzą dla kogo i jakiej muzyki przybyli na to wydarzenie. Można pomyśleć, że Mikołaj postawił na kameralne grono, a więc bycie bliżej ze słuchaczami, tworząc klimat początków każdego zespołu, gdzie słuchaczami była oddana garstka.
Względem „dawnych” czasów, różni się też sposób prowadzenia koncertu albo inaczej, to gdzie Meek jest na scenie – stałe przemieszczanie się po scenie, co pasuje do bardziej energetycznych, żwawszych kompozycji. Nie zmienił się jednak główny element: anegdotki o kawałkach ze strony Mikołaja.
A jak prezentowała się lista utworów? Złożona była głównie z najnowszych numerów. Prócz mojego ukochanego, podniosłego „Wspaniałego świata”, usłyszeliśmy między innymi: „Złote Łezki”, „Zoo”, „Przeszłość” czy „Nie ma szans”.
Wcześniej ciężko było mi się przekonać do najnowszego albumu. Była to dla mnie zbyt duża rewolucja w twórczości Mikołaja. Jednak dając sobie trochę czasu, wsłuchując się w teksty i czując tę energię na koncercie we Wrocławiu, w końcu lody zostały przełamane i zacząłem czuć ten album (zapewne za jakiś czas na naszym portalu pojawi się recenzja).
To dynamiczniejsza i mniej melancholijna muzyka, rzec mogę, optymistyczna, której liryka skupia się bardziej na życiu Mikołaja. Jednak i słuchacz może się z tym utożsamić, dlatego tak dobrze całość wypada na koncertach, zwłaszcza iż czuć realną chemię między muzykami, a więc chęć wspólnego grania.
Z poprzednich albumów, znalazło się miejsce dla „Nocnego nieba” (z delikatnie przearanżowaną kompozycją, nadal dobrze „wchodzi”), do którego mam ogromną słabość, a także dla „Zachodu”.
Koncert może i nie trwał zbyt długo – Mikołaj stawia obecnie na ponad godzinne gigi (z dwoma bisami „Zoo” i „Przeszłość”) – to zdążył dostarczyć wielu głębokich przeżyć i emocji, stając się swego rodzaju energetyczną pigułą.
Adrian Kaczmarek
fot. Adrian Kaczmarek