Piotr Smała – „PIOTR SMALA EXPERIENCE” [RECENZJA]

Nasz ocena

„Ja, Kurt i Jimi nagraliśmy w sumie całkiem fajny album…” – tymi słowami Piotr Smała definiuje swój nowy album zatytułowany „PIOTR SMALA EXPERIENCE”, który ukazał się 6 stycznia 2025 roku. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.

fot. okładka albumu

Recenzja płyty „PIOTR SMALA EXPERIENCE” – Piotr Smała (2025)

Piotr Smała to artysta niezależny, który od wielu lat działa daleko poza mainstreamem, tworząc projekty niestandardowe, wymykające się łatwym klasyfikacjom, a więc zupełnie pozbawione naśladownictwa. Dowodem na to jest jego nowy album zatytułowany „PIOTR SMALA EXPERIENCE”, wykraczający poza standardy związane z muzyką rockową, choć można w jego twórczości zauważyć przyjętą formułę, która oparta jest na tradycji gitarowej. Wszystko dzieje się jednak bez wyraźnego naznaczania własnych dokonań śladami, które bezpośrednio kojarzą nam się z czymś, co już znamy. Do tego dochodzi brud kompozycyjny, wyjście poza czytelną melodię oraz porzucenie typowych „inklinacji” wokalnych.

Tym razem artysta stworzył zbiór utworów nieco abstrakcyjnych, jakby celowo uciekających w mało przystępną formułę. Za to zawarł w nich myśl największych twórców rocka, którzy nigdy nie pławili się w mainstreamowej pospolitości, chcą działać wyłącznie na własnych zasadach. Jak mówi sam twórca: „PIOTR SMALA EXPERIENCE” jest wypadkową, esencją pracy trzech genialnych umysłów: Kurta, Jimiego oraz mojego. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, kogo Piotr przywołał na potrzeby tego wydarzenia, czerpiąc z daleko posuniętej inwencji. Inspiracje są więc zacne, może nawet nieco kontrowersyjne, bo stawianie się na piedestale z takimi twórcami wywołuje mieszane uczucia.

Pewne działania na tej płycie miejscami mogą wydawać się chaotyczne, ale w szerszej perspektywie tworzą przemyślaną i głęboką w swym wymiarze konstrukcję. A to, że nie jest przystępnie należy traktować jako wyraz bezkompromisowości i zupełnej wolności twórczej (nie odtwórczej). Smała zawsze poruszał się w przestrzeni alternatywnej, związanej – mniej lub bardziej – z rockiem (wcześniej wiele czerpał też z elektroniki), tworząc własną niszę, będącą poza zasięgiem mediów, a często też większej słuchalności. To pozwoliło mu jednak wykształcić pewien styl, który pomimo odmienności różnych projektów, zawsze posiadał wspólną część.

Przy tym albumie czujemy młodzieńczą energię, która wydaje się formą buntu, niezgody na pewne prawa rządzące światem. Przekorą jest już użycie trudnych do zrozumienie tytułów poszczególnych propozycji, poniekąd stanowiących szyfr do muzycznego świata artysty. Do tego dochodzą zaczepnie odśpiewywane teksty, których przekaz niełatwo jest wyłapać. Trzeba wejść pod skórę tych kompozycji, żeby określić ich pełniejszy sens, jakby celowo zakłócany przez Piotra („sonyquary”). Nie wszystko staje się jednak nadmiernie skomplikowane, choć pewna wieloznaczność muzyczna daje o sobie znać niemal w każdym momencie („lizyta”).

Wracając do tekstów są to często luźne myśli – parę rzuconych słów, będących strzępkami emocji. Czasem też pojawia się kilka przemyśleń związanych z zagubieniem („ubyduzi”). Wiele z nich posiada zwięzłą wymowę, co wynika z krótkiego trwania poszczególnych utworów.

„PIOTR SMALA EXPERIENCE” to przy okazji forma pewnego protestu przeciwko zastojowi na rynku fonograficznym, przewidywalności, braku podejmowania ryzyka i układności pod sztucznie wykreowane trendy. Twórca jest jednostką niepokorną, tworzącą poza „wygodnymi” formami muzycznymi, bo czerpie więcej z rocka, hard rocka, może nawet post-punka i nu metalu, przetwarzając to na własny język.

Jednostkowo można doczepić się do technicznego prezentowania motywów, które budują poszczególne utwory, ale w szerszym kontekście ten album ma swoje duże znaczenie. Udało się określić mocniejsze przesłanie, które idzie z emocjami i czymś nieschematycznym, co należy uznać w tym przypadku za największą wartość. Nie każdemu będzie łatwo dotrzeć do sensu tej płyty, co nie znaczy, że takiego nie posiada.

Większe uporządkowanie całości pod bardziej zaawansowany proces producencki mogłoby wydobyć z tego projektu więcej treści, które czasem znikają pod trudną do przyswojenia materią artystyczną. A może to tylko kwestia osłuchania oraz większej akceptacji tego, co proponuje Piotr Smała? Na pewno warto samemu to sprawdzić, próbując odnaleźć potencjał tej muzyki. Nie jest to może najlepszy projekt artysty, ale posiada przepotężną moc, czego wiele z jego wcześniejszych dokonań nie miało.

Łukasz Dębowski

 

Leave a Reply