Michał Zabłocki i Czesław Mozil znają się od dawna, więc naturalną konsekwencją wydaje się nagranie wspólnego albumu – „Chodźmy na ławeczkę”. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tej płyty.
Recenzja płyty „Chodźmy na ławeczkę” – Zabłocki & Mozil (Agora Muzyka, 2024)
O ile Czesława Mozila nie trzeba nikomu przedstawiać, o tyle Michała Zabłockiego nie każdy może kojarzyć. A jest on przede wszystkim poetą – napisał mnóstwo tekstów do znanych przebojów, m.in. Grzegorza Turnaua, ale także piosenki na debiutancki album Czesława („Debiut”). W 2023 roku artysta postanowił mocniej zaznaczyć swoją obecność, tworząc projekt pod nazwą Zabłocki Osobiście, czego efektem było nagranie tego, jakże ciekawego albumu – „Chodźmy na ławeczkę”.
Oczywistością jest, że ważne miejsce we wszystkich piosenkach zajmują słowa, ale równie istotna jest prezentacja, a co za tym idzie – przekaz. Nie wszystko na tej płycie należy traktować poważnie – autor lubi „puścić oko” do słuchacza, prezentując w słodko-gorzki sposób swoje różne spostrzeżenia. Za każdym tekstem kryje się jednak przemyślany wątek przewodni i poetycka składnia, przez co nic nie razi nadmiernie pospolitym charakterem.
Często są to szybko zapadające w pamięci krótkie opowieści, które w sposób wyszukany dopominają się naszej uwagi. Słowa mają moc sprawczą, a ważna staje się także symbolika poszczególnych znaczeń („Ławeczka”). Wszystko posiada inteligentnie uformowaną strukturę, wraz z muzyką tworzącą dojrzałą, ale pozbawioną patosu sytuację artystyczną. Nie zawsze są to ascetyczne kompozycje, bo oprócz organicznych brzmień trafiają się motywy wysnute na dźwiękach klawiszy (podbity fajnym pulsem utwór – „Drzemy koty”).
Za produkcję odpowiadają muzycy, którzy są przyjaciółmi twórców tego projektu, czyli Artur Malik (produkcja muzyczna, perkusja), Adam Drzewiecki (produkcja muzyczna, instrumenty klawiszowe), Filip Kuncewicz (miks i mastering) oraz Tomasz Banaś (gitary). Dobrze, że brzmienie potrafi podkreślić zabawny charakter niektórych historii, bo to tworzy dosyć znamienny koloryt całego wydarzenia („Tak i nie”). To znów pokazuje, że całość powstała bez napinki stworzenia czegoś wielkiego, a dzięki temu każda propozycja posiada swój naturalny, często zupełnie lekki wydźwięk („Kto by pomilczał”), co nie znaczy, że nie dostajemy „poważniej” ukształtowanych motywów muzycznych („Jesteś hitem”).
Jak mówią artyści: „mamy Wam coś do przekazania. Coś bardzo konkretnego i praktycznego. O tym jak żyć i nie zwariować w dzisiejszym świecie.” I w sumie to jest najlepsza kwintesencja tego, co można usłyszeć w tych jedenastu starannie ukazanych utworach. Album Czesława Mozila i Michała Zabłockiego, to odtrutka na popową zwyczajność i banał kryjący się za bezwartościowymi słowami, których dookoła jest bardzo wiele. Na płycie „Chodźmy na ławeczkę” wszystko ma po prostu swój głęboki sens, nawet jeśli sama kompozycja bywa niekiedy minimalistyczna.
Łukasz Dębowski