„Aspekt osobisty i emocjonalny jest najważniejszy” – Syndyba [WYWIAD]

18 października 2024 ukazał się – pod naszym patronatem medialnym – pierwszy album projektu Syndyba. Ich muzyka łączy z sobą minimal jazz, neoclassical czy idiom skandynawski. Zapraszamy na naszą rozmowę z połową duetu, czyli Miłoszem Bazarnikiem.

fot. materiały prasowe

Może na początek dosyć banalne pytanie, ale jak to się stało, że trafiliście na siebie, czego efektem było powstanie nowego projektu Syndyba? Jaka była geneza powstania zespołu?

Z Łukaszem znamy się już jakiś czas. Gramy razem bardzo często. Gra także w moim trio i kwintecie, z którym wydaliśmy płytę „New Market” w 2022 roku. Bardzo dobrze się znamy – i muzycznie oraz poza też. Mamy dobry vibe pomiędzy sobą. Dobrze się razem spędza czas. Natomiast sam projekt/zespół Syndyba powstał z mojej inicjatywy.

Jest tak na prawdę jakąś potrzebą poradzenia sobie z trudnymi sytuacjami, a w moim przypadku ze stratą drugiego nienarodzonego dziecka. Szukałem muzyki, wyrazu siebie i ukojenia emocji z tym związanych.

W jaki sposób jako duet szukaliście wspólnej przestrzeni muzycznej, która będzie podstawą Waszego pierwszego albumu?

 Szukaliśmy dobrego połączenia moich kompozycji, melodii, harmonii razem z perkusją, ale żeby nie była ona tylko dodatkiem rytmicznym/motorycznym, a dodawała swój koloryt, brzmienie. Sporo czasu na to poświęciliśmy.

 

 Czy można mówić o jakichś założeniach względem tego albumu, które stały się odzwierciedleniem Waszej wspólnej wizji artystycznej?

 Wszystko zaczęło się od moich kompozycji i pomysłów, a podstawowym założeniem było utrzymanie tej nieokreśloności gatunkowej muzyki, podbicie emocji danej kompozycji lub utrzymanie spokoju. Żeby oba instrumenty współistniały razem, nie przeszkadzały sobie, a uzupełniały się wzajemnie.

 Co według Was jest największą wartością tego albumu? Czy jest jakiś osobisty aspekt, za który cenicie ten materiał?

 Myślę, że tak. Ten aspekt osobisty i emocjonalny jest najważniejszy.  Ale też mamy nadzieję, że uniwersalność tych emocji pomoże w odnalezieniu swoich historii w naszej muzyce.

 “syndyba” to słowo wykrzykiwane przez 2 letniego synka, Stanisława jako wyraz niepohamowanej radości i szczęścia. Czy można w takim razie powiedzieć, że największą inspiracją dla twórczości zespołu jest po prostu wszystko to, co nas otacza w aspekcie emocjonalnym, czysto ludzkim?

 Dokładnie tak. Myślę, że wielu artystów czerpie inspirację po prostu z życia, zdarzeń – tych dobrych i złych, ale i tych pozornie błahych. To wywołuje emocje, a je staramy się każdy jakoś przetworzyć. Ja akurat muzycznie.

 

 Czy Syndyba wyłącza Was na jakiś czas z innej działalności artystycznej? I gdzie umieścilibyście ten album, biorąc pod uwagę inne projekty, które dotychczas tworzyliście?

 Oj nie wyłącza, choć na pewno moje zaangażowanie jest przekierowane na ten projekt. W międzyczasie dalej gramy koncerty w trio czy w kwintecie – najbliższy 9 listopada na Sącz Jazz Festival razem ze Stanisławem Słowińskim, a więc skład niemal jak z płyty „New Market”.

 Czy potrafilibyście określić, czym wyróżnia się muzyka Syndyby na tle tego, co ukazuje się obecnie na polskim rynku muzycznym w podobnych gatunkach? Czy w ogóle śledzicie to, co obecnie dzieje się w polskiej muzyce?

 Śledzimy, choć w podobnym stylu i składzie nie znajduję polskich odpowiedników. Jest sporo artystów tworzącym w stylu neoclassical, czy lekko podobnym, ale liczę, że nasz styl będzie się wyróżniał.

 W materiałach prasowych można przeczytać, że Wasza muzyka jest bliska klimatom londyńskiej Gondwana Records. Czy moglibyście wskazać czego słuchacie, a tym samym jacy wykonawcy stanowią dla Was źródło inspiracji?

 Hania Rani, Svaneborg Kardyb, Hvalfugl oraz Mammal Hands. Tych czterech wykonawców bardzo często słuchałem ostatnim czasem. Troszkę więcej też sięgałem po bardziej popowo-alternatywną polską muzykę: Patrick The Pan, Natalia Przybysz czy Kaśka Sochacka. No i oczywiście dalej Aaron Parks! Świetną nową płytę wydał!

 

fot. okładka płyty

 Jakie są Wasze dalsze plany związane z działalnością Syndyby? Czy macie już jakieś pomysły, które będą rozwinięciem Waszego albumu?

 Na tym etapie chcemy dobrze wypromować album i zagrać sporo koncertów w 2025 roku. Pomysły na nowe utwory są, więc mamy nadzieję, że na drugą płytę nie będzie trzeba długo czekać. Jednak szybciej powinniśmy nagrać live session z jakiegoś pięknego miejsca.

Koncerty wydają się naturalną częścią Waszej działalności. Jak materiał z Waszej pierwszej płyty będzie prezentował się na koncertach? I czy będzie to przełożenie tego, co można znaleźć na albumie?

 Materiał z płyty gramy często w bardziej rozbudowany sposób – improwizacja, czy formy utworów się otwierają.

 Co byłoby dla Was największym sukcesem związanym z pierwszym albumem Syndyby?

Koncerty, wyświetlenia, sprzedane płyty – wiadomo to ważne i bardzo potrzebne, ale największym sukcesem będzie takie przywiązanie słuchacza emocjonalne do tej muzyki, odnalezienie siebie i potrzeba otulenie się naszą muzyką. Tego bym chciał, bo po to (dla siebie) pisałem te kompozycje…

ii chętnie zagralibyśmy support przed Hanią Rani! 😉

 

Syndyba – “Syndyba” [RECENZJA]

Leave a Reply