„Fascynacja sceną towarzyszy mi od najmłodszych lat” – Maks Kubiś [WYWIAD]

Maks Kubiś to aktor i muzyk o znaczącym dorobku teatralnym, muzycznym i filmowym, głównie w USA, gdzie spędził blisko 8 lat. O jego muzycznej drodze, nowym singlu „Nie potrzebny jest”, a także dziecięcej fascynacji Michaelem Jacksonem, ale nie tylko, możecie się dowiedzieć z naszego wywiadu z artystą.

fot. Marek Zimakiewicz

Jaka była geneza powstania Twojego nowego singla “Nie potrzebny jest”? I czym jest na dzień dzisiejszy ten utwór, jeśli weźmiemy pod uwagę całą Twoją działalność muzyczną?

Podobnie jak w przypadku wcześniej wydanych piosenek, „Niepotrzebny jest” to zbiór moich przemyśleń i emocji, które przekształciłem w muzyczną całość. Piosenki to taki mój muzyczny pamiętnik, za którym kryją się konkretne sytuacje, osoby i uczucia z mojego życia. W dzieciństwie miałem skłonność do zbierania różnych rzeczy, przez co mój pokój przypominał bardziej muzeum lub graciarnie niż typową dziecięcą przestrzeń. Na szczęście z czasem to minęło. Prawie 10 letnia emigracja stanowczo wymusiła ode mnie rozsądne gromadzenie przedmiotów, więc zamieniłem zbieractwo na kolekcjonowanie wspomnień.

Bardzo lubię zdjęcia, ale uważam, że niektóre chwile, a zwłaszcza emocje, można jeszcze precyzyjniej uchwycić poprzez piosenki. „Niepotrzebny jest” to dla mnie szczególnie ważna piosenka, ponieważ porusza temat fałszywego przekonania, że do podejmowania ważnych decyzji w życiu potrzebujemy znaków, potwierdzeń lub aprobaty kogoś, aby te decyzje były właściwe. W rzeczywistości to my sami nadajemy sens naszym decyzjom i relacjom – nie potrzebujemy zewnętrznych sygnałów, aby działać. Mamy prawo wziąć sprawy w swoje ręce, oczywiście z pełną świadomością konsekwencji. To piosenka o mojej powściągliwości w decydowaniu o sobie, ale – jak to bywa z piosenkami, i za to je uwielbiam najbardziej – być może okaże się, że nie jest to tylko moja historia.

Dopełnieniem tego utworu jest teledysk. Czy mógłbyś powiedzieć kilka słów na temat jego realizacji i pomysłów w nim zawartych?

Realizacja teledysku do „Niepotrzebny jest” była logistycznie prostsza niż do wydanej w sierpniu „Zapominajki”, głównie dlatego, że byłem jedynym bohaterem. Pierwszym pomysłem był prosty kolaż muzyczno-wizualny, w którym gram na różnych instrumentach, ale wydawało się to nudne. Wtedy Julian Gaca, producent muzyczny, z którym współpracuję, zadzwonił do mnie o 1:30 w nocy z nowymi pomysłami, które wpadły mu do głowy chwilę wcześniej. Dzięki jego inspiracji o 3 rano miałem gotowy, znacznie ciekawszy scenariusz z większą ilością ujęć i osią fabularną. „Lepiej późno niż wcale” – to właściwe stwierdzenie podsumowujące tamtą sytuację. Jakub Marsky, operator, entuzjastycznie przyjął zmiany, mimo że były wprowadzane w ostatniej chwili, i dał z siebie wszystko. Co za dream team!

Fabularnie teledysk jest bardzo symboliczny, pozostawiając wiele niedopowiedzeń i możliwość stworzenia własnej interpretacji. Warto zwrócić uwagę na motyw cofania się i odwrotności niektórych kadrów. Brak zmian w życiu, ryzyka, brak rozwoju, stagnacja – czy można zaryzykować stwierdzenie, że w takich przypadkach człowiek zaczyna się cofać?

Jak to się stało, że trafiłeś na Juliana Gacę, Filipa Łuczaka oraz Marcina Gajko, z którymi stworzyłeś ten utwór? Czy proces twórczy w tym przypadku był dla Was z jakiegoś powodu interesujący?

 Julian Gaca to muzyk i producent o niesamowitej wrażliwości i kreatywności, a Filip Łuczak to jeden z najbardziej zdyscyplinowanych i pracowitych perkusistów, jakich spotkałem. Nie poznałbym ich, gdyby nie Michał Wróblewski, z którym zaprzyjaźniłem się po powrocie do Polski podczas pandemii. Michał to świetny realizator muzyczny i bardzo wartościowy człowiek, z którym mamy na koncie wiele wspólnych projektów muzycznych i przegadanych nocy. Z Julkiem i Filipem pracujemy blisko dwa lata, grając razem koncerty i współprodukując moje piosenki. Coraz częściej zdarza nam się również realizować projekty dla innych.

Julkowi wysyłam swoje nocne „wypociny” – wstępne dema i zarysy piosenek, które wspólnie przekształcamy w gotowe utwory. Julek ma niesamowity talent do harmonii i jest bardzo wyedukowanym producentem, co sprawia, że współpraca z nim to nie tylko świetna zabawa, ale też lekcja produkcji. Filip z kolei dba o sferę rytmiczną – czasem bardziej pasuje zaprogramowany beat, innym razem żywe bębny, a Filip zna się na rzeczy i doskonale potrafi jedno i drugie.

“Niepotrzebny jest” był miksowany przez Marcina Gajko. Jest on legendą realizacji dźwięku w Polsce dla nas wszystkich. Od dłuższego czasu marzyłem o współpracy z nim i w końcu miałem okazję to zrealizować. Polecam podcast „Strachowi w oczy”, gdzie możecie posłuchać rozmowy z Marcinem i przekonać się, że oprócz bycia wybitnym fachowcem, jest też człowiekiem o ogromnej wrażliwości.

 

fot. Konrad Kędzior

Co według Ciebie jest największą wartością nowego singla „Niepotrzebny jest”? Za co przede wszystkim go lubisz?

Lubię go przede wszystkim za to, że powstał w sposób naturalny, bez presji… z potrzeby serca. Napisałem go późnym wieczorem, w ciszy, mając obok jedynie akustyczną gitarę, którą delikatnie zakłócałem ciszę nocną. „Niepotrzebny jest” jest dla mnie takim wewnętrznym manifestem nadchodzących zmian, kiełkującym marzeniem, które pragnę zrealizować.

Niektóre piosenki potrzebują czasu, by się „wyhodować” i to też ma swoją wartość, ale tym razem poszło szybko.

Na ile ten utwór oddaje charakter Twoich dalszych poczynań muzycznych? Czy pracujesz może nad większym projektem muzycznym, czego zwieńczeniem będzie wydanie całego albumu?

„Niepotrzebny jest” najbardziej przypomina mi mój pierwszy singiel „Koloryt” pod względem struktury i instrumentarium. Cieszę się, że znalazło się tu tyle gitarowych dźwięków – to swoisty powrót do korzeni, bo moja przygoda z muzyką zaczęła się właśnie od gitary.

Mój solowy projekt, Maks Kubiś jest wciąż świeży i nieoszlifowany, dlatego daję sobie przestrzeń na eksplorację, zarówno stylistycznie, jak i w kwestii instrumentarium, a może nawet z czasem gatunkowo. Docelowo chciałbym pracować z różnymi producentami i muzykami, bo wierzę, że każdy może wnieść coś świeżego i pokazać mi swój świat. Mam kilku producentów, realizatorów i muzyków, z którymi chciałbym stworzyć fajne piosenki.

Planuję wydawać utwory regularnie, najlepiej co dwa miesiące, co pozwala mi pracować jednocześnie nad kilkoma piosenkami z różnymi producentami, a także produkować coś solo. Jeśli uda mi się utrzymać tę częstotliwość, płyta powinna pojawić się dość szybko.

 

W przypadku poczynań muzycznych aktorów, często pojawia się pytanie – która działalność artystyczna jest ważniejsza? Czy w ogóle rozgraniczasz te dwie pasje – aktorstwo i muzykę – w jakiś wyraźny sposób, czy bardziej jest to dla Ciebie całość wyrażania siebie od strony artystycznej?

Każda forma działalności artystycznej jest dla mnie ważna. Najlepiej, kiedy mogę połączyć te różne światy, na przykład przy realizacji swoich teledysków. Mam nadzieję, że z czasem będę mógł pozwolić sobie na tworzenie tzw. mini filmów, czyli teledysków z wyraźnym fabularnym zarysem. Moim marzeniem jest grać na deskach teatralnych, występować przed kamerą oraz śpiewać swoje piosenki na scenie. Chciałbym, aby wszystkie te formy równocześnie budowały moje zawodowe życie. Ale nawet jeśli tylko jedna z nich jest obecna w moim życiu, już czuję się spełniony.

Czy pisanie utworów (tekstów) przychodzi Ci łatwo? Dużo czasu poświęciłeś, żeby najnowszy singiel spełniał Twoje oczekiwania?

 Melodie przychodzą mi naprawdę sprawnie. Rzadko zaczynam od pisania tekstu – to zazwyczaj dźwięki inicjują myśl, a czasem wszystko powstaje równocześnie. Stworzenie szkieletu piosenki z wstępnym tekstem wydarza się dość sprawnie. W kolejnych dniach czy tygodniach dopracowuję szczegóły, ale czasem zmiany wprowadzam w ostatniej chwili, już podczas produkcji. Tak było w przypadku tej piosenki – w dniu nagrania wokali zmieniłem kilka słów, bo pojawiły mi się w głowie lepsze rozwiązania.

Jednak w procesie pisania i produkcji piosenek trzeba w pewnym momencie powiedzieć „basta” – to jest gotowe i takie zostaje. W przeciwnym razie można by bez końca zmieniać i udoskonalać swoje pomysły… od tego są przecież alternatywne wersje. (śmiech)

Czy spotkałeś się już z jakimiś opiniami ze strony słuchaczy na temat utworu “Niepotrzebny jest”, które były dla Ciebie osobiście cenne lub interesujące?

Pojawia się wiele pochlebnych opinii, kilka konstruktywnych uwag, a czasem życzenia w stylu: „wrzuć teraz coś bardziej rockowego”. Doceniam, że ludzie dzielą się swoimi przemyśleniami i poświęcają czas, aby nie tylko posłuchać piosenki, ale też się nad nią zastanowić. Najbardziej cieszy mnie, gdy oprócz chwytliwej melodii refrenu, moje piosenki dotykają kogoś emocjonalnie. Wiem, ile razy muzyka innych artystów namieszała mi w głowie, oczywiście w pozytywnym sensie.

Niektóre piosenki potrafiły wywrócić życie milionom ludzi, zmienić ich myślenie – to jest dla mnie niesamowite. Każda namiastka takiego wpływu, to już ogromne zwycięstwo.

Na Twoim kanale YouTube można znaleźć wykonywane przez Ciebie covery. Jaką wartość niosą dla Ciebie własne intepretacje utworów, m.in. Dawida Podsiadły, Artura Rojka i Eda Sheerana?

(śmiech) Tak właśnie zaczęła się moja przygoda na YouTubie. Pewnego dnia, w wynajmowanej salce muzycznej na Clinton Hill na Brooklynie, gdzie nieraz zarywałem noce nad projektami, wysłuchałem świeżo wydanego wówczas albumu „Małomiasteczkowy”. Nagrałem wtedy spontanicznie cover piosenki „Najnowszy klip”, która wpadła mi w uchu, czytając tekst prosto z kartki jako, że dopiero zacząłem się jej uczyć. Kolejne covery były już staranniej przygotowane i bardziej przemyślane – wybierałem albo utwory, które lubię, albo takie, które były stosunkowo nowe, i miałem pomysł na ich ciekawą aranżację.

Kilkukrotnie zaprosiłem do śpiewania ze mną gości, którymi byli moi koledzy I koleżanki ze studiów. Nagrywałem też covery w trakcie podróży, a dzięki mojej małej gitarze elektro-akustycznej było to całkiem wygodne. Te covery są dla mnie również wspaniałą pamiątką – takie muzyczne pocztówki, nagrane m.in. w Singapurze, Tajwanie, Czechach, USA czy Tanzanii. Obecnie koncentruję się na autorskich utworach, ale kto wie – może kiedyś powrócę do tej serii.

Twoja działalność muzyczna wiąże się także z koncertami. Czym są dla Ciebie spotkania z publicznością na żywo i czy na ten rok planujesz jakieś koncerty, na których będziemy mogli usłyszeć chociażby nowy singiel?

Koncerty od zawsze były moją ulubioną częścią muzykowania. Kompozycja i produkcja to zupełnie inny świat, który choć pełen satysfakcji, wymaga głównie samotnej pracy, ciszy i skupienia – czasem wręcz izolacji. Ale gdy możesz dzielić się emocjami przez muzykę z innymi, to jakby przenosić się na inną planetę. I to właśnie ta planeta jest moją ulubioną. Fascynacja sceną towarzyszy mi od najmłodszych lat. Pamiętam, jak w wieku siedmiu lat obejrzałem na VHS zgrany z niemieckiej telewizji koncert Michaela Jacksona z trasy History w Monachium – byłem zahipnotyzowany. I to uczucie trwa we mnie do dziś.

Nie wiem, czy w tym roku jeszcze uda się zagrać koncert, ale na pewno pojawi się nowy singiel, który będzie miał subtelny, zimowo-świąteczny klimat. Na początku 2025 roku mam już kilka propozycji koncertowych i nie mogę się doczekać, żeby je zrealizować. Oczywiście zagram wszystkie dotychczasowe piosenki I sporo więcej. Ponieważ uwielbiam rozmawiać i dzielić się moim „wyrafinowanym” poczuciem humoru (śmiech), to na koncertach na próżno szukać nudy i na pewno będziemy się dużo śmiać oraz wspólnie śpiewać.

 

Leave a Reply