10 lat po premierze. Natalia Przybysz – „Prąd” [RECENZJA]

Nasz ocena

Dziesięć lat temu Natalia Przybysz wydała bardzo ważny, nie tylko dla niej album „Prąd”. Z okazji tej rocznicy artystka ogłasza trasę koncertową w jedenastu polskich miastach, a my przypominamy naszą recenzję tej płyty.

fot. Silvia Pogoda

Recenzja płyty „Prąd” – Natalia Przybysz (Warner Music, 2014)

Dużym uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że czwarta solowa płyta Natalii Przybysz pt. „Prąd”, to sprawne rozwinięcie poprzedniego albumu „Kozmic Blues. Tribute to Janis Joplin”. 

Jednakże trzeba przyznać, że bluesowo-gitarowy wymiar ciągle jest istotą tych piosenek. Taka właśnie teraz jest Natalia – z odrobiną buntu, ale też tęsknoty i nostalgii. Na pozór ten album może wydawać się smutny, chwilami nawet bolesny, ale nie brakuje bardziej słonecznych momentów.

I nie chodzi tu jedynie o countrowy, swobodnie bujający utwór „Nazywam się niebo”. Żartobliwie z rockową lekkością prezentuje się jedna z najbardziej chwytliwych piosenek pt. „Nie będę twoją laleczką”. Zwraca też uwagę najbardziej energetyczny w rockandrollowym zacięciu kawałek „XJS”.

Istotne są również dwie kompozycje nie pochodzące z repertuaru wokalistki. Przeszywające, pięknie opisujące miłość do ojczyzny „Kwiaty ojczyste”, to utwór z repertuaru Czesława Niemena. Ujmującym mrokiem rozpościera się nieśmiertelnie brzmiąca także w dzisiejszych czasach piosenka Miry Kubasińskiej pt. „Do kogo biegłam?”. Płytę zamyka może mało optymistyczne, ale rażące prądem i niepozostawiające obojętnie „Sto lat”. Zresztą taki jest cały krążek. Wzbudzający emocje, wyzwalający energię, trawiący nasze osobiste bolączki. Do „Prądu” chce się wracać.

Nawet jeśli nas lekko sponiewiera psychicznie, to daje także oczyszczenie. Do tego szorstki jak nigdy dotąd głos Natalii Przybysz przykuwa uwagę, podkreślając charakter tych bardzo udanych i przede wszystkim opowiadających o czymś piosenek.

Gitara, blues, emocje, opowieści, życie, miłość… skojarzeń, których można przypisać tej płycie rodzi się w głowie bardzo dużo. Warto wybrać się na koncert, bo podczas występów te kompozycje brzmią jeszcze pełniej.

Łukasz Dębowski

*****

Pierwszym singlem z tego albumu był utwór „Miód”.

„Miód jest pierwszą częścią historii, która dopowie się w zapowiadanym dalszym ciągu filmu. Propozycja połączenia teledyskiem dwóch piosenek wyszła od Natalii. Pierwszy klip „Miód” jest bardziej fabularyzowany i rozgrywa się w przestrzeni miejskiej. Jest z nim związany pewien typ ruchu, który zmienia się wraz ze zmianą przestrzeni”– wyjaśnia Anna Bajorek, reżyser teledysku.

Nowy album to muzyka z pogranicza bluesa i soulu, zakorzeniona zarówno w amerykańskiej tradycji obu gatunków, jak i otwarcie nawiązująca do klasyki polskiego bluesa i rocka z lat 60. i 70.

 

 

Leave a Reply