“Ostatnie pożegnanie” to tytuł nowego singla Michała Rudasia, zapowiadającego jego nowy album, którego premiera planowana jest na 2024 rok. Tym utworem wokalista otwiera nowy etap w swojej działalności, a poniżej można znaleźć nasz wywiad z artystą.
fot. Agnieszka Kacprzak
Jak sam mówisz “Ostatnie pożegnanie” to rozpoczęcie Twojego nowego etapu. Czym było spowodowane wejście na inną drogę artystyczną, która doprowadziła Cię do powstania tego utworu ?
To w moim przypadku zawsze jest proces, na który składają się różne doświadczenia i towarzyszące im przeżycia, rozwój wewnętrzny oraz w między czasie proces twórczy, którego wynikiem jest właśnie ta piosenka.
Nazwałem to nowym etapem w sensie publicznym, bo wreszcie pokazałem ludziom to, nad czym pracowałem już jakiś czas wcześniej. To też nowy etap dla mnie, ponieważ mam poczucie, że od teraz chcę i jestem gotowy nie tylko dawać odbiorcom piękną muzykę i wysokie wibracje, ale i pogłębioną refleksję zarówno nad blaskami, jak i cieniami życia. Jestem po 40-stce wreszcie gotowy, by głośno mówić o pewnych sprawach, również tych trudniejszych i niekomfortowych.
W jaki sposób szukałeś innej przestrzeni muzycznej, dopełniającej ważny przekaz, który niesie ze sobą ten utwór?
Komponuję intuicyjnie, improwizuję, niczego nie planując i nie zakładając, że ma być inaczej, niż było wcześniej. Tak powstają moje piosenki. Ja natomiast nie specjalizuję się w produkcji muzycznej i umiem robić tylko takie poglądowe aranżacje, więc poprosiłem Piotra Manię, wspaniałego pianistę, z którym gram od wielu lat w Orkiestrze Adama Sztaby, a od 3 lat w duecie z moim dotychczasowym, autorskim repertuarem, żeby stworzył aranżację do “Ostatniego pożegnania” i gdy po raz pierwszy usłyszałem jego orkiestrową interpretację mojej piosenki, po prostu zachwyciłem się! Po jakimś czasie podesłałem mu kolejne moje kompozycje i znów byłem wniebowzięty, więc decyzja o sfinalizowaniu mojej płyty właśnie z Piotrkiem była oczywista.
Ważne jest w pracy twórczej, by otaczać się ludźmi, z którymi znajduje się wspólną nić porozumienia i wizję świata. Tak jest w przypadku Piotra, ale też i Olgi Czyżykiewicz, która jest autorką teledysku do piosenki.
Czy można powiedzieć, że w ostatnim czasie przeszedłeś przemianę duchową jako artysta, co ma wpływ na to, w jaki sposób dziś odbierasz oraz czego poszukujesz w muzyce?
Myślę, że doświadczenie pandemiczne, kryzys zawodowy i pewnie też przy okazji kryzys wieku średniego, zmobilizowały mnie do sporych zmian w moim życiu. Od zaprzestania mocowania się z życiem, przez odpuszczenie muzyki i wszelkich starań na tym polu na około rok, a skupienie się na rozwoju mojej nowej profesji – nauczania języka angielskiego, co dało mi poczucie stabilizacji i zdjęło ze mnie jarzmo konieczności utrzymywania się z muzyki. Potem od połowy 2022 roku nastąpił stopniowy powrót do koncertowania dzięki zaproszeniom do zespołu Krzyśka Zalewskiego oraz potem od ShataQs, a następnie wejście na intensywną drogę rozwoju osobistego przy pomocy różnych kursów coachingowych, m.in. marki Heksagon. To mi bardzo pomogło na nowo zdefiniować, czego chcę w życiu, jakie są moje wartości i priorytety, i co jest moją misją. W konsekwencji zrobiłem plan działania i zabrałem się do pracy.
Choć w dużej mierze jestem tym samym Michałem, co parę lat temu, z tą samą wrażliwością i uduchowieniem, to jednak jestem pewniejszy siebie i silniejszy, z wyraźniejszą wizją siebie.
I żeby było jasne – teraz moim głównym celem jest muzyka, a przez nią dawanie ludziom nadziei i sił.
fot. Agnieszka Kacprzak
Co według Ciebie jest największą wartością utworu “Ostatnie pożegnanie” i do kogo chciałbyś, żeby trafiła Twoja nowa propozycja?
Mam przekonanie, że ten utwór jest wielowymiarowy, i że każdy wrażliwy, potrzebujący pogłębionej refleksji człowiek znajdzie w nim coś dla siebie. To utwór opowiadający o stracie, również o żalu do siebie i innych, o poczuciu porażki, ale też o okolicznościach, dających możliwość rozpoczęcia czegoś nowego przez pożegnanie starego, więc piosenka ta, mimo swego mrocznego charakteru niesie z sobą nadzieję.
Ja tym utworem, jak i kolejnymi, przyszłymi swoimi propozycjami muzycznymi chcę trafić do ludzi, którzy właśnie potrzebują otworzyć się nie tylko na światło, ale i skonfrontować się z własnym cieniem i smutkiem. Wierzę, że tylko wtedy możemy prawdziwie obcować ze światłem, gdy oswoimy swoje lęki i mrok, zamiast je wypierać.
Ważnym elementem związanym z tym singlem jest teledysk, który mocno wiąże się z przekazem tego utworu. Na ile wizja reżyserki Olgi Czyżykiewicz była w stanie oddać to, co wiązało się z Twoimi założeniami względem tego utworu?
Olga w swojej wizji poszła dalej, niż ja byłem w stanie sobie wyobrazić, i ja się tego spodziewałem, dlatego też z pełnym zaufaniem zgłosiłem się właśnie do niej, bo wiem, jak tworzy i pracuje, nie tylko z jej prac dla innych artystów, ale i z naszych wspólnych projektów sprzed kilku lat, jak np. kolęda “Mizerna Cicha”, czy piosenka “Raj Song”. Tak naprawdę to Olga po długich analizach i wstępnych pomysłach innego rodzaju, niż ten finalny, zaproponowała zająć się tematem męskości. Od razu stwierdziłem, że to strzał w dziesiątkę, bo przecież to jest piosenka o emocjach, które właśnie mężczyznom często tak trudno w otwarty sposób wyrazić i praca z traumami, może być sposobem rozwiązania tych problemów. Tym samym, dzięki temu obrazowi, pojawia się w piosence światełko nadziei w tym pełnym mroku i smutku przekazie. Ten teledysk daje oczyszczenie i wiarę w to, że może być znów dobrze, i na tym bardzo mi zależało od samego początku.
“Teledysk porusza temat emocjonalnej i duchowej przemiany mężczyzn”. Mógłbyś rozwinąć ten temat w odniesieniu do klipu, który zobrazował utwór “Ostatnie pożegnanie”?
To, co działo się na planie teledysku, ale też i na poprzedzających go dwudniowych warsztatach z Iloną Bekier, to proces otwierania się nas mężczyzn na emocje i konfrontowanie się z traumami i lękami, które głęboko skrywamy. To był faktycznie taki proces przemiany, u każdego z nas inny, który pięknie został sfilmowany. Chciałbym, by ten obraz był inspiracją dla mężczyzn, że można żyć inaczej, niż według tego, co narzuca nam się od lat poprzez normy kulturowe i cywilizacyjne. Że nie trzeba z pokerową twarzą stawiać czoła rzeczywistości, tłumiąc w sobie emocje i ból, a potem w samotności zmagać się z depresją i stanami lękowymi, jednocześnie nie przyznając się do tego, że potrzebujemy pomocy. Mówią przecież, że trzeba być “twardym, nie miękkim”, no i że “chłopaki nie płaczą”. Nie bez powodu 85% wszystkich samobójstw popełnianych jest przez mężczyzn. To są zatrważające statystyki!
Czuję, że teraz przyszedł czas na taką właśnie wewnętrzną przemianę mężczyzn i mam nadzieję, że ten teledysk będzie kolejną, małą cegiełką, która okaże im, że ta zmiana podejścia jest możliwa, i co więcej, że my mężczyźni możemy się nawzajem w tym procesie wspierać, chociażby poprzez spotkania i szczere rozmowy w męskim kręgu.
Na ile ten utwór wyznacza to, co będziemy mogli usłyszeć na Twoim nowym albumie, którego premierę zapowiadasz na 2024 rok?
To trudne pytanie, bo mój nowy album zapowiada się bardzo różnorodnie i podejrzewam, że każdy z kolejnych singli może słuchaczy muzycznie zaskoczyć. Natomiast na pewno będzie to płyta piosenkowa, często o szerokiej fakturze aranżacyjnej, jak w “Ostatnim pożegnaniu”, no i jak to u mnie bywa, nie zabraknie elementów etnicznych, w tym indyjskich, ale tym razem będą one tylko takim ozdobnikiem, nieokreślającym stylu tej płyty.
W warstwie tekstowej będzie o świetle, ale i o cieniu, o konfrontowaniu się z różnymi, ciężarami i traumami, a z drugiej strony o uskrzydlającej nadziei. To będzie płyta dla tych, którzy będą chcieli wejrzeć w siebie głębiej i przy okazji zrelaksować się przy przyjemnej w brzmieniu muzyce.
Jak byś ocenił obecne miejsce, w którym znajdujesz się jako artysta? Czy czujesz, że potrzebujesz odejść od inspiracji muzyką indyjską, która miała mocny wpływ na Twoje wcześniejsze poczynania artystyczne?
Jak wspomniałem, przy tej płycie pojawi się parę indyjskich smaczków, bo to jest część mojej artystycznej osobowości i tożsamości, i pewnie nigdy nie umiałbym się jej wyrzec, he he! Natomiast nie te indyjskie inspiracje będą stanowić główny temat muzyczny i myślę, że niektóre osoby pozytywnie zaskoczę nową muzyką. Myślę, że więcej będę mógł powiedzieć o nowym brzmieniu za kilka miesięcy, gdy już skończymy nagrywać płytę.
A gdzie jestem, jak artysta? Stoję przed ogromnym wyzwaniem powrotu na scenę, jako artysta-twórca, z nową muzyką i przekazem. Ale z drugiej strony mam w sobie nową energię i czuję się silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej i gotowy, by kończyć dzieła i dzielić się nimi z ludźmi. To już się zaczęło i bardzo mnie nakręca! 🙂
Od premiery utworu “Ostatnie pożegnanie” minęło już kilka dni. Czy spotkałeś się już z opiniami na temat tego singla od słuchaczy, głównie mężczyzn, którzy odnaleźli w nim swoją prawdę?
Komentarzy i opinii przyszło do mnie mnóstwo! Ludzie są poruszeni, wzruszeni, a nawet wstrząśnięci i dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Cieszę się, że wiele osób widzi potrzebę mówienia głośno o emocjonalności mężczyzn. Zdaje sobie sprawę z tego, że ten przekaz może nie przekonać wszystkich mężczyzn, bo wymaga pewnego rodzaju ich gotowości, co, wierzę, że jest kwestią czasu. W każdym razie ja jestem bardzo zadowolony z tej całej informacji zwrotnej i jestem pewien, że warto było stworzyć to dzieło i wypuścić je w świat. A to tak naprawdę dopiero początek – piosenka i teledysk pracują sobie dalej oraz poruszają i inspirują kolejne osoby.
W ostatnim czasie wiele współpracujesz z innymi artystami. W jakim stopniu taka działalność pozwala Ci być jeszcze bardziej być otwartym na muzykę?
W zeszłym roku miałem intensywną trasę koncertową jako chórzysta w projekcie koncertowym “MTV Unplugged” Krzysztofa Zalewskiego i muszę przyznać, że w tej mega fajnej i wysokoenergetycznej trasie powróciła do mnie, po rocznej pandemicznej przerwie muzycznej, taka frajda z występowania i dzielenie się własną energią z publicznością. Oprócz tego była to super przygoda pod każdym względem – artystycznym i ludzkim. W między czasie rozpocząłem też współpracę z ShataŌS, w której zespole do dzisiaj śpiewam zarówno chóry, jak i solowe wokalizy. Shata bardzo mnie zachęciła, zarówno swoją postawą, przekazem, jak i bezpośrednio w rozmowach do tego, by postawić również na własne działania i rozwój wewnętrzny. Ponadto, dzięki naszym licznym ciekawym i głębokim dyskusjom, oraz tym wszystkim, czym ShataQS dzieli się z publicznością podczas koncertów, zainspirowała mnie ona do dalszych poszukiwań duchowych. Tak, Shata i jej szczególna publiczność jest dla mnie ogromną filozoficzną i życiową inspiracją.