„Tworzenie piosenek to niezwykła przygoda, która może trwać przez całe życie” – Marcin Styczeń [WYWIAD]

“I tu, i tam” to drugi singiel zapowiadający nowy album Marcina Stycznia. Artysta skomponował piosenkę przy akompaniamencie irlandzkiego instrumentu bouzouki. Z tej okazji zadaliśmy artyście kilka pytań.

fot. Emilia Bąk

„I tu, i tam” to kolejny Pana utwór, który ma w sobie element zaskoczenia, bo po raz pierwszy skomponował Pan piosenkę przy akompaniamencie irlandzkiego bouzouki. Jak to się stało, że sięgnął Pan po ten instrument?

 Trochę przypadkiem. Od dłuższego czasu szukałem nowego instrumentu strunowego, który mógłby wzbogacić brzmienie mojej muzyki i pozwolić mi na wyjście ze schematów gitarowych. Próbowałem z ukulele, z mandoliną, ale uznałem, że to nie to.

Dopiero, gdy wziąłem do ręki bouzouki, poczułem, że to instrument dla mnie, zarówno, jeżeli chodzi o brzmienie, jak i komfort gry. Zacząłem ćwiczyć, podglądać muzyków irlandzkich na YouTubie i szukać inspiracji. Szybko zaczęły rodzić się pierwsze pomysły i riffy. I tak też powstała muzyka do singla „I tu, i tam”.

 Czy rdzenna muzyka irlandzka jest Panu z jakiegoś bliska? Ma Pan ulubionych artystów z tego nurtu muzycznego? A może był Pan w Irlandii, stąd ta inspiracja w utworze „I tu, i tam”?

 Szczerze… nigdy jej namiętnie nie słuchałem, chociaż w liceum byłem na koncercie zespołu Carrantuohill i zrobił na mnie niesamowite wrażenie. To jest muzyka bardzo ekspresyjna, melodyjna i rytmiczna zarazem, nogi same rwą się do tańca. Niestety nie byłem w Irlandii, ale nasłuchałem się o niej wielu opowieści. Wszak mój przyjaciel i mistrz, poeta Ernest Bryll był pierwszym ambasadorem w Irlandii. Jego tłumaczenia wierszy irlandzkich czytałem wielokrotnie. Coś mnie więcej do tej Irlandii ciągnie i dzieje się to widać na głębszym poziomie.

 Dosyć długo czekaliśmy na nowy singiel, bo poprzedni zatytułowany „Huśtawka” ukazał się na początku 2023 roku. Od czego uzależniona jest intensywność wydawania kolejnych singli, które złożą się na cały nowy album?

 To prawda. Praca nad tą płytą przebiega zupełnie inaczej. O wiele bardziej dopieszczamy każdą piosenkę. Chcemy być zadowoleni z każdego utworu. Stąd pośpiech nie jest wskazany. Jeżeli do jakiegoś elementu nie jestem przekonany, rezygnuję z niego i idziemy aranżacyjnie w innych kierunku, który najbardziej służy piosence. Na szczęście pracuję z wyjątkowym aranżerem Tomkiem Pfeifferem, który doskonale porusza się w różnych stylistykach. Od listopada zamierzam zintensyfikować pracę, aby wyrobić się z płytą na początek roku.

 Na ile ten utwór charakteryzuje to, co będzie można znaleźć na całym albumie? Czy materiał na kolejny Pana krążek jest już gotowy? I co można już o nim powiedzieć?

 Klimat folkowy czy indie popowy jest mi bardzo bliski. Tą płytą chcę odejść od brzmienia charakterystycznego dla polskiej piosenki poetyckiej. Na płycie na pewno pojawi się jeszcze jedna piosenka w klimacie irlandzkim, do której tekst napisał Robert Kasprzycki. Ale będzie też miejscami bardziej rockowo, z gitarą elektryczną i mocnymi bębnami jak w „Huśtawce”. Połowa materiału jest już gotowa.

W utworze można usłyszeć także innych doskonałych muzyków, którzy wzbogacili brzmienie singla „I tu, i tam”. W jaki sposób poszukuje Pan artystów, z którymi podejmuje Pan współpracę? I jak to było w przypadku tej propozycji?

 Generalnie współpracuję z muzykami, z którymi koncertuję. Aranżerem i gitarzystą moich piosenek jest Tomasz Pfeiffer. Współpracujemy razem od 2016 roku. Do nagrań singla „I tu, i tam” zaprosiłem także skrzypka Grzegorza Gadziomskiego, flecistę Bartka Kowalika – występującego na co dzień w orkiestrze „Mazowsza”  oraz wokalistkę Heleną Adwent, z którą od tego roku śpiewam także recital oparty na poemacie pasyjnym Ernesta Brylla „Golgota Jasnogórska”.

Ten utwór mówi o tym, że życie jest „i tu, i tam”. Że ono jest niepodzielną całością, którą można się zachwycić. Czy współpraca z autorem tekstów Szymonem Babuchowskim opiera się na przekazywaniu Pana przemyśleń, które później on zamienia w słowa? W jaki sposób zrodził się tekst do nowego singla?

 Nie sugeruję Szymonowi treści piosenek. Ale on zna doskonale poetykę mojej twórczości i wie, jak dla mnie pisać. Poza tym jest elastyczny, jeżeli jakiś wers, czy nawet fragment mi nie pasuje, bardzo szybko potrafi go zmienić. Praca nad utworem „I tu, i tam” przebiegała sprawnie. Od razu poczułem, że tekst współgra z muzyką i że potrzebne są niewielkie zmiany. Najwięcej poprawek było przy tzw. bridge’u, czyli łączniku między refrenami. Ostatecznie wyszedł bardzo naturalnie. Stara zasada, mniej znaczy więcej, zawsze się sprawdza.

 

fot. materiały promocyjne

 Idąc za słowami innej Pana piosenki, „ta droga nie wiedzie w górę, ta droga wiedzie w głąb”.Czy może Pan powiedzieć, że nowe piosenki są Panu z jakiegoś powodu bliższe, bo dzięki nim mógł Pan zajrzeć jeszcze bardziej w głąb siebie?

To cytat z piosenki z mojej w pełni autorskiej płyty „Zbieg” z 2016 roku. Bardzo ważnej, bo stworzonej z doświadczenia medytacji. Była to bardzo konkretna opowieść. Przy tworzeniu tej płyty jest zupełnie inaczej, można powiedzieć, że jej treść się wyłania z muzyki. Zaczynam od rytmu, następnie tworzę formę utworu, melodię, harmonię przy użyciu konkretnego instrumentu, najczęściej gitary (w tym przypadku bouzouki irlandzkiego), później pojawia się dopiero tekst, a na końcu aranżacja, która musi już współgrać i z muzyką, i z treścią. Można powiedzieć, że jest to trochę taka nieintencjonalna muzyka, która ma w sobie ukrytą treść. Sięgam więc w głąb, ale zupełnie inaczej niż do tej pory.

 Przekaz tego utworu doskonale uzupełnia teledysk, który do niego powstał. Czy można powiedzieć, że na czymś szczególnie zależało Panu podczas realizacji tego klipu? Na ile realizator teledysku zobrazował, to co było dla Pana ważne do przekazania w tej piosence?

 To drugi teledysk, który zrobiłem z Grzegorzem Mukanowskim, wyjątkowo zdolnym filmowcem. Jest jednocześnie reżyserem,  operatorem i montażystą, po prostu człowiek orkiestra. Zależało nam, aby zdjęcia zamknęły się w ciągu jednego dnia, od wschodu do zachodu słońca. Rano i wieczorem światło jest najlepsze i w tym klipie to po prostu widać. Wszyscy zwracają na to uwagę. Mamy przeplatające się sceny plenerowe, miejskie i klubowe. Byłem więc „i tu, i tam”, i w mieście, i w lesie, i na łące, i w „ciemnym pubie w blasku świec”. Nie ma w tym klipie fajerwerków, ale jest klimat i ruch uzyskany dzięki zdjęciom z drona.

Czy zdążył się już Pan spotkać z jakimiś opiniami na temat utworu „I tam, i tu”, które były dla Pana zaskakujące? Jaki w ogóle jest odbiór Pana nowej muzyki na koncertach?

 Moją stała publiczność zauważyła, że ta piosenka to coś nowego, wykraczającego poza ramy piosenki poetyckiej, i przyjęła to z entuzjazmem. Pojawiają się też nowe osoby, które do tej pory mnie nie znały i pytają: jak to możliwe? To mnie cieszy.  Nie zamierzam się radykalnie zmieniać i odcinać od dotychczasowej twórczości. Ale lubię odkrywać nowe obszary muzyczne, które pozwalają na nową perspektywę. Wtedy można powiedzieć coś innego niż do tej pory.

 W Olkuszu (swoim rodzinnym mieście) odebrał Pan w tym roku „Olkuską Nagrodę Artystyczną”. Czy takie nagrody traktuje Pan jako podsumowanie dotychczasowych osiągnieć artystycznych, czy bardziej jest to mobilizacja do dalszych działań związanych z muzyką?

 Nie przywiązuję wielkiej wagi do nagród, o wiele ważniejsze jest to, że mogę robić  to, co kocham, że mam swoją publiczność, i dla wielu osób moje piosenki są naprawdę ważne. Cieszę się jednak, że chociaż od 26 lat mieszkam w Warszawie, moje rodzinne miasto o mnie pamięta. To w Olkuszu moja przygoda z muzyką się zaczęła. To tam w 1994 roku założyłem swój pierwszy zespół „Forte”, z którym zdobywałem pierwsze nagrody na festiwalach i realizowałem pierwsze nagrania. Była to więc dla mnie okazja do podsumowania dotychczasowej kariery.

 Czy ma Pan jakieś cele związane z dalszą działalnością muzyczną? Co na dzień dzisiejszy jest dla Pana, jako artysty najważniejsze – granie koncertów, tworzenie nowej muzyki, a może coś zupełnie innego?

 Najbliższy cel to dokończenie dwunastej płyty. Ale mam nadzieję, że na niej się nie skończy, bo pomysłów nie brakuje. Tworzenie piosenek to niezwykła przygoda, która może trwać przez całe życie. Tego bym sobie życzył. Oczywiście dla mnie równie ważne są spotkania z publicznością na koncertach, nic nie zstąpi tego uczucia, gdy w jednym czasie i miejscu spotykają się ludzie, którzy dzięki piosence, stają się jednością.

 

Marcin Styczeń prezentuje nowy singiel. Posłuchaj utworu “I tu, i tam”

Leave a Reply