„Moja muzyka powstaje w oparciu o moje potrzeby ekspresji” – Joanna Chaba [WYWIAD]

Niedawno odbyła się premiera pierwszego singla Joanny Chaby. Utwór “I Wanna Love Forever” jest zapowiedzią albumu “Awakened”. Poniżej można znaleźć nasz wywiad z artystką nie tylko na temat debiutanckiej propozycji.

fot. materiały prasowe

„Wanna Love Forever” to pierwszy utwór, który zdecydowała się Pani pokazać publiczności. Czy jest to z jakiegoś powodu szczególna propozycja, skoro wydała go Pani jako singiel?

Jest to utwór, który dotyka najbardziej uniwersalnego tematu, jakim jest miłość. Ten stan przepełnia nasz umysł i ciało i najczęściej kojarzy się nam z relacją z drugim człowiekiem, natomiast myślę, że warto spojrzeć na ten temat szerzej i nauczyć się albo przypomnieć sobie, jak to jest doświadczać tego uczucia w kontekście kochania siebie. I nie mam tu na myśli narcyzmu czy egoizmu, ale zdrową relację ze sobą samym/samą i czucia miłości bez względu na zewnętrzne jej źródła, które mogą być tylko jej dopełnieniem. I w tak szerokim kontekście i różnych odsłonach, czyli miłości do siebie, do ludzi, jak i miłości do świata ten temat przejawia się w moich utworach. W „I Wanna Love Forever” jest w ujęciu najbardziej nam znanym, bliskim, tradycyjnym.

Ten utwór jest zapowiedzią Pani całego albumu „Awakened”. Na ile ten singiel zdradza, jak będzie wyglądać ta płyta? Czy można powiedzieć, że jest on reprezentatywny dla materiału, który się na niej znalazł?

Singiel „I Wanna Love Forever” wprowadza słuchaczy w mój soulowy świat, którego pełnym wyrazem jest album „Awakened”. Każdy kolejny singiel będzie z jednej strony kontynuować soulowo-gospelowe frazy, rytmy i brzmienia oraz dopełniać tematów związanych z miłością i tytułowym przebudzeniem, zarówno w warstwie słownej, jak i muzycznej, a z drugiej strony będzie odsłaniać kolejne barwy muzyczne, brzmienia, obszary tematyczne, co łącznie w moim odczuciu stanowi pełnię.

Wiele piosenek powstawało w trudnym dla Pani okresie czasu. Czy to, co znalazło odbicie w utworach jest bezpośrednio związane z trudem, którego musiała się Pani podjąć, żeby w ogóle normalnie funkcjonować? Jak widzi to Pani z perspektywy czasu?

Każdy z nas doświadcza większych czy mniejszych trudów i mają one wpływ na to jak postrzegamy świat, drugiego człowieka, siebie. Takie momenty zazwyczaj skłaniają do refleksji, czasem zmuszają do przewartościowania swojego życia albo utwierdzają nas w stałych przekonaniach. Dla mnie zawsze szklanka jest do połowy pełna i zawsze z dala od cudzych sugestii pielęgnuję w sobie spokój i wdzięczność. W chwili gdy nie wiedziałam co będzie ze mną dalej, zaczęłam jeszcze intensywniej być wdzięczna za rzeczy, które wcześniej były dla mnie naturalne, normalne, dlatego moje utwory nie są o cierpieniu, a o uwielbieniu życia, miłości, relacji, podróży, własnej historii, a co za tym idzie o akceptacji siebie. Nie mówią bezpośrednio o bólu, ale o tym jakie emocje stały się nagle bardziej intensywne w tamtym okresie. Z perspektywy czasu myślę, że jak zawsze wszystko ma swój głębszy sens i ból w ujęciu fizycznym czy metafizycznym, jakkolwiek tego doświadczamy potrafi być piękną drogą do przebudzenia i o tym jest moja muzyka i album „Awakened”.

 

fot. okładka singla

W jaki sposób szukała Pani muzyków, którzy wypełnili formę muzyczną utworu „I Wanna Love Forever”? I jak trafiła Pani na Grzegorza Duszaka, będącego odpowiedzialnym za aranż tej propozycji?

Muzyków szukałam poprzez sieć wspólnych znajomych i tak podjęłam działania z Rafałem Łępą oraz Jakubem Dykiertem. Z kolei Marcin Ścierański i Ernest Strachota to moi koledzy ze szkolnej ławki, a bardziej ze szkolnej sceny w Autorskiej Szkole Muzyki Rozrywkowej i Jazzu im. Krzysztofa Komedy w Warszawie, to osoby z którymi działałam muzycznie przy wielu projektach już wcześniej. Natomiast Grzegorza Duszaka poznałam na Festiwalu „Stacja Kutno”, gdzie usłyszałam jego aranżację „Jesiennej dziewczyny” Kabaretu Starszych Panów. Następnie po kilku latach Grzegorz wiedząc, że komponuję utwory i mam materiał na album zaproponował mi zrobienie aranżacji, podesłał swoje zrealizowane już utwory, które wykonał dla innych artystów, a następnie po roku od tego czasu, kiedy ponownie spotkaliśmy się i zapytał „Co z tą Twoją płytą?”, pomyślałam, że to ten czas i ta osoba. Materiał powstał w 2019 roku i od tego czasu szukałam odpowiedniego muzyka, który zarówno zadziała twórczo, ale również weźmie pod uwagę moje pomysły, a aranżacje dopełnią mój zamysł artystyczny.

Ważną postacią, która stanęła na Pani drodze artystycznej był amerykański producent Roy Hamilton III. Jak dociera się do tak prestiżowych producentów i jak to się w ogóle stało, że mogła Pani z nim współpracować?

W 2021 roku Roy napisał do mnie wiadomość, że szuka wokalistów do współpracy i chętnie zapozna się z moim materiałem muzycznym, jak i sam przesłał mi swoje realizacje. A ja właśnie w tym czasie szukałam producenta. Spotkaliśmy się i po wysłuchaniu moich utworów zaproponował mi współpracę. Roy to uznany producent z bardzo bogatym doświadczeniem, właściciel The Singer’s Company, ale to, co dla mnie równie ważne to jest to, że jest to osoba pełna spokoju, optymizmu, wrażliwości, życzliwości oraz zrozumienia dla artysty, czyli taki producent o jakim marzyłam. Zatem odpowiadając na pytanie, warto marzyć, działać, tworzyć, a w odpowiednim czasie zjawiają się odpowiedni ludzie.

 

W swoich inspiracjach odwołuje się Pani, m.in. do Whitney Houston, Arethy Franklin i Michaela Jacksona. Czy nie miała Pani obaw, że tworząc własną muzykę, odwołania do takich artystów będą zbyt bezpośrednie? W jaki sposób tworzyć własny repertuar, by nie za bardzo poddawać się tak wielkim inspiracjom?

Ci wielcy Artyści to Legendy, na których muzyce wychowałam się, słuchając ich głosów, utworów, koncertów, płyt budowałam w sobie definicję utworu muzycznego i jest to częścią mojej muzycznej tożsamości. Takie odwołania to w moim odczuciu obowiązek oddania hołdu i wyraz wdzięczności za ich dziedzictwo z którego mogłam korzystać już od najmłodszych lat. Natomiast czy ma to przełożenie na moją twórczość, to już ocenią słuchacze, nie wiem i nie z takim założeniem tworzyłam i tworzę własny repertuar. Moja muzyka powstaje w oparciu o moje potrzeby ekspresji, spostrzeżenia na temat świata, życia, w oparciu o moją wrażliwość, moje przeżycia i obserwacje, a także w oparciu o możliwości wykonawcze mojego instrumentu wokalnego. Uważam, że z jednej strony warto mieć świadomość i szacunek do artystów, którzy wprowadzili nas w świat muzyki, a z drugiej strony świadomość własnej mocy twórczej, aby ostatecznie być przy sobie i iść własną ścieżką.

Czy pisanie tekstów zawsze przebiega u Pani równolegle z muzyką i jak to było w przypadku utworu „I Wanna Love Forever”?

Na ogół tak, choć nie zawsze jest to regułą, że idzie to zupełnie równolegle, czyli takt za taktem, a wers za wersem. Przede wszystkim piszę utwór z daną intencją i uczuciem, które mi towarzyszy, a odwzorowaniem tego są konkretne tonacje, frazy, akcenty, rejestry, ozdobniki, brzmienia itp. Zawsze jest to swego rodzaju impresja słowno-muzyczna, mikroopowieść z podróży pod tytułem „Życie”. Powstaje intencja, emocja, słowo, dźwięki oraz harmonie, które dopełniają daną intencję, współbrzmienia, które kojarzą się z danym słowem lub emocją. W przypadku „I Wanna Love Forever” to połączenie intencja – słowo – dźwięk szło dość równolegle. Piszę również wiersze i zazwyczaj już na początku czuję czy to będzie tylko forma słowna, poezja czy utwór muzyczny.

Co według Pani jest największą wartością tego utworu? Czy można powiedzieć, że za coś szczególnie lubi Pani tę propozycję?

Wielką wartością tego utworu jest zespół TFE Singers z Brianem Fentress’em na czele, który to zespół gościnnie wziął udział w nagraniach. Wspaniałe głosy, utalentowani artyści, życzliwi ludzie z piękną energią. Jest to cudowne dopełnienie całego utworu i uwielbiam jak nasze głosy tańczą razem w rytm muzyki. A pragnę zaznaczyć, że to nie jest jedyny utwór, w którym towarzyszył mi ten zespół wokalny. To dopiero początek.

Posiada Pani jeden z najbardziej unikatowych głosów i wierzę w to, że dla wielu słuchaczy będzie Pani odkryciem tego roku. Jakie ma Pani podejście do własnego głosu, który jest jednocześnie niezwykle silnie brzmiącym instrumentem, co zresztą słychać we wspominanym utworze?

Dziękuję. Cieszę się, że tak Pan to widzi. Bardzo lubię mój głos, choć nie od samego początku tak było. Kiedyś byłam dla siebie bardzo krytyczna, perfekcyjna i przez większość czasu skupiałam uwagę na tym, czego jeszcze muszę się nauczyć, czego jeszcze nie umiem, ale od pewnego momentu zaczęłam kochać mój głos, dostrzegać jego mocne strony i traktować go jako dar. Dar, który otrzymałam, aby dzielić się nim ze światem z wdzięcznością w sercu. Lubię czuć jego moc w wysokich rejestrach, ale jednocześnie bardzo lubię jego niskie brzmienia. Z czasem odkryłam, że mój głos i ten rodzaj przekazu jest moim sposobem ekspresji i wyrażania siebie.

Jest Pani także właścicielką i twórczynią WokArt Studio. Czy można powiedzieć, że ta działalność pozwoliła Pani mocniej myśleć pod kątem tworzenia własnego repertuaru?

WokArt Studio to przestrzeń, którą stworzyłam w 2012 roku, aby mieć własne miejsce do twórczej ekspresji oraz aby wspierać wokalistów poprzez edukację artystyczną. Zarówno współdziałania muzyczne z różnymi podmiotami artystycznymi, muzykami, artystami, jak i realizacja edukacyjnych projektów krajowych i międzynarodowych w Tunezji, Meksyku czy na Martynice pozwoliły mi obserwować świat, ludzi, życie z różnych perspektyw, jak i spojrzeć na siebie z innej strony, co dało mi mnóstwo inspiracji i motywacji do działania. Raz byłam wokalistką i muzykiem, innym razem scenarzystką i organizatorem, a jeszcze innym razem trenerką wokalną, animatorką i reżyserką spektaklu. Moja wizyta na wyspie Holbox w zakładzie rzemieślniczym z mandolinami sprawiła, że już kolejny singiel „Rozmowa dusz” pozwoli publiczności usłyszeć mandolinę i przenieść się na tę rajską wyspę. Ta działalność pozwoliła mi realizować moje kolejne pomysły, współdziałać z cudownymi twórcami, otaczać się muzyką, żyć moją pasją, co jeśli chodzi o mój własny repertuar, utrzymało mnie w odpowiednim, kreatywnym środowisku oraz dało impuls do tworzenia własnego repertuaru, a w szczególności do tworzenia w języku angielskim.

Właściwie myślenie o Pani twórczości od razu wiąże się z występami na żywo. Czy koncerty będą ważną częścią Pani działaności artystycznej? Czy jest Pani gotowa skonfrontować swój materiał muzyczny na koncertach?

Zdecydowanie tak, uwielbiam śpiewać na koncertach. Muzyka grana na żywo ma dla mnie wielką wartość. Bardzo lubię formę spektakli muzycznych, jest to możliwość kreacji tu i teraz, a także możliwość wsparcia przekazu muzycznego dodatkowymi elementami artystycznymi, takimi jak scenografia, oświetlenie, kostiumy, co pozwala zabrać publiczność w muzyczną podróż dźwiękowo wizualną. Jestem zdecydowanie gotowa, aby z wielką radością i przyjemnością ruszyć w trasy koncertowe i skonfrontować mój materiał na żywo.

 

Jedna odpowiedź do “„Moja muzyka powstaje w oparciu o moje potrzeby ekspresji” – Joanna Chaba [WYWIAD]”

Leave a Reply