„Jestem po prostu osobą wyciągniętą ze swojego pokolenia” – Piotr Odoszewski [WYWIAD]

„z obu stron” to trzeci singiel Piotra Odoszewskiego, którego premiera odbyła się 5 maja. Poniżej można znaleźć naszą rozmowę z młodym wokalistką o początkach, dotychczasowej twórczości i dalszych planach artystycznych.

W 2021 roku zostałeś stypendystą Music MasterClass. Czy możesz powiedzieć, na ile to wydarzenie zmieniło Twoje życie?

To był początek mojej przygody z branżą muzyczną. Nigdy wcześniej nie marzyłem nawet, żeby zostać artystą, który będzie mógł wydawać swoją muzykę, choć moja rodzina jest związana z tą dziedziną. Obserwowałem ich z boku, ale nigdy nie mówiłem, że chcę zostać wokalistą, a później wydać swój album. Zupełnie tak nie było. W liceum miałem swój zespół, który stworzyłem ze znajomymi. Wtedy traktowaliśmy to jako formę spędzania wolnego czasu.

fot. Zbyszek Szymanczyk

Bartek, będący częścią grupy, zaproponował wysłanie naszych nagrań do tego programu stypendialnego. Myślę sobie – czemu nie? Okazało się jednak, że jako zespół nie możemy wziąć w tym udziału, bo nasza wokalistka Ania była jeszcze niepełnoletnia. Wtedy pomyślałem o sobie, gdyż miałem na dysku dwa skończone kawałki, więc bez żadnych oczekiwań wysłałem oba. Okazało się potem, że znalazłem się w ścisłej dwudziestce, która zakwalifikowała się do finału. Przyznam, że byłem zaskoczony.

W jury do Music MasterClass zasiadało wielu doskonałych artystów. Zrobiło to na Tobie wrażenie?

Potem się okazało, że w jury zasiadają takie osoby jak – Natalia Przybysz, Andrzej Smolik, Kuba Badach, Gabi Drzewiecka, Piotr Metz. To było dla mnie fajne, że mogłem po prostu pokazać przed nimi własną twórczość, ale nie wiązałem z tym jeszcze większych nadziei. Przecież ja nigdy nie planowałem, żeby być wokalistą. Jestem pewny, że gdyby nie to wydarzenie, to nadal bym robił sobie muzykę do szuflady i nikomu jej nie pokazywał.

I co wydarzyło się dalej? Co utwierdziło Cię w przekonaniu, że warto tworzyć muzykę i dzielić się nią z innymi?

Szóstka stypendystów – w tym ja – mogła szkolić się pod okiem mistrzów. Wymyśliłem, że będę prezentował im własne szkice muzyczne w oczekiwaniu na jakiś feedback. To było dla mnie bardzo rozwojowe, tym bardziej, że każdy z nich miał inne spojrzenie na moją twórczość. Każda opinia była odmienna, nawet sprzeczna z innymi. Kiedy zobaczyłem, że moje śpiewanie im się podoba, pomyślałem, że chyba faktycznie warto to robić. Nie spodziewałem się tego, nawet miałem takie myśli, że spotkam się z mistrzami, zrobię sobie fotki na pamiątkę i wrócę do domu. Natomiast stało się inaczej, bo bardziej się mną zainteresowali. Te spotkania były dla mnie impulsem, żeby zacząć traktować swoją działalność muzyczną poważniej.

 

fot. Zbyszek Szymanczyk

Czy miałeś możliwość spędzenia z którymś z mistrzów więcej czasu?

Miło wspominam spotkanie z Andrzejem Smolikiem, który zaprosił mnie do swojego studia nagrań, co było super. Bardzo mi się spodobało, że ma dużo analogowego sprzętu. To stara szkoła, gdzie ważne było żywe brzmienie, a nie jedynie cyfrowa obróbka. Świetnie powraca mi się myślami do tego czasu. Od niego, jak i każdego artysty, z którym mogłem współpracować, dostałem wiele ciepłych słów, co dało mi kopa do dalszego działania.

W sieci można posłuchać Twoich autorskich utworów, które mają coraz większy zasięg. Jak sobie tłumaczysz to, że faktycznie trafiasz ze swoją muzyką do ludzi?

Chyba to, że stawiam na autentyczność i możliwość utożsamiania się ze mną, powoduje zainteresowanie słuchaczy tym, co tworzę. W jakimś stopniu jestem po prostu osobą wyciągniętą ze swojego pokolenia. O tym codziennym życiu piszę piosenki. Usłyszałem od swojego znajomego, który jest z innego pokolenia, że kiedyś najważniejsze były kompetencje, a teraz liczą się bardziej umiejętności. I ten enigmatyczny pierwiastek w moim działaniu sprawia, że jestem w stanie dotrzeć ze swoim przekazem do słuchaczy. To mi się podoba.

Twoim pierwszym singlem, z którym wyszedłeś do publiczności był utwór „poza tym”. Co to jest dla Ciebie za piosenka, że to ją jako pierwszą zdecydowałeś się zaprezentować słuchaczom?

Traktuję ten utwór jako moją wizytówkę. Nie miałem jakiejś konkretnej treści, którą chciałem, żeby wybrzmiała i spowodowała, że ktoś będzie mógł się z nią natychmiast utożsamiać. To jest mój obraz pokazujący – ej jestem i może zagoszczę tutaj na dłużej? Cały utwór to moja produkcja, tekst, melodia… on długo nie wychodził z czterech ścian mojego pokoju. Potem, gdy już stworzyłem formę piosenki, poprosiłem moich znajomych, żeby dograli instrumenty. Wciąż to było kameralne, ale chciałem, żeby było ze mną bardzo spójne. Stąd powstał taki, a nie inny teledysk do tego kawałka.

 

Chcesz powiedzieć, że teledysk do tej piosenki to też Twój pomysł?

Nie chciałem, żeby klip do tej piosenki miał konkretną fabułę, gdzie pojawią się aktorzy udający moich znajomych. No, nie ma takiej opcji! Wymyśliłem więc z reżyserką Karoliną Fronik, że zamkniemy się w jednym pomieszczeniu, będziemy robić naturalne zdjęcia z kamerki, uwieczniając zwykłe czynności, które dotyczą każdego z nas. Wszystko działo się bez spiny.

 Z jakimi opiniami spotkałeś się wtedy na temat tego utworu? Czy pojawiły się jakieś dla Ciebie zaskakujące?

Dla mnie było zaskakujące to, że w ogóle ktoś ten utwór zauważył. W końcu zaczynałem od zera, niewiele osób mnie wtedy kojarzyło, a okazało się, że ten numer ma mnóstwo odsłuchań na platformach cyfrowych. Czytam opinie ludzi, ale nie przywiązuję do nich aż tak dużej wagi. Na pewno będą pojawiać się różne porównania, ale na to nie mam wpływu, bo ludzie lubią porównywać, to czego nie znają z tym, co już gdzieś słyszeli.

Jak odbierasz porównania do Dawida Podsiadły, które pojawiły się przy tym utworze?

Uwielbiam Dawida, jestem jego fanem, ale nie o to chodzi. Ja zwracam uwagę na intencje danej osoby. W momencie, gdy ktoś porównuje mnie do Dawida w kontekście, że go przypominam, ale to co robię ma dla kogoś większe znaczenie, to jest to dla mnie bardzo fajne. Zdaję sobie sprawę, że ludzie potrzebują takich porównań, bo jestem zupełnie nową dla nich postacią. Może kiedyś ktoś napisze o jakimś wokaliście, że przypomina Piotra Odoszewskiego? Natomiast, gdy ktoś twierdzi bezpodstawnie, że jestem marną kopią Dawida, to już mniej mi się to podoba, bo nie tworzę niczego, żeby kogoś naśladować.

Nowy singiel „jeden raz”, który nagrałeś z lessmanem pokazuje, że jednak wcześniejsze porównania nie były trafne. Jak to się stało, że w ogóle zaczęliście razem tworzyć?

lessman też jest stypendystą programu, o którym wcześniej rozmawialiśmy i to jest nasz wspólny numer. Kiedyś on rzucił propozycję, że może coś razem nagramy, a ja na to – czemu nie? Ten utwór był naszą pierwszą wspólną propozycją, która od razu chwyciła w naszym postrzeganiu muzyki. Po pierwszych pomysłach, spotkaliśmy się u mnie, żeby dopracować ten singiel i zaczęliśmy rozmawiać o ulotności życia, jednorazowych niepowtarzalnych sytuacjach. Z jednej strony jest to smutne, że nie można zatrzymać jakiejś chwili, z drugiej – należy się mocniej napawać taką sytuacją, żeby ją bardziej docenić. Po tym lessman wracając pociągiem do domu, sam napisał tekst, który w pełni zaakceptowałem. Wszystko nam się w tym utworze doskonale układało.

 

Wkrótce poznamy Twój trzeci nowy singiel. Czy któryś z nich zdradza, w jakim kierunku chcesz dalej podążać jako artysta piszący piosenki?

Każdy z dotychczasowych utworów jest nieco inny, ale czynnikiem spajającym jest moja barwa głosu. Póki co chciałbym pokazać swoją wszechstronność muzyczną, a co z tego później wyjdzie jeszcze do końca nie wiem. Tym bardziej, że wszystkie moje kolejne utwory powstają na bieżąco. Nie potrafię więc powiedzieć, jak będzie wyglądała moja cała płyta, jeśli w ogóle do nagrania takiej dojdzie. Każdy następny numer będzie moim osobistym etapem oraz podsumowaniem tego, co w danym momencie słucham.

Czy każdy utwór musi wiązać się z Twoim życiem? Czy jesteś po prostu obserwatorem tego, co dzieje się dookoła i to sprawia, że piszesz coś nowego?

Na pewno to, co piszę jest przesiąknięte moim życiem. Można posilać się fikcją literacką, ale zawsze to będzie pochodziło z mojego wnętrza. Sytuacje z codziennego życia są dla mnie inspirujące pod kątem lirycznym. Wydaje mi się również, że na wiele rzeczy dookoła siebie zwracam uwagę. Łatwiej jest pisać o dużych rzeczach, a ja chciałbym dotrzeć do miejsca, gdzie bez problemów będę mógł stworzyć tekst o prostych sytuacjach życiowych, chociażby o zmywaniu naczyń. Chcę napisać świetną historię, wychodzącą z prozy życia i ubrać to w takie słowa, żeby było to interesujące. A nie tylko odnosić się w górnolotny sposób do miłości. To jest dopiero umiejętność.

Czy jesteś w ogóle otwarty na pisanie piosenek dla innych wykonawców?

Wiele razy spotykałem się na różnych campach songwriterskich, organizowanych przez wytwórnię Sony Music z innymi wykonawcami, gdzie razem próbowaliśmy coś tworzyć. Lubię takie sesje, bo to poszerza moje horyzonty. Każdy z nas, biorący udział w takich spotkaniach wzajemnie się inspiruje i podbiera sobie jakieś pomysły. Zdarza mi się, że czasem piszę komuś jakiś tekst, jestem bardzo otwarty na takie sytuacje, gdy ktoś zwraca się do mnie o pomoc. Na początku bałem się, że przy takich okazjach wyczerpię szybko swoje pomysły, ale na szczęście tak to nie wygląda, bo dana sytuacja rodzi ideę stworzenia czegoś pod konkretnym kątem. Bieżąca sytuacja stwarza możliwość zaistnienia jakiegoś pomysłu. Także mam jeszcze wiele do powiedzenia jako początkujący artysta.

Rozmawiał: Łukasz Dębowski

 

fot. Zbyszek Szymanczyk

Leave a Reply