„Wszystkie utwory na tej płycie mają dla każdego z nas dużą wartość” – Nocny Stróż [WYWIAD]

“W którą stronę” to tytuł płyty inowrocławskiej grupy Nocny Stróż. Album zawiera 11 kompozycji, utrzymanych w pop-rockowej konwencji. Jak to się stało, że band po 20 latach powrócił z pierwszym krążkiem? Za co cenią teksy Marka Dutkiewicza i jak doszło do nagrania utworu z Andrzejem Krzywym? Jakie są ich plany na przyszłość? Zapraszamy na nasz wywiad z zespołem.

fot. Krzysztof Szajda

Jak to się stało, że po 20 latach Nocny Stróż znów zaczął funkcjonować? Czy można powiedzieć, że gdyby nie koncert upamiętniający Roberta “Mycę” Kowalskiego, być może nie doszłoby do reaktywacji zespołu?

Piotr Sieracki: Koncert upamiętniający twórczość Roberta miał na pewno duży wpływ na to, że zespół znowu zaczął działać – złapaliśmy tam ponownie wspólną energię i mnóstwo emocji związanych z naszym pojawieniem się na scenie. Natomiast „z tyłu głowy” od wielu lat rodziła się nam myśl – ,,musimy zacząć znowu razem grać pod szyldem Nocny Stróż”. Przez ten cały okres przestoju, każdy z nas był czynny muzycznie i zaangażowany w różne inne projekty, a koncert dla Roberta był w zasadzie impulsem, który przyspieszył decyzję o reaktywacji.

„W którą stronę” to Wasz pierwszy oficjalny album. Jak to się stało, że 20 lat temu nie udało Wam się wydać całego albumu? Wtedy trudniej było to zrobić bez wytwórni fonograficznej?

Michał Witkowski: 20 lat temu byliśmy mniej niezależni finansowo i wydaje mi się, że o sponsora również było trudniej. W ogóle sam wynajem studia w naszym przypadku wiązał się z wyjazdem i sporymi wydatkami. Jedyne co udało nam się wówczas zrobić, to nagrać profesjonalne demo w studiu Radia PIK. To jednak było zbyt mało, by przekonać do siebie jakąkolwiek wytwórnię, a pamiętajmy, że w tamtym okresie głównie funkcjonowały duże firmy. Dziś w dobie internetu, home-recordingu, przeróżnych dotacji i ogólnego wspierania kultury, łatwiej jest nagrać i wydać materiał. Niestety minusem dla debiutantów w dzisiejszej rzeczywistości jest zalew różnorakiej muzyki, co powoduje trudniejsze niż kiedyś zaistnienie na rynku muzycznym.

Czy od początku wiedzieliście, jak chcecie, żeby prezentował się materiał na album „W którą stronę”? Czy przystąpiliście do nagrywania materiały z jakimiś konkretnymi założeniami?

Piotr Sieracki: Plan był taki aby, nagrać materiał, który był stworzony wiele lat temu, w odświeżonej wersji. W trakcie pracy nad płytą doszło oczywiście do wielu zmian (w końcu jesteśmy 20 lat starsi ;)) – przearanżowania starych kawałków, a kilka z nich zmieniło się w zasadzie w kompletnie nowe utwory. Natomiast główne założenie pozostało niezmienione – to miał być album z piosenkami.

Na ile ważny był uniwersalizm Waszej twórczości, jeśli chodzi o muzykę, ale też o teksty, które są o relacjach, uczuciach, tęsknotach?

Michał Witkowski: Od samego początku w założeniu muzyka i teksty, które tworzyliśmy miały być i były w przekazie dość proste i trafiające do szerokiego odbiorcy. Wynikało to głównie z tego, że taki rodzaj twórczości przychodził nam z dość dużą łatwością i nieźle sprawdzał się na koncertach. Dopełnieniem „sukcesu” był wokalista Michał, który miał niezwykłą swobodę w nawiązywaniu kontaktu z publiką (i nadal ją ma ;)). Jeśli chodzi o treści zawarte w tekstach, to opisywaliśmy głównie to co nas wówczas otaczało – najczęściej dziewczyny. 😀

Na swojej drodze poznaliście kilku muzyków, którzy poszerzyli skład zespołu, a są nimi Zbyszek Florek (ex-Quidam) i perkusista, Mateusz Senderowski (grający na co dzień w zespole Kobranocka). Jak to się stało, że zdecydowaliście się razem współpracować?

Piotr Sieracki: Ze Zbyszkiem znaliśmy się w zasadzie od początku istnienia zespołu. Często nagłaśniał nasze koncerty, nagrywał też pierwsze dema. Jako, że jest też producentem muzycznym (i co równie ważne właścicielem studia nagrań), naturalnym ruchem, było zaproszenie go do współpracy. Natomiast Mateusz od wielu lat był świetnie rokującym perkusistą, co po czasie doskonale się potwierdziło, dlatego też szukając bębniarza od razu pomyśleliśmy o nim.

Pierwszym singlem promującym płytę była piosenka “Razem uda się“, z gościnnym udziałem Andrzeja Krzywego. Gdy poznaliście Andrzeja, od razu wiedzieliście, że chcecie zaprosić go na Wasz album? Jak przebiegała ta współpraca?

Michał Witkowski: Andrzeja Krzywego osobiście poznaliśmy podczas koncertu De Mono w inowrocławskim Teatrze i już wtedy zaświtał nam w głowach pomysł o współpracy, bo właśnie rozpoczynaliśmy pracę nad płytą. Andrzej okazał się świetnym człowiekiem, bardzo otwartym i to właśnie pozwoliło nam zaproponować mu udział przy nagraniach. Oczywiście warunkiem zaśpiewania w jednym z utworów była akceptacja tejże piosenki przez samego Andrzeja. Wobec powyższego, postanowiliśmy poprosić o napisanie tekstu jednego z najlepszych polskich tekściarzy – Marka Dutkiewicza, a linię basu nagrała nie mniejsza legenda – Filip Sojka. 🙂 W ten właśnie sposób powstał pierwszy singiel „Razem uda się” okraszony niezłym teledyskiem.

 

Do utworu „Razem uda się” słowa napisał Marek Dutkiewicz. Za co cenicie go, jako autora tekstów, że zdecydowaliście zwrócić się do Marka po tekst?

Piotr Sieracki: Marek Dutkiewicz to niekwestionowany mistrz słowa pisanego. Jest autorem wielu „epokowych” tekstów, jak choćby „Jolka, Jolka”, czy „Chodź, pomaluj mój świat”. Pisze teksty dla najlepszych artystów w tym kraju. To, że udało nam się namówić go do napisania piosenki dla nas, to wielki zaszczyt. Marek w lot podchwycił myśl, która nam zaświtała po tym, jak Andrzej Krzywy potwierdził swoją chęć do zaśpiewania w tej piosence, że fajnie, jakby był to tekst o męskiej przyjaźni – skoro śpiewa to dwóch facetów. 🙂 Doskonale przelał to na papier i tak oto powstał nasz pierwszy singlowy kawałek.

Na albumie znalazł się utwór nieco bardzie angażujący, a mianowicie “Smutno mi tato”, za który odpowiada Patrycja Kosiarkiewicz. Czy jej udział na tym albumie był od początku zaplanowany, czy bardziej spontaniczny? Czy od początku jej pomysłem było, jak ma wyglądać ten utwór?

Michał Witkowski: Udział Patrycji był spontaniczny – zaproponowaliśmy współpracę, zgodziła się i tyle. W tym przypadku Pati przed napisaniem tekstu poprosiła o instrumentalny zapis z próby i na jego podstawie powstał ten naprawdę świetny tekst. W ogóle współpraca z Patrycją była bardzo udana dla obu stron, a na potwierdzenie tych słów powiem tylko, że na tej jednej piosence na pewno się nie skończy.

Który utwór powstał jako pierwszy na ten album i czy to on sprawił, że powstały kolejne? I czy są na tej płycie utwory, które dla Was osobiście są ważniejsze z jakiegoś powodu?

Piotr Sieracki: Wszystkie utwory na tej płycie mają dla każdego z nas dużą wartość, tym bardziej iż autorami piosenek jesteśmy my sami. Powstały one w wyniku jakiś zdarzeń, które inspirowały do pisania i tworzenia. Nie było jednego głównego utworu, skłaniającego nas do nagrania albumu. Byliśmy przygotowani z materiałem, który miał być spójny i wydaje się, że to się udało.

 

fot. okładka płyty

Czy znajdujecie dla siebie miejsce na polskiej scenie muzycznej, gdzie obecnie dominuje pop i hip-hop? Czy takiej muzyki, jaką stworzyliście, brakowało Wam na polskim rynku muzycznym?

Michał Witkowski: Polska scena muzyczna jest na tyle szeroka, że każdy gatunek zawsze znajdzie sobie gdzieś miejsce. Pytanie tylko, jak daleko od potencjalnego odbiorcy. Na pewno nie jest to muzyka, która „goni” za tym, co aktualnie sprzedaje się najlepiej. Pamiętamy doskonale czasy, gdzie muzyka była w pełni organiczna i tym przesiąkliśmy. Nie jesteśmy przeciwnikami elektroniki w strukturze, ale wszystko musi być w odpowiednich proporcjach. Czy brakowało na polskim rynku muzycznym takiej muzyki jak nasza? Ja osobiście zawsze szukam czegoś, w czym znajdę sporo czynnika ludzkiego. Dużo dobrego dzieje się aktualnie na naszej scenie, ale też nie wszystko jest do przyjęcia. Muzyka jaką proponuje Nocny Stróż jest taką „muzyką środka”. Wydaje mi się, że na piosenki z fajnymi, łatwymi do zapamiętania refrenami zawsze znajdzie się miejsce i odbiorca. 🙂 Taką przynajmniej mam nadzieję.

Za co najbardziej cenicie Wasz nowy album „W którą stronę”? Jaka jest jego największa wartość?

Piotr Sieracki: Wydaje mi się, że fajne jest na tym albumie to, że mimo upływu lat, nasze piosenki nadal się bronią. Oczywiście po małych lub większych modyfikacjach, ale większość tekstów i melodii pozostała taka sama. Nie „gonimy króliczka” na tej płycie… ale słyszymy dużo głosów, że po prostu fajnie się jej słucha. I to dla nas bardzo ważne. Natomiast gdybym miał powiedzieć, co dla nas jest wartością tego albumu, to chyba to, że udało się go nagrać. Po 20 latach od założenia zespołu spełniliśmy marzenie i jest to cel do którego dążą chyba wszyscy, którzy coś tworzą – żeby zostawić po sobie ślad w postaci płyty.

Jakie będą losy zespołu Nocny Stróż? Czy będziecie kontynuować Waszą działalność? A może jest to jednorazowa sytuacja, że spotkaliście się i nagraliście album?

Michał Witkowski: Tego nie wiemy, ale na pewno zespół nie reaktywował się „na chwilę”. Poza tym nie wyciągnęliśmy instrumentów z szafy w związku z Nocnym Stróżem, ale od ponad 30 lat wszyscy jesteśmy czynnymi muzykami, więc raczej nie istnieje ryzyko, że komuś się odwidzi. 🙂 Po wydaniu tego krążka nie zamierzamy zmieniać radykalnie kierunku, ale każde takie doświadczenie niesie nowe przemyślenia. Prawdopodobnie w przyszłym roku uda nam się nagrać kolejną płytę i zapewne odbijemy wtedy w trochę inną stronę.

Jak będą wyglądały Wasze koncerty? Czy jesteście gotowi skonfrontować ten nowy materiał z publicznością?

Piotr Sieracki: Czekamy tylko na okazję, żeby grać koncerty. Uwielbiamy to robić. Wydaje mi się, że największą frajdą muzyków jest oczywiście nagrywanie płyt, ale również, a może przede wszystkim koncerty i kontakt z publicznością. Mieliśmy już okazję zaprezentować publiczności „na żywo” materiał z płyty. Wydaje nam się, że było to udane doświadczenie dla obu stron. 🙂 Naszym koncertowym „czarnym koniem” jest Michał Gęsikowski (wokalista), który ma świetny kontakt z ludźmi i potrafi zarazić energią nawet tych najbardziej opornych. Także zapraszamy wszystkich do posłuchania Nocnego Stróża w wersji LIVE.

 

Nocny Stróż – “W którą stronę” [RECENZJA]

Leave a Reply