Elektryczne Męskie Granie 2022 wystartowało w Poznaniu!

Cool Kids of Death, Dawid Podsiadło, Daria Zawiałow, Jan-rapowanie, JULIA WIENIAWA, MIUOSH x Zespół Śląsk „Pieśni Współczesne”, Zdechły Osa i Męskie Granie Orkiestra – nie da się ukryć, że tegoroczna trasa jest niezwykle eklektyczna. Jeśli chcecie dowiedzieć się jak prezentowały się pierwsze dwa koncerty Męskiego Grania w Poznaniu, koniecznie zajrzyjcie do naszej relacji.

fot. Mateusz Czech

Męskie Granie w Poznaniu (24 i 25.06.2022)

Nikt już chyba nie ma wątpliwości co do tego, że niegdyś miejskie koncerty spod szyldu Męskie Granie wyrosły dziś na ogromne, festiwalowe wydarzenia, na skalę mainstreamową. To jedne z absolutnie czołowych eventów muzycznych nad Wisłą – każdego roku wyczekiwane i hype’owane przez cały przekrój pokoleń. W ciemno.

Tegoroczne Męskie Granie wystartowało tradycyjnie już na poznańskiej Cytadeli, w nieco nowej formule – 2 dni naszpikowane koncertami, z czego pierwszy zwieńczony wyjątkowym występem Dawida Podsiadły, a drugi tradycyjnym występem tegorocznej Orkiestry Męskiego Grania.

Oczywiście, Męskie Granie to najwięksi jednak równie ciekawe rzeczy działy się na powiększonej w tym roku scenie Ż, pod którą publiczność gromadziła się niezwykle tłumnie, co napawa optymizmem, że polski słuchacz dostrzega jednak nie tylko kunszt Podsiało, ale jest również otwarty i głodny nowych wrażeń. A było w czym wybierać, bo scena Ż zaprezentowała pełen rozstrzał gatunkowy – od czarującego, subtelnego Fismolla, przez przebojową Julię Wieniawę, Kamila Husseina czy Baranovskiego, rockową Jagodę Kret, hip-hopowych Jana-rapowanie i Meek, oh why’a? aż po męskie granie w pełnej krasie w postaci ekipy Zdechłego Osy.

 

fot. Hubert Grygielewicz

Piątkowy wieczór należał jednak do trzech nazwisk. A w zasadzie czterech. Bezbłędny duet Karaś/Rogucki wykorzystał potencjał miejsca, czasu i publiczności, fundując bezpieczny, choć niezwykle energetyczny lot, zapowiadając tym samym swój drugi album, który ujrzy światło dzienne już 2 września. Pałeczkę przejęła Daria Zawiałow, podbijając tylko unoszącą się nad główną sceną Męskiego Grania atmosferę głodu muzycznych uniesień. Nie da się jednak ukryć, że najbardziej wyczekiwanym artystą tego dnia był Dawid Podsiadło, który zrobił na scenie dokładnie to, co należało zrobić.

Przez kilkanaście lat swojej działalności, Męskie Granie wypracowało sobie bardzo silną markę. Dowód? Wyobraźcie sobie sytuację, w której koncerty Męskiego Grania niczym wehikuł czasu zabierają nas do repertuarów z poprzednich edycji. Przykładowo, taki Dawid Podsiadło gra „Elektrycznego”… „Watahę”… Oh, wait…

Właśnie te hymny otworzyły specjalny koncert Dawida, a publiczność w sekundę oszalała, wyśpiewując na pełne gardła charakterystyczne „ooooo-oooo-ooo” z „Watahy”. Podczas genialnie wyprodukowanego koncertu Dawid z zespołem wykonali jeszcze dwa pozostałe hymny Męskiego Grania, w których brał udział – „Początek” oraz „I Ciebie też bardzo” z gościnnym udziałem Darii Zawiałow. Nie zabrakło również nowości w postaci świeżutkiego „POSTU” i utworu, który nie miał jeszcze swojej oficjalnej premiery – „Szarość i róż”. Do tego kilka klasyków, jak „Nieznajomy” czy „Elephant” oraz przebojowe „Trofea” czy „Małomiasteczkowy” i mamy show kompletne.

 

fot. Hubert Grygielewicz

Sobota na dużej scenie od początku przyciągnęła tłumy zainteresowanych. Imprezę otworzył bowiem WaluśKraksaKryzys – jak powiedział o nim Krzysztof Zalewski – „ostatnia nadzieja polskiego rocka”. Tuż po nim, rockową atmosferę potrzymał skład Cool Kids of Death świętujący na scenie 20-lecie swojej debiutanckiego albumu. Waluś wskoczył gościnnie na scenę CKOD podczas legendarnych już „Butelek z benzyną”, nadając temu klasykowi świeżego pazura, a oba te koncerty pokazały, że męskograniowa publiczność tęskni za takim gitarowym graniem.

Chwilę później teren imprezy przejął Miuosh z Zespołem Pieśni i Tańca Śląsk, goszcząc na swojej scenie Marcelinę, Julię Pietruchę, Kwiat Jabłoni oraz Justynę Święs. „Pieśni Współczesne” to bez dwóch zdań ogromne wydarzenie na rodzimej scenie muzycznej i niech trwa jak najdłużej. Liczę na to, że Miuosh nie poprzestanie na jednorazowym wydarzeniu i pociągnie kolejne edycje tego projektu – piękne rzeczy powstają z tych artystycznych fuzji.

 

fot. Hubert Grygielewicz

Kortez miał zagrać projekt specjalny, ale nie do końca dało się zrozumieć na czym miała polegać jego „specjalność” – na tym, że zagrał w duecie, czy na tym, że pozwolił sobie na niezwykle rozszerzone aranżacje… Te zresztą kompletnie nie obroniły się na scenie Męskiego Grania i zupełnie ostudziły nastroje, a przecież za chwilę na scenie miała wystąpić Orkiestra. Niezbyt udany zabieg organizatorów.

Orkiestra Męskiego Grania to crème de la crème, wisienka na torcie każdego z tych wydarzeń, ale szczególnie tego pierwszego, kiedy jeszcze nikt nie wie, czego się spodziewać. Wokół tegorocznych reprezentantów MGO rozgorzało sporo dyskusji – nie bez powodu. Bedoes i Kwiat Jabłoni na pierwszy rzut oka niekoniecznie wpasowują się w męskograniowe skojarzenia, z kolei Zalewski to już orkiestrowy stary wyga, więc organizatorów od razu posądzono o brak innowacyjności i działanie według utartych schematów. Tak źle i tak niedobrze. Krzysztof na szczęście przyjął w tym roku bardzo bezpieczną rolę dyrektora artystycznego, spajającego wszystko to, co działo się na scenie, ale zdecydowanie rzadziej wychodzącego przed szereg, co okazało się niezwykle trafnym zabiegiem.

Bedoes mógł stać się czarnym koniem tej edycji, co zwiastował już pierwszy zagrany przez orkiestrę i w całości pociągnięty przez rapera numer – „Artyści” Kazika. Niestety, Bedoes zaledwie zajawił publiczność swoją osobą i nie dostał dużo przestrzeni na rozwinięcie skrzydeł. Ciekawa rzecz wydarzyła się z Kwiatem Jabłoni. W tegorocznym hymnie – „Nie ma co się bać”, Jacek zupełnie zginął, na scenie zaś grał pierwsze skrzypce (a raczej mandoliny) całego koncertu. Z kolei dało się odczuć wrażenie, że to Kasia, druga połowa duetu została zdegradowana do roli chórzystki z kilkoma zaledwie solowymi momentami przy fortepianie.

 

fot. Jan Oborski

Repertuar orkiestry, tak jak można się było spodziewać po jej składzie, w połowie został skrojony pod Kwiat Jabłoni, a charakterystyczna dla nich folkowość wyraźnie wybrzmiewała w wielu aranżacjach („Nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic nie było” Voo Voo, „Dzieci malarzy” Natalii Przybysz czy „Zwiedzam świat” Fisza Emade Tworzywo). Jednak nie zabrakło również momentów nie tyle gitarowych, co wręcz punkowych, w których swoją szansą otrzymywał Bedoes a nawet niespodziewany WaluśKraksaKryzys, który zasilił tegoroczny zespół orkiestry jako jeden z gitarzystów („Orkiestra” Pogodno, „Polskie Tango” Taco Hemingwaya, „Dzieci wybiegły” Elektrycznych Gitar).

Tegoroczna Orkiestra zdecydowanie poszła w ilość, bo scenę podczas głównego koncertu zasiliło kilkanaście (bliżej 20) osób. Pytanie, czy za tym samym idzie jakość… Męskie Granie Orkiestra 2022 to bardzo poprawne granie, które lawiruje gdzieś pomiędzy wpasowaniem się w gusta nowych fanów imprezy, a zadowoleniem tych starszych wyjadaczy, jednak chyba nie na tyle oryginalne, żeby jakkolwiek zapisało się w pamięci na dłużej.

Weronika Szymańska

 

fot. Hubert Grygielewicz

Jedna odpowiedź do “Elektryczne Męskie Granie 2022 wystartowało w Poznaniu!”

Leave a Reply