“Przysłowianin” to debiutancki album skowronka., czyli Patryka Skowrońskiego. Kim jest tytułowy „Przysłowianin”? Czy w Polsce żyjemy na przepaści? Czym jest życiowa „Gra o Tron”? Zapraszamy na naszą rozmowę z artystą, w której pojawiło się kilka ciekawostek, nie tylko tych związanych z premierową płytą.
fot. Sebastian Przybylski
Przez lata występowałeś w kilku zespołach, jednak teraz postanowiłeś tworzyć jako artysta solowy, czego efektem jest album „PRZYSŁOWIANIN”. Skąd taka decyzja, żeby wyjść do publiczności z czymś zupełnie własnym?
Poniekąd zmusiła mnie do tego pandemia i lockdown, a z drugiej strony już od dawna chciałem wyrazić siebie i swoje poglądy na swój unikalny sposób i styl. Gdy zaczynasz zbierać ekipę do grania, to każdy chce wnieść do projektu coś swojego, a mi zależało aby całość była od „A” do „Z” moim własnym pomysłem, no i chciałem się po prostu sprawdzić.
Czy można powiedzieć, że płyta „PRZYSŁOWIANIN” w Twojej działalności najbardziej oddaje to, co jest dla Ciebie ważne w muzyce oraz tekstach?
Tak i nie, jest wiele rzeczy, które są dla mnie inspiracją. Od miłości, nienawiści czy przyjaźni przez używki, czy wewnętrzny ból. Aż po mentalność społeczną, a z tą płytą to w ogóle miało być trochę inaczej. Początkowo płyta miała mieć trochę inny wydźwięk i nazwę. Miał to być po prostu „SŁOWIANIN”. Miały to być różne słowiańskie legendy, różnych osób, które były gdzieś tam zgromadzone na przestrzeni wieków i przełożone oraz porównane do naszych czasów. Z czasem tworzenia materiału wyszło coś innego, czyli coś, co gdzieś wewnętrznie, mnie martwi w ludzkiej mentalności i uważam, że to było bardzo dobre posunięcie, bo jestem zadowolony z finalnego efektu.
Na tym albumie poruszasz wiele wątków, a właściwie dotykasz bolączek współczesności oraz tego, co nas otacza. Czy ten album to potrzeba wyrzucenia z siebie pewnych rzeczy, wynikających z Twoich obserwacji? Czy może bardziej próba zwrócenia uwagi – często w sarkastyczny sposób – na jakieś problemy?
W głównej mierze są to moje obserwacje oraz potrzeba wyrzucenia tego, co mnie irytuje, ale również i zwrócenie uwagi na to, jak się dzielimy w każdym aspekcie społecznym. Nie są to tylko bolączki współczesności. Są to w sumie bolączki ludzkości, które istnieją od zarania dziejów.
Czy uważasz, że dziś w Polsce żyjemy trochę na przepaści, i żeby uchronić się przed zupełnym upadkiem musimy się wyzwolić się z głupiego fanatyzmu i fałszywego patriotyzmu? Czym jest dla Ciebie utwór „fanatycy”, w którym wskazujesz właśnie te „fanatyczne” podziały w społeczeństwie?
Oj z pewnością niektóre jednostki powinny wyzwolić się od fanatyzmu i fałszywego patriotyzmu (śmiech)… albo przynajmniej trochę się dokształcić w tych tematach.
Nie chciałbym generalizować, że wszyscy żyjemy na przepaści, ale na pewno często nie potrafimy tego rozgraniczyć. Ktoś mi kiedyś powiedział, że w Polsce nie istnieje coś takiego jak środek. Co po części jest prawdą i naszą winą. Zazwyczaj wolimy opowiedzieć się po którejś ze stron zamiast przemyśleć i zachować zdrowy rozsądek, bo tak jest prościej. Fanatycznie podchodzimy do religii, polityki, popkultur czy nawet cudzej opinii. Będziemy się kłócić, wyzywać i bić o to, kogo jest racja – „mojsza czy twojsza”. Tym w sumie jest dla mnie ten utwór. Mógłbym powiedzieć, że z fanatyzmem trzeba walczyć, ale to by mnie postawiło na pozycji fanatyka walczącego z fanatyzmem :D, więc po prostu skwituje to lakonicznym stwierdzeniem, że „fanatyzm to zło”.
Niektóre teksty można jednak odbierać w szerszy sposób, jak chociażby „płacząca wierzba”, który dosyć brutalnie opisuje „złe ideologie niszczące każdy świat”. Nie uważasz, że siłą rzeczy wiele z tych tekstów zaczyna mieć w szerszym znaczeniu niepokojąco aktualny przekaz?
Pisząc ten utwór, a było to jakoś na przełomie września 2021, nie miałem wyobrażenia jak rzeczywisty może stać się w przyszłości, a tym bardziej nie przewidywałem, aktualnie toczącej się wojny w Ukrainie. Bardziej chciałem przypomnieć o tym jak nasi pradziadkowie musieli walczyć za tą wolność, którą mamy dziś w naszym kraju, a dziś gdy ją mamy „walczymy” między sobą, bo jeden czy drugi nie lubi LGBT lub modelu heteroseksualnej rodziny, kościoła prawosławnego, Żydów czy Czarnoskórych. Mógłbym tak wymieniać w nieskończoność.
Ja osobiście nazywam to „polskie wojny nienawiści”, taka niskobudżetowa życiowa „Gra o Tron”. Myślę, że nasi pradziadkowie walczyli za każdego, którzy czują się Polakami, nie tylko za tych, którzy uważają się za „lepszych”.
Od strony muzycznej stawiasz na autentyzm i na to, co faktycznie gra w Twojej duszy. Co starałeś się zawrzeć na albumie „PRZYSŁOWIANIN” jeśli chodzi o muzykę?
Ogólnie bardzo lubię bawić się muzyką i mieszać style. Lubuję się w muzyce alternatywnej, amerykańskim folku, bluesie czy metalowych brzmieniach m.in. Siekiera, Bob Dylan, Klaus Mitffoch, Rammstein czy Cool Kids of Death. Dość szeroki zakres muzyczny.
Chciałem, żeby te wszystkie moje inspirację były okraszone jakimś moim stylem. Przez to, że tworzę muzykę na looperze, czyli zapętlaniu ścieżek. Postawiłem przede wszystkim na proste, wpadające pod nóżkę rytmy, przykuwające ucho siarczyste riffy oraz podbijanie refrenów nakładającą się drugą ścieżką wokalu w taki trochę popowy sposób. Co w sumie wytworzyło jakieś moje personalne brzmienie.
Czy do tworzenia tych kompozycji podchodziłeś w sposób projektowy? Miałeś plan działania na tworzenie, czy więcej rzeczy wydarzyło się po prostu spontanicznie?
Początkowo tak (śmiech). Z czasem moja spontaniczność i tysiące pomysłów na minutę, wzięły górę.
Co według Ciebie jest największą wartością płyty „PRZYSŁOWIANIN”? I czy wydanie fizyczne albumu było dla Ciebie z jakiegoś powodu ważne i wartościowe?
Chciałem wydać album fizycznie. Było to swego rodzaju takie moje małe marzenie. W dobie platform streamingowych wiedziałem, że jest to trochę ryzykowne zwłaszcza dla niezależnego i nieznanego artysty jak ja, bo teraz mam pół szafy swoich płyt (śmiech).
Myślę, że album może być taką swego rodzaju muzyczną „instrukcją dla obywatela”, ale najważniejsze jest to, że chyba każdy na tej płycie znajdzie coś dla siebie, niezależnie od tego po której stoi stronie, bo o to właśnie chodzi, żeby ten „PRZYSŁOWIANIN” był pośrodku. O tym trochę w filozoficzny sposób mówi wewnętrzna okładka płyty, kończąc wypowiedzieć – „możecie mi mówić, skowronkoteles.”
Co na dzień dzisiejszy jest dla Ciebie najtrudniejsze, jako dla artysty niezależnego, który sam próbuje wyjść do ludzi ze swoją twórczością?
Wiele rzeczy jest trudnych. W końcu mam wiele ról w swoim jednoosobowym projekcie: instrumentalista, wokalista, tekściarz, performer, manager, ale chyba najtrudniejsze jest dotrzeć do tych słuchaczy, którzy polubią, to co tworzę. Chociaż i tak gdzieś tam z tyłu głowy zawsze pozostaje mała obawa, że moja twórczość zostanie źle lub co gorsza opacznie zinterpretowana.
Czy pojawiły się jakieś opinie na temat płyty „PRZYSŁOWIANIN”, które były dla Ciebie zaskakujące? Z jakimi reakcjami spotkałeś się pod wydaniu tego albumu?
Zaskakujące jest to, że jest mało opinii negatywnych. Pewnie się ukrywają albo wstydzą powiedzieć prawdę (śmiech). Całkiem serio to większość ludzi, którzy zetknęli się z moją płytą zachwalali i widać było szczerość. Oczywiście również kilku znajomych muzyków dało swoje cenne uwagi i rady, niektóre na zasadzie „Ja bym to zrobił inaczej, ale i tak dobra robota, rób następną!” 🙂
Na jakim etapie dzisiaj jest skowronek., po wydaniu solowego albumu? Czujesz się w jakimś stopniu spełniony artystycznie?
Jeśli chodzi o samo wydanie płyty, to jestem spełniony artystycznie, ale teraz czas wyjść do ludzi i grać koncerty. Wszystko wraca do normy więc wypadałoby się pokazać na żywo, dlatego też aktualnie poszukuje muzyków, którzy będą chcieli ze mną występować, a w międzyczasie tworzyć materiał na nową płytę.
Czy jesteś gotowy, żeby ten album skonfrontować z publicznością na koncertach? Jeśli tak, W jaki sposób chciałbyś, żeby wyglądały Twoje koncerty i czy będzie można na nich usłyszeć coś więcej, poza utworami z płyty?
Jeśli znajdę muzyków, którzy będą chcieli grać i będą mieszkać gdzieś w okolicach Zielonej Góry, żeby było w miarę łatwo logistycznie zaplanować kilka prób, to jak najbardziej jestem gotowy. W najgorszym wypadku zawsze mogę po małych przeróbkach utworów zrobić na looperze „One Man Show”. Na pewno będzie można usłyszeć utwory spoza płyty, mam w swojej dyskografii parę utworów, które mogą zaskoczyć.
Chyba najbardziej zależałoby mi na tym aby moje koncerty były energiczne oraz ciepło przyjęte przez publiczność. Ja osobiście zawsze świetnie bawię się grając muzykę i zagram nawet dla jednego słuchacza.
Dzięki i pozdrawiam,
Patryk