“Przysłowianin” to debiutancki album skowronka., czyli Patryka Skowrońskiego, który ukazał się 17 marca. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.
Recenzja płyty „Przysłowianin” – skowronek. (2022)
„Przysłowianin” to debiutancki album skowronka., czyli Patryka Skowrońskiego, który przez lata zdobywał doświadczenie w różnych projektach undergroudowych. Czas lockdownu spowodował, że muzyk skupił się na działalności solowej, czego efektem są całkiem ciekawe piosenki, przyciągające uwagę rockową, dosyć bezpośrednio podaną energią. Ta płyta to jednak nie tylko zawodowo zgrane kompozycje, ale też słowa, które często na tle oszczędnych aranżacji, wybijają się na pierwszy plan.
Niekiedy surowe brzmienie tych utworów jest wadą, choć częściej staje się zaletą, szczególnie w istotniejszych momentach tego albumu.
Artysta jest odpowiedzialny za każdy element tego projektu, stąd tworzenie jako solista jest obarczone pewnym ryzykiem, tym bardziej, że skowronek. porusza się w szeroko pojętej muzyce alternatywnej, w podtekście nawiązującej do klasyki rocka. Niekiedy brakuje więc kompleksowego wypełnienia tak charakterystycznej przestrzeni muzycznej.
Niby nic odkrywczego na tej płycie nie znajdziemy, ale w większości przypadków jego muzyka działa, bo obok ważnego przekazu liczy się charyzma samego twórcy. Owszem, brakuje czegoś wykraczającego poza tak określoną formę, lecz z drugiej strony każda z tych piosenek jest bardziej czytelna, a tym samym wyraźniej uwypukla słowa na tym albumie. A teksty są niezwykle sprawnie napisane, scenariuszowo odnoszące się do ludzkich kompleksów, fanatyzmu, fałszu i podziałów społecznych. Jasno wpisuje się to w polskie realia, choć zdarzają się też historie miłosne, ale te akurat bladziej wypadają na tle całości („pałatka„).
Najmocniej uderzają kawałki, które kipią przybrudzonymi dźwiękami, mieszcząc się w rockowej, a nawet post-punkowej konwencji („A Ty POLsko wronek!„). Doskonale wypada też samonapędzający się w niepokojącym klimacie utwór „CZARNY autobus„. Pojawia się też ciekawie jazgotliwa propozycja, która w podtekście przypomina wczesne dokonania Organka („społeczność.„). Zresztą to jeden z lepszych tekstów, tak umiejętnie opisujących „dobre relacje” pomiędzy ludźmi tworzącymi większą społeczność (tutaj pojawiają się znamienne słowa – „mimo, że jej nie lubisz, to dzięki niej żyjesz”). Jedynie nad czym warto przy tej okazji popracować, to dykcja, bo w szybkim sposobie wyrzucania z siebie tekstów, czasem ginie ich istotna treść. Kulminacją tej płyty jest natomiast doskonały, wymowny, dojrzały muzycznie kawałek „płacząca wierzba„, którego tekst staje się jeszcze brutalniejszy w obecnej rzeczywistości.
Dopracowanie tego albumu pod względem produkcyjnym przyniosłoby jeszcze lepszy efekt końcowy, ale już teraz warto zaznaczyć, że mamy do czynienia z niebanalnym artystą, który wie po co tworzy muzykę. Warto poszukać w tych piosenkach nie tylko odpowiedzi na pytanie, kim jest tytułowy „Przysłowianin„, ale też znaleźć sposób na zrozumienie dosyć nieszablonowej formy muzycznej. To przecież muzyka w znaczącej, alternatywnej odsłonie dla myślącej publiczności, która potrzebuje czegoś więcej niż tylko czystej rozrywki. skowronek. zaliczył dobry start, który zaowocował dorodnymi utworami. Ten projekt zasługuje więc na to, żeby mieć swoją dalszą kontynuację.
Łukasz Dębowski
Jedna odpowiedź do “skowronek. – „Przysłowianin” [RECENZJA]”