Cukier – „Kędzierzyn-Koźle” [RECENZJA]

Nasz ocena

Cukier nie zwalnia tempa! Po ubiegłorocznej płycie “CK Anderson” duet powraca z premierową EPką zatytułowaną „Kędzierzyn-Koźle”. Poznajcie naszą recenzję tego albumu.

fot. Wiktoria Maciejewicz

Recenzja EP „Kędzierzyn-Koźle” – Cukier (2022)

Mimo, że rynek muzyczny zdominowany jest przez wykonawców czerpiących garściami z szeroko pojętego hip-hopu, polska alternatywa nadal bardzo mocno stoi na nogach. Swoją historię kontynuuje także zespół Cukier, który tym razem serwuje nam krótką EP-kę zatytułowaną “Kędzierzyn-Koźle”.

A składa się na nią pięć utworów, które zanurzone zostały w klimacie lat dziewięćdziesiątych. Muzycznie Amadeusz zgłębia tutaj muzykę lo-fi, a Bartek tekstowo porusza się między śpiewaniem, a rapowaniem, które często specjalnie osadzone jest na off bicie. Dodaje to na pewno więcej zaciętości temu materiałowi, a momentami jesteśmy w stanie usłyszeć połamane flow, którym cechuje się Oskar z duetu PRO8L3M. W całym tym zamieszaniu nie możemy jednak zapomnieć, że to nadal kawałki ciągnące bardziej w stronę alternatywy, niż hip-hopu.

Chłopaki nie boją się eksperymentować. Na pewno to ich duża zaleta, choć nie ustrzegli się również kilku błędów wpływających na obraz całości. Zaczynając jednak od tych dobrych rzeczy, należy ich przede wszystkim pochwalić. Bo choć materiał nie jest najbardziej zaskakującą rzeczą na świecie, tak osadzony w oldschoolowych klimatach materiał tworzy hermetyczny świat, w który – jeśli już wejdziemy – to naprawdę ciężko nam się z niego wydostać. A jest to zasługa spójnej produkcji oraz braku niepotrzebnej entropii, która mogłaby zepsuć efekt końcowy.

Tekstowo słyszymy, zwracający uwagę (myślę, że świadomy) zabieg wykorzystania wielu rymów tak zwanych… „częstochowskich”. Ta prostota racząca nas na prawo i lewo jest po prostu chwytliwa, a nierzadko także przyjemna dla ucha. Podobnego zabiegu używa m.in. Mery Spolsky czy Sanah, które szybko zorientowały się, że nie potrzeba skomplikowanych środków, żeby stworzyć chwytliwe piosenki. Ba! Jest nawet kompletnie odwrotnie, bo im prostszy tekst, tym łatwiej go przyswoić słuchaczowi, a następnie powtarzać. U chłopaków ten styl nie przechodzi zawsze na tyle płynnie, by nie stawał się po pewnym czasie lekko irytujący. Chociaż trzeba przyznać, że jest w tym na pewno coś fajnego, bo słowa “ja chodzę jak rak, trochę wspak, tak”, mimo swojej prostoty wypadają naprawdę przekonująco (przynajmniej dla mnie). Kompleksowo w teksty należy się po prostu wsłuchać, bo są w nich ciekawe myśli przewodnie.

Skupiając się na samej muzyce jesteśmy w stanie się zrelaksować. Nieprzeszkadzające lo-fi nie tylko jest podkładem do interesującego wokalu, ale także dobrze funkcjonuje samoistnie. Nakreśla kolejne etapy, którym słuchacz jest w stanie się oddać, słuchając w całości tego albumu.

To zdecydowanie koncept album, który najlepiej brzmi, kiedy odsłuchujemy go właśnie na raz. Pojedyncze single niestety nie mają aż takiej siły, by pociągnąć za sobą słuchacza. To co może się wydawać zbawieniem tej EP-ki jest równocześnie jej przekleństwem, zwłaszcza w czasach, gdy to właśnie do singli ludzie przywiązują największą wagę. Chłopaki tak naprawdę nie wyszli, aż tak bardzo poza swoją strefę komfortu, a chciałbym to usłyszeć, bo pójście na całość może się tu okazać strzałem w dziesiątkę. Nie wiem czy do końca byłoby to w ich stylu, ale kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.

Mateusz Kiejnig

 

Cukier z nowym singlem “1,03 zł”! Premierowa EP “Kędzierzyn-Koźle”

Leave a Reply