Najniższy głos zespołu Audiofeels pozytywnie zaskoczył swoich fanów, rozpoczynając solową karierę wokalną. Pierwszą odsłoną twórczości Patryka Ignaczaka jest piosenka “My”. Z tej okazji zadaliśmy artyście kilka pytań.
fot. materiały prasowe
Czy czujesz, że solowym utworem „My” na nowo debiutujesz, otwierając nowy rozdział? Czy ponowny start jest porównywalnie trudny do tego, gdy stawiałeś pierwsze kroki z zespołem Audiofeels?
Nigdy nie traktowałem muzyki jako czegoś trudnego, szalenie skomplikowanego, zawsze była to zabawa i chciałbym, żeby tak zostało. Uważam, że w prostocie jest piękno. Z uśmiechem przyjmuję zdania, mówiące o tym, że w czymś debiutuję mając skończone 37 lat.
Z drugiej strony, Leonard Cohen też debiutował po trzydziestce. Jeśli miałbym porównywać początki Audiofeels do mojego solowego projektu to towarzyszą mi zupełnie inne uczucia, może nawet bardziej przyjemne, bo pod tą nową twórczością mogę się podpisać imieniem i nazwiskiem, a nie być „tylko” jednym z członków zespołu. Dodatkowo ekscytacja jest jeszcze większa dzięki temu, że wypływam na nowe wody, wydając autorski utwór.
Co tak naprawdę wydarzyło się, że zdecydowałeś się na debiut solowy? Od kiedy poszukiwałeś swojej własnej drogi artystycznej, co zaowocowało utworem „My”?
Moje pierwsze muzyczne kroki stawiałem we wczesnych latach szkoły podstawowej. To wtedy zacząłem śpiewać w pierwszym chórze, w ramach zajęć dodatkowych. I w tej roli doskonale się odnajdowałem. Skład był mieszany: trzydzieści dziewczyn i dwóch chłopaków. W takiej grupie trudno się nie wyróżniać. Już wtedy zasmakowałem śpiewania w roli solisty. Potem nadal śpiewałem w chórach, z których najlepiej wspominam Chór Akademicki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Przez ostatnie 12 lat byłem członkiem zespołu Audiofeels, ale jak się zwykło mawiać: „przeznaczenia nie oszukasz”, toteż swoje siły skierowałem ku śpiewaniu solowemu.
Utwór „My” jest bardzo osobisty. Czy nie miałeś obaw, że tworząc go, zbyt dużo odsłaniasz? Czy w przypadku artysty, który tworzy pod własnym nazwiskiem powinna w ogóle występować jakaś forma autocenzury jeśli chodzi o pisanie tekstów?
Jest cała masa artystów, szczególnie w hip-hopie, którzy opowiadają o swoich, przemyśleniach, przeżyciach, uczuciach i odczuciach. To dzięki temu ten gatunek na nowo wrócił do łask i teraz znajduje się w tak zwanym mainstreamie. Taka naturalność nie potrzebuje autocenzury. Ale oczywiście uważam, że są granice. Pewnych treści nie powinno się propagować, na przykład głupoty, bo gdy jest jej dużo, to staje się czymś normalnym, a w późniejszym czasie wręcz akceptowalnym. Uważam, że takiej „autocenzury” powinno być zdecydowanie więcej w Internecie, a już szczególnie na Instagramie. W jakiś sposób zgadzam się również ze stwierdzeniem pani Dulskiej, że swoje brudy należy prać w swoich czterech ścianach. Faktycznie, powinna istnieć sfera, z którą nie należy się obnosić. Ale jeśli chodzi o miłość i to jeszcze taką, w najczystszej formie, do dziecka, to nie widzę tu dysonansu. Parafrazując Alberta Schweitzera: „Miłość to jedyna rzecz, która się mnoży jeśli się ją dzieli”.
Utwór „My” napisałeś z okazji 6. urodzin swojej córki. Czy można uznać go jako prezent, który chciałeś jej podarować? Czy to bardziej piosenka, którą chciałeś stworzyć dla siebie, zapisując emocje, które towarzyszyły Tobie w tamtym momencie?
Powodem napisania tego utworu były moje uczucia do Kornelii. Faktycznie jest to zapis emocji, które towarzyszyły mi wtedy, są ze mną teraz i mam nadzieję, pozostaną na zawsze. Miłość ojca do córki jest uczuciem wyjątkowym. Z obserwacji wiem, że nieważne ile lat ona ma, dla ojca zawsze będzie „tą mała córeczką” i oczkiem w głowie. Prapremiera miała miejsce właśnie w jej urodziny. Jej uśmiechnięta twarz była dla mnie najlepszą recenzją. Mam nadzieję, że dla niej jest to prezent, który zawsze będzie miło wspominać i odbierać za każdym razem na nowo, jeśli tylko będzie chciała.
Co według Ciebie jest największą wartością tego utworu nie tylko patrząc na tekst, ale też formę muzyczną?
Jestem trochę starej daty… 😉 Dla mnie najważniejszy jest tekst, więc na tak postawione pytanie nie wypada mi odpowiedzieć inaczej niż tak, że zdecydowanie największą wartością tego utworu są dla mnie słowa, tym niemniej jestem wielkim fanem muzycznego kunsztu Łukasza Chylińskiego, który fenomenalnie zagrał go na gitarze.
fot. okładka singla
Na ile utwór „My” zdradza w jakim kierunku muzycznym będziesz dalej podążał? I jakie są Twoje dalsze plany artystyczne?
Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a ja czuję, że dopiero zacząłem śniadanie. Nie zamykam się na formę i nie wykluczam, że spektrum muzyczne będzie coraz szersze, ale chwilowo to właśnie gitarowe brzmienie jest mi najbliższe. Uwielbiam twórczość Johnnego Cash’a czy Leonarda Cohen’a, ale nie zamykam się na bardziej nowoczesne brzmienia.
Czy można mówić o jakichś założeniach, które przyjąłeś przed nagrywaniem solowego utworu? Czy od początku wiedziałeś jaka to będzie forma muzyczna?
Chciałem, żeby była to kołysanka. Forma trochę ewoluowała na odrobinę żywszą, ale nadal widzę w niej te pierwotne elementy. Zależało mi na tym, żeby było „blisko”, analogowo i mam nadzieję, że udało się to uzyskać.
Jak doszło do Twojej współpracy z Mateuszem Krautwurstem, z którym stworzyłeś ten utwór? I czy dalej także chciałbyś współpracować z nim, nagrywając kolejne rzeczy?
Z Mateuszem znamy się od 10 lat, zastanawia mnie, dlaczego tak późno zabraliśmy się do stworzenia czegoś wspólnie. Na tapecie mamy kolejne produkcje, więc na efekty tej pracy nie będziecie musieli zbyt długo czekać. Nie zamykam się oczywiście na współpracę z innymi artystami czy producentami, choć nie ukrywam, że komfortowo pracuje się z przyjacielem, który doskonale zna moje możliwości i upodobania muzyczne.
Na ile utwór „My” odzwierciedla to, czego słuchasz na co dzień? Czy bliskie jest Tobie ciepłe analogowe brzmienie, które ucieka od współczesnej muzyki popularnej?
Moje spektrum muzyczne jest dość szerokie, wyrastałem na muzyce chóralnej więc utwory Bacha, Beethovena czy Rachmaninova nie są mi obce. Lubię jednak wszystko co jest dobre, nie lubię zaś disco polo.
Czy myślałeś do jakiej publiczności chciałbyś trafić wydając utwór „My”? Do kogo skierowana jest twórczość Patryka Ignaczaka?
Do wszystkich, którzy zechcą mnie słuchać i poświęcą swój cenny czas w coraz bardziej zabieganym świecie. Już nie raz słyszałem, że ten utwór otwiera ludziom serca i działa jak wyciskacz łez. Może i z Tobą zrobi coś podobnego? A może zupełnie coś innego?
Jakie znaczenie w odniesieniu do solowej działalności ma z perspektywy czasu, to co dotychczas osiągnąłeś? I w jakim miejscu dziś jesteś jako artysta?
Dziś jestem bardziej świadomy jako człowiek i jako artysta. Dużo jeszcze przede mną ale sądzę, że w aktualnie jestem w miejscu, w którym chciałem być. To czego doświadczyłem stanowi o tym jaki teraz jestem. Wszystkie sukcesy, ale również i porażki, zbudowały i wciąż budują mnie, dając mi możliwość pisania o rzeczach, które znam i które przeżyłem. Wiem, że robię, to co lubię. Pracuje głosem jako lektor, codziennie słychać mnie w telewizji i radiu, jak interpretuję zapisany tekst. To daje mi spokój w głowie, szczególnie w tych niepewnych, pandemicznych czasach. Muzyka jest moją pasją, dzięki niej oddycham pełną piersią. Czuje, że będę robił wszystko by towarzyszyła mi przez całe życie.
Brawo Patryk! Czekam na więcej 🙂