Nocą Umówieni i Airis String Quartet – „Ginczanka” [RECENZJA]

Nasz ocena

“Ginczanka” to nowy album zespołu Nocą Umówieni i Airis String Quartet, który 26 listopada trafił do serwisów cyfrowych. Płyta w całości poświęcona jest wybitnej polskiej poetce żydowskiego pochodzenia – Zuzannie Ginczance. Poniżej prezentujemy naszą recenzję tego wydarzenia.

fot. okładka albumu

Recenzja płyty „Ginczanka” – Nocą Umówieni & Airis String Quartet (2021)

Twórczość polskiej poetki żydowskiego pochodzenia Zuzanny Ginczanki nie należy w Polsce do należycie rozpropagowanych. Stąd każdy projekt wspominający jej dokonania wydaje się w dzisiejszych czasach bezcenny. Muzyczną przestrzeń dla wierszy Ginczanki spróbowała stworzyć Katarzyna Salapa z zespołem Nocą Umówieni oraz składający się z niemniej wybitnych muzyków – kwartet smyczkowy Airis String Quartet.

Artystom udało się tchnąć ducha tamtejszych czasów, ale w klasycznym, często dosyć ascetycznym anturażu muzycznym. Całość została zaaranżowana na żywe instrumenty, które stają się dodatkiem do słowa, tworzącego treść poszczególnych utworów. Nie bez znaczenia jest też dojrzała, mocna w wydźwięku, ale nieprzejaskrawiona interpretacja wokalna Katarzyny Guran. To jej przekaz pokazuje, że artystka wie z czym ma do czynienia i co najważniejsze – rozumie o czym śpiewa. Interpretacje stają się więc niebagatelną część tych wykonań.

Od strony muzycznej mamy do czynienia z artystyczną powściągliwością, choć łatwo doszukać się wielu elementów, które wykraczają poza obszar poezji śpiewanej. Więcej tu melodyki charakterystycznej dla piosenki aktorskiej, uszlachetnionej klimatem muzyki klasycznej. Choć właściwie obok nastroju, należałoby wymienić zawodowstwo muzyków biorących w tym projekcie. Bez ich zaangażowania i umiejętności, nie dostalibyśmy materiału przesyconego emocjonalnością wyodrębnioną na bazie mistrzowskich wykonań.

Być może brakuje w tych piosenkach bardziej współczesnego pierwiastka, ale artyści zdecydowali na organiczne brzmienie, które będzie w stanie podkreślić specyfikę twórczości poetki. I to bez tworzenia patetycznych, nadmiernie wzniosłych odniesień. Za to udało się wszystkie utwory utrzymać w pięknie uzupełnionym poprzez harmonie stylu wymykającym się jednoznacznym skojarzeniom.

Choć w pewnym kolorycie dostaliśmy jasną sytuację muzyczną, co potwierdza wprowadzająca w klimat pieśń „Wyjaśnienie na marginesie” (z subtelnymi, lekko jazzującymi partiami fortepianu). Niekiedy pierwsze miejsce zajmują instrumenty smyczkowe, ujmująco podkreślające lirykę („Kobieta„), a czasem powściągliwość wyrazu jest jeszcze większa („Przepis na prostotę życia„). Bywa też ekspresyjnie („Wniebowstąpienie Ziemi„), albo jeszcze bardziej elegancko poprzez umiejscowienie kompozycji w prostych ramach świeżego estetyzmu („Zdrada„).

Wymiar artystyczny tego projektu został całkowicie wyzbyty komercyjnych zabiegów. W ten sposób udało się dotrzeć do sedna twórczości Zuzanny Ginczanki, która na swój sposób wyróżniała się indywidualizmem, choć nie doczekała się wcześniej takiej oprawy muzycznej. Ma to o tyle znaczenie, że płynność wierszy poetki ma swoją rytmikę i dźwięczny charakter, tak wyraźnie wyróżniający się na tle kompozycji, które wypełniły album „Ginczanka”. Zabrakło jedynie bardziej współczesnego akcentu, który dodałby tym piosenkom większą możliwość dotarcia do szerszej publiczności. Jednak w swoim gatunku ta płyta to rzecz bezprecedensowo unikatowa, a przez to bez wątpienia warta naszej uwagi.

Łukasz Dębowski

 

fot. materiały prasowe

Leave a Reply