Kombii – „5” [RECENZJA]

Nasz ocena

Po 5 latach przerwy zespół Kombii powraca z nowym albumem. Jak prezentuje się nowy repertuar? O tym w naszej recenzji płyty „5”.

Recenzja płyty „5” – Kombii (Universal Music Polska, 2021)

Panowie z zespołu Kombii kazali nam czekać na swoją nową płytę siedem długich lat. Oczywiście w międzyczasie nie brakowało koncertów, pojawiła się nawet biografia duetu Skawiński & Tkaczyk (skądinąd bardzo przyjemna w odbiorze), ale w temacie studyjnych nowości panowała cisza. Dzisiaj już możemy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto było szaleć tak czekać na nowy album.

Kiedy kultowe polskie zespoły (a do takich zaliczam dawne Kombi i dzisiejsze Kombii) wydają nowe piosenki, mają się i lepiej, i gorzej, niż młodsi wykonawcy. Gorzej dlatego, ponieważ muszą się pogodzić z myślą, że prawdopodobnie nie uda im się przebić popularnością swoich własnych przebojów z dawnych lat. Z kolei lepiej dlatego, bo cokolwiek nowego by nie nagrali, zawsze mają oddane grono wiernych fanów, którzy przyjmą nowy materiał z mniejszym lub większym, ale jednak entuzjazmem.

Ale do rzeczy. Tracklista premierowej płyty Kombii została umownie podzielona na dwie części. Pierwsza część, bardziej elektroniczna, ma nawiązywać klimatem do czasów starego Kombi. Co ciekawe, produkcją tych utworów zajął się Michał Kożuchowski (Sir Mich), znany głównie ze współpracy z raperami. Druga część to ukłon w stronę brzmień pop-rockowych (prod. Marcin Limek).

Jaka jest nowa płyta Kombii? Jest przede wszystkim bardzo bezpieczna; panowie nie eksperymentują zanadto i pozostają wierni swojemu własnemu stylowi – nawet pomimo dość wyraźnego rozróżnienia na część elektroniczną i popową. To, które utwory spodobają się potencjalnemu słuchaczowi bardziej, to właściwie tylko kwestia gustu.

Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że wokal Grzegorza Skawińskiego brzmi lepiej w elektronicznym wydaniu. Do takiego śpiewania przyzwyczaił nas przez lata i tak już pewnie zostanie. Osobiście więc bliżej mi do utworów z pierwszej części płyty. Fantastyczna piosenka “Zabierz mnie ze sobą” jest dla mnie kwintesencją współczesnego Kombii, chociaż taneczne “Mówię kocham” czy singlowe “Ochronię nas” wypadają równie dobrze.

Swoje pięć minut na nowej płycie ma każdy z członków zespołu. Bas Waldemara Tkaczyka przebija się szczególnie w utworze “Mam tylko chwilę”, natomiast syntezator Wojciecha Hornego wyłania się na pierwszy plan w jego autorskiej kompozycji “Zachowaj twarz” do słów Jacka Cygana. Fundamentem dla wszystkich utworów jest wyrazista perkusja Adama Tkaczyka.

Małym urozmaiceniem na płycie “5” jest countrowa gitara w piosence “23 000 dni”, a także czyste pianino w balladzie “Przetrwamy”. Jak to jednak bywa w przypadku tak bezpiecznych płyt, nie zabrakło na niej klasycznych „zapychaczy” (patrz: bardzo słaba piosenka “Dziś będzie nieźle”). Teksty do większości utworów są proste, chociaż perełki też można spotkać. Wśród zaproszonych tekściarzy znaleźli się Karolina Kozak, Jacek Cygan i Wojciech Byrski.

Album “5” nie jest w żaden sposób odkrywczy, ale w przypadku takich zespołów jak Kombii uważam, że jest to dużą zaletą. Można przecież mnożyć przypadki, kiedy to uznani polscy artyści za wszelką cenę próbują podążać z duchem czasu i nagrywać kompozycje zgodne z obecnymi trendami. Oczywiście rozwój jest potrzebny, ale trzeba tu znaleźć złoty środek. I Kombii się to udało.

Jonatan Paszkiewicz

 

Leave a Reply