król – „Dziękuję” [RECENZJA]

Nasz ocena

22 października ukaże się winylowa wersja płyty „Dziękuję” króla. Z tej okazji prezentujemy naszą recenzję tego albumu.

fot. okładka płyty

Recenzja płyty „Dziękuję” – król (2021)

Błażej Król to artysta, który z albumu na album bardziej się rozwija, romansując z coraz to nowszymi dźwiękami, sukcesywnie zwiększając otaczające go grono fanów. Dobrym przykładem jest jego najnowszy krążek „Dziękuję”, który zestawiając choćby z albumem „Przewijanie na podglądzie” (2018), pozornie pokaże nam, jak odrębne od siebie są to materiały. Pozornie jest słowem kluczem.

Mimo ewolucji, brzmienia stylizowanego na retro, album zawiera w sobie elementy każdego z poprzednich wydawnictw, na dostrzeżenie których potrzeba czasu i obycia się z całością. Przy tym będąc jednocześnie nowym, bardzo smacznym daniem zaserwowanym słuchaczom.

Wstęp jest raczej nietypowy. To krótki ukłon w stronę swoich fanów, których Błażej określa mianem „tygrysów”. Zaraz po nim zostajemy pobudzeni energicznym i enigmatycznym „Zbyt dobrze Ci idzie”. Całość ubrana w kojące szaty retro.

Błażej wspominał, iż zaczął przykładać większą wagę do melodyjności swoich kompozycji (podobnie zresztą zrobił Krzysztof Zalewski przy okazji „Zabawy”), co słychać. Utworu są dynamiczniejsze, przy czym nie ucierpiała warstwa tekstowa, to znaczy jej unikatowość. Dzięki temu „Dziękuję”, dobrze nadaje się choćby do samotnych, nocnych wojaży samochodem, od strony brzmienia odprężając, a przez teksty pobudzając do refleksji.

Na przestrzeni lat zmienił się jednak klimat utworów. Gdy jeszcze na albumie „Przez sen” mogliśmy doświadczyć tajemniczości, mroku płynącego z kompozycji (chociażby w utworze „Nie waż się”), tak od czasu „Przewijania na podglądzie”, Król zaczął powoli odchodzić od tych zakamarków brzmieniowych, oddając się łatwiejszym (jednak wciąż nie tendencyjnie popowym) w odbiorze brzmieniom. Może to przez inspirowanie się muzyką lat minionych? Jednak momentami i tak pojawia się przyjemny mrok („Wołać mnie zaczęli”), wywołujący dreszczyku ekscytacji.

Słuchając „Dziękuję”, chwilami („Zła struna”) mam wrażenie, jakby przeniósł mnie do czasów, kiedy miałem 4-6 lat, oglądałem film animowany dla dzieci, który ogromnie wciąga, poprzez czarującą ścieżkę dźwiękową, a jako dodatek, ponowne oddaje uczucie chwilowej beztroski.

Król i Spółka nie próżnowali od czasu ukazania się „Nieumiarkowań”, serwując słuchaczom 18 nowych utworów (+1 bonusowy dla osób zamawiających preorder), których część płynnie przechodzi do kolejnego, tworząc swoistą spójną historię, malując w wyobraźni abstrakcyjny film.

„Dziękuję” to materiał ogromnie rozbudowany pod względem brzmienia, w których znaczna część wywołuje uśmiech na twarzy. Płynnie balansując pomiędzy kolorowymi i tajemniczymi piosenkami, najzwyczajniej w świecie przynosi bezcenne odprężenie, obniżając przy tym poziom kortyzolu.

Coraz większą rolę w piosenkach odgrywa żona Błażeja, Iwona. Razem stworzyli interesujący dialog z dwóch zdań:

„Moje czyste serce
-W moje brudne ręce”

Czytając te słowa, nie widać w nich niczego szczególnego, ot zwykły, krótki dialog. Jednak swoją głębię słowa te otrzymują w utworze „Wołać mnie zaczęli” – wymawiane za każdym razem w inny sposób, nadające odmiennego ładunku emocjonalnego, a w końcu pobudzające wyobraźnię do kreowania sytuacji, w których można by wymówić te słowa. Głębi dodaje też syntetyczna, tajemnicza kompozycja, budząca delikatne skojarzenia z utworem „Za nimi”, który premierę miał w 2015 roku.

Poprzedni materiał artysty z Gorzowa wywołał we mnie niedosyt. Do dzisiaj nie jestem w stanie w pełni pokochać „Nieumiarkowań”. Jednak obecną kreacją Błażej przekonał mnie w pełni (oprócz przerywnika pomiędzy zwrotkami w utworze „Kto podłożył ogień / piroman”).

Nowa płyta „Dziękuję” jest niezwykle lekka, przy czym autentyczna w odbiorze, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Wieloletni fani zostaną zaspokojeni burzliwymi, zmysłowymi numerami jak chociażby „Teraz możemy już” czy „Za nimi”, zaznajamiającymi jednocześnie z postępem, który osiągnął król przez te wszystkie lata. Dla fanów o krótszym stażu, będzie to z kolei wspaniały wstęp do odkrywania starszych dzieł artysty.

Adrian Kaczmarek

 

Leave a Reply