6 lipca ukazał się trzeci album Piotra Smały, zatytułowany “eklekty K”. W sieci pojawił się także teledysk do utworu “Zakochanie”. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „eklekty K” – Piotr Smała (2021)
Śmiało można stwierdzić, że spośród solowych albumów Piotra Smały, dostaliśmy najbardziej dojrzałą i dopracowaną płytę, która śmiało mogłaby konkurować z wydawnictwami popularniejszych wykonawców. „eklekty K” to zestaw starannie dopracowanych kompozycji, nie kojarzących się z wyciętą według szablonów alternatywą.
Artysta znalazł bardziej śmiałe rozwiązania, które nadają jego premierowym kompozycjom większego rozmachu, ale też pewnej przystępności w tak swoistym pojmowaniu muzyki, co pozwala nie większy niż zwykle dostęp do jego twórczości. Jeżeli ktoś szuka porównań do jakichś projektów, pojawiających się na polskiej scenie muzycznej ostatnimi czasy, to takich nie należy się bezpośrednio doszukiwać.
Piotr wciąż tworzy w określonym zakresie, na miarę własnych możliwości, ale też na własnych zasadach, przez co gitarowa muzyka alternatywna nabiera ponownie właściwego znaczenia (a takie miała chociażby w latach 90., gdy w podziemiu działały, m.in. zespoły Max i Kelner, Armia, Ścianka). Muzyka Smały nie jest nasączona agresywnym brzmieniem, za to ma w sobie ten sam wyczuwalny nerw, znany chociażby z pierwszej płyty zespołu Negatyw, a może nawet Myslovitz.
Artysta ułożył więc każdą kompozycję w dzisiejszej rzeczywistości (także muzycznej), ale nakreślił ją na podstawie melodyjności rocka alternatywnego, która wykracza poza dzisiejsze schematy. Wiele w tym pokrojonej surowymi dźwiękami melodyjności, często nie budzącymi skojarzeń z czymkolwiek, co dziś wpisuje się w mniej lub bardziej komercyjne trendy. I to jest prawdziwa wartość jego nowego projektu. Zresztą nie pierwszy raz, choć tym razem muzyk dołożył wszelkich starań, by jego nowe utwory miały większy rozmach i nie rodziły dyskomfortu od strony produkcyjnej.
Bezwzględną niewygodę mają za to sprawiać teksty, które wydają się najbardziej odważne w dotychczasowej twórczości artysty. Tym razem twórca położył nacisk na bardziej zróżnicowane interpretacje, tnące słowem także poprzez znamienny wokal („marylin mansonowe” zaśpiewy w „3 dniach ciemności” robią wrażenie). Słowa dotykają w szerszym wymiarze problemów współczesnego świata („Szakale”), choć znajdziemy też bardziej osobiste opowieści („Zakochanie”). Bywa mało optymistycznie, ale zdecydowanie przekonująco („Lecą bomby jak muzyka, ktoś wojować znowu chce, noc się budzi, dzień zasypia, co u Ciebie u mnie źle”). Po raz pierwszy teksty Piotra mogłyby stanowić osobną rozprawkę, będącą analizą ich treści. Bogactwo metafor i komentarzy nie powoduje kłopotu w ich odbiorze, co jest niewątpliwym potwierdzeniem dojrzałości.
Od strony muzycznej mamy do czynienia z różnorodnością pomysłów, dzięki czemu każdy utwór żyje indywidualnym podejściem do materii artystycznej. Oczywiście całość spaja bardziej ogólna wizja, głęboko osadzona w charakterystyce, która nie próbuje zbliżyć się do zbyt łatwego przekazywania swoich treści. Trzeba nabyć umiejętność odbioru tak specyficznie urzeczywistnionej wizji, która z jednej strony potęguje doznania poprzez kształtne, zaraźliwe harmonie, a z drugiej nie próbuje jednoznacznie bratać się z koncepcją, którą ktoś już nam kiedyś sprzedał.
Właśnie poprzez oryginalność i bezkompromisowość tego projektu należy spojrzeć na niego znacznie szerzej. Przecież „eklekty K” jest dowodem na to, że istniejąc poza obrębem głównego nurtu, można stworzyć coś innego, niebanalnie rockowego, a przy tym równie wartościowego. Tym bardziej, że niektóre połamane konstrukcje są czymś totalnie zjawiskowym („Latarnie na Reymonta II”).
Łukasz Dębowski
Jedna odpowiedź do “Piotr Smała – „eklekty K” [RECENZJA]”