Premierowej płycie Kuby Kawalca, zatytułowanej „Ślepota” towarzyszy singiel o tym samym tytule i wyjątkowy klip. Do współpracy przy debiutanckim materiale Kuba zaprosił wieloletniego przyjaciela Patryka Kienasta oraz duet produkcyjny Arka Koperę i Mariusza Obijalskiego.
fot. materiały prasowe
Kuba Kawalec – rocznik ’78, wokalista, muzyk, autor tekstów i kompozytor, wieloletni lider zespołu Happysad. Razem z macierzystym projektem wydał między innymi 3 platynowe i 4 złote płyty, sprzedał ponad ćwierć miliona fizycznych nośników, zagrał blisko 1500 koncertów, a liczba odtworzeń ich piosenek zarówno w serwisie Tidal jak i Spotify przekracza 100 milionów.
Po 20 latach spędzonych w Happysad, wychyla się ze swojej strefy komfortu, proponując solowy album zatytułowany „Ślepota”. Płyta to 10 piosenek, które powstały i zostały zarejestrowane w trakcie pandemicznej przerwy w warszawskim studiu Black Kiss Records. Materiał został nagrany we współpracy z wieloletnim przyjacielem Kuby – Patrykiem Kienastem (Mjut) oraz dwójką producentów Arkiem Koperą (Black Kiss Records) i Mariuszem Obijalskim (m.in. Fisz Emade Tworzywo, Albo inaczej).
W tekstach Kuba postanowił skupić się na społeczeństwie i jego aktualnych bolączkach. Jak twierdzi materiał jest nieprzewidywalny, gęsty emocjonalnie i choć na wskroś nowoczesny, to z pełnym szacunkiem do klasycznej formy zarówno brzmienia jak i konstrukcji.
Kuba Kawalec o singlu „Ślepota”:
Ślepota to brzydkie słowo – twarde, chropowate. Trochę jak nazwa kapeli punkowej. Przywodzi na myśl raczej czerń, pustkę, bezradność. Dla mnie Ślepota w wymiarze tej piosenki, ale i w wymiarze całej płyty, to przekornie nadmiar światła, równie bolesny co jego brak, ale w jakiś sposób motywujący i dający siłę. Czuję, że tę ślepotę da się ujarzmić, oswoić i ruszyć do przodu, pomimo ciężaru przeszłości.
Kuba Kawalec o albumie „Ślepota”:
Zaczęło się niewinnie od towarzyskiego spotkania, które bardzo szybko przerodziło się w twórczy ferment. Z początku osią porozumienia były nasze osobiste historie, lecz z czasem covidowa rzeczywistość coraz mocniej zaczęła odciskać się zarówno w kompozycjach jak i tekstach. Dla nas całość tworzy niejako soundtrack do tak zwanego roku ZOZO. Jak przyznaje Kuba: gdyby nie przerwa wywołana pandemią, ten album zwyczajnie by nie powstał. Pełno na nim refleksji i emocji wywołanych „zatrzymaniem się świata”. To płyta w dużej mierze o mnie, ale i o nas, ludziach oddalających się od siebie w coraz szybszymi tempie. Jest to z pewnością album pełen niepokoju i troski o kondycję społeczeństwa. Te niepokoje mają swoje odbicie w tekstach, ale też w muzyce – nieprzewidywalnej i niepokornej, nowoczesnej i klasycznej jednocześnie. Jak podkreśla autor materiału – nic tu nie było planowane, ani zamierzone, więc proszę się przygotować na podróż w nieznane i nieoczywiste. Bez map ani wskazówek.