Beata Szałwińska to polska pianistka mieszkająca w Luxemburgu, znana m.in. z propagowania twórczości wielkiego argentyńskiego kompozytora Astora Piazzolli. Aby uczcić jubileusz 100-lecia urodzin Piazzolli, artystka nagrała specjalną transkrypcję jednego z najbardziej znanych jego utworów – „Oblivion”. Prezentujemy naszą recenzję tego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja „Oblivion” – Beata Szałwińska (2021)
Beata Szałwińska od lat propaguje twórczość wybitnego argentyńskiego kompozytora Astora Piazzolli. Ten rok jest wyjątkowym, bo w marcu minęło 100 lat od narodzin wielkiego artysty. Z tej okazji niezwykle zdolna polska pianistka zdecydowała się nagrać własną, jakże porywającą transkrypcję „Oblivion”, jednego ze sztandarowych utworów Piazzolli.
Całość ukazała się na jedynym w swoim rodzaju albumie fizycznym, który staje się namacalną pamiątką tego wydarzenia.
„Oblivion” w wykonaniu Beaty Szałwińskiej to wymowna propozycja artystyczna, będąca wizytówką, a może nawet hołdem złożonym dla twórczości jednego z najznakomitszych kompozytorów wszechczasów. Takie wykonanie to nie tylko oddanie uwielbienia do jego muzyki oraz dzielenie się pasją związaną w ogóle ze sztuką, ale także umiejętność wyzwalania najgłębszych emocji zaklętych w kilkuminutowej, jakże znamiennej kompozycji.
Mierzenie się z twórczością Astora nie wymaga jedynie talentu, ale właściwego skrystalizowania części osobistych odczuć, które w tym przypadku stają się dowodem na to, że artystka staje się częścią tej niezwykłej historii. To przenikanie się światów stwarza klimat, w którym sami doświadczamy czegoś metafizycznego. Interpretacja Beaty Szałwińskiej nie jest odniesieniem do zamierzchłej historii, ale ożywieniem jej i umiejscowieniem w dzisiejszej rzeczywistości, z zachowaniem głębokiego szacunku do twórcy.
Ta zmaterializowana duchowość unikatowej pianistyki, reprezentowanej przez artystkę, przenosi się więc w nieschematycznym podejściu do interpretacji. Żywe obrazy, które zaczynają funkcjonować w naszej wyobraźni, przy takim wykonaniu, dodają niespotykanej wartości nagranemu w tak arcymistrzowski sposób utworowi „Oblivion”. Zachwyca intuicyjne podejście do materii, w której oprócz techniki, a także wiedzy, liczy się przede wszystkim ogromna świadomość, poruszająca wrażliwość, a także umiejętność przejmowania znanych form i przetwarzania ich poprzez emocje w nową opowieść.
Szałwińska skrupulatnie podkreśla newralgiczne momenty tej kompozycji, zupełnie nie ścigając się przy tym z oryginałem (tym bardziej, że wybrano opracowanie z 2020 roku, dokonane przez rosyjskiego kompozytora Nikolaja Kuznetsova na fortepian solo). Z jednej strony w tej przestrzennej wersji jest coś filmowego, a z drugiej czysto ludzkiego, co potwierdza siłę wykonania artystki.
Astora Piazzolli zasługuje na ciągłe przypominanie i kultywowanie jego dokonań. A w propozycji Beaty Szałwińskiej, ponadprzeciętnej osobistości artystycznej, dostajemy więcej niż moglibyśmy oczekiwać. Umiejętne rozpisywanie harmonii poprzez czujność i głęboką zdolność reagowania stwarza, że „Oblivion” na nowo potrafi wzruszać, dając nam to, za czym wciąż tak bardzo tęsknimy – organiczne piękno. Ten utwór staje się dziełem realnie na nowo urzeczywistnionym, a przy tym głęboko osobliwym.
Łukasz Dębowski