Zespół Plastic na nowym albumie „Space”, po raz kolejny zabiera słuchaczy do eklektycznego świata elektroniki i alternatywnego popu. Dźwiękami odczarowują szarą rzeczywistość i zapraszają do chwilowego zapomnienia w tańcu. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.
Recenzja płyty „Space” – Plastic (2021)
Wkrótce minie 15 lat od pojawienie się debiutanckiej płyty zespołu Plastic. Nowym albumem „Space” duet zatacza koło, wracając do tego, za co wtedy zostali docenieni, zyskując zasłużone zainteresowanie. Agnieszka Burcan i Paweł Radziszewski sięgnęli do przeszłości, ale dodali do tego coś więcej w postaci współczesnych smaczków, dzięki czemu dostaliśmy zgrabny zestaw 13 porywających piosenek.
W opisie do płyty można znaleźć informację, że album został zainspirowany podróżami po wielu miastach. Słychać więc miejskie pomruki, dźwięki metra, telefonu, lotniska… To staje się dodatkową atrakcją w tej zaskakującej różnorodnością (choć idącą przyjętym szlakiem) eskapadzie muzycznej.
Album rozpoczyna się pozornie dosyć niewinnie od… instrumentów smyczkowych, by za chwilę zaskoczyć lotnością kolorowych dźwięków wyciągniętych z lat 80. („U Gonna Love It”). Takie odniesienia do muzyki syntezatorowej z minionej epoki są czytelne i nadają stylu, niekiedy stając się wręcz swoistą podróżą w przeszłość („If Ur Not Coming”). Wszystko dzieje się jednak w mądrze zagospodarowanej przestrzeni, nasiąkniętej oryginalnością zespołu.
Gdzieniegdzie usłyszymy kosmiczne odgłosy albo też takie, które kojarzą się z grami komputerowymi z minionej epoki (ahh ta zabawa na Commodore 64). Tak też dzieje się w jakże tanecznym i totalnie obezwładniającym pozytywną energią „Out of Control”. A mamy jeszcze bardziej piosenkowy, wykorzystany wcześniej w filmie „Sala samobójców. Hejter” Jana Komasy – „Dream Dancing (I Hear the Music)”. Na albumie znalazło się też małe dzieło sztuki w postaci „Waiting For A Plane” z udziałem Randy’ego Breckera, Włodka Pawlika i Krzysztofa Antkowiaka. To przemyślana piosenka, iskrząca mnogością pomysłów i doznań. Delikatne wtrącenia jazzu, dream popu, odrobiny egzotyki, a nawet muzyki filmowej dodają jej niewątpliwej jakości. Niestandardowo w stosunku do pozostałych propozycji prezentuje się także spokojniejszy moment w postaci „Without U”. Zespół nie boi się korzystać z żywego brzmienia instrumentów, łącząc je z tym wszystkim, co stanowi syntetykę tego utworu.
W przeciążeniu współczesnej muzyki elektronicznej alternatywnymi naleciałościami, ten album prezentuje się na jej tle lekko, niezwykle świeżo i zaskakująco kreatywnie. To zbiór prostych dźwięków, które tworzą istotną opowieść, połyskującą tanecznym rytmem, brokatem i fleszami miejskiego szumu. Całość odzwierciedla indywidualny charakter zespołu, oparty na umiejętnym czerpaniu z prostych form, które nie wpadającą w pułapkę kiczu i banału. Plastic jest mistrzem wykorzystywania muzycznych skrawków, osobno nie mających większej wartości. Dopiero sklejając je na nowo i nadając im specyficznej energii, znacząco podnoszą ich rangę artystyczną. „Space” to rozrywka na najwyższym poziomie. Słychać, że twórcy doskonale bawili się przy tworzeniu tego albumu. Teraz każdy z nas może czerpać z niej podobną przyjemność.
Łukasz Dębowski