22 listopada ukazał się debiutancki album gitarowo-alternatywnego zespołu The Gist. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.
“Gramy rocka inspirowanego całą gamą muzyki, której słuchamy. Stawiamy na unikatowość kompozycji i polskie teksty” – jak sami mówią o swojej muzyce.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „The Gist” – The Gist (2020)
Miejskie granie z nutą alternatywnej wieloznaczności i rockowym sznytem. Tak w skrócie można określić muzykę na debiutanckim albumie zespołu The Gist. Płyta zatytułowana po prostu „The Gist” przynosi jednak znacznie więcej niespodzianek i pokazuje, że muzyka okołogitarowa wciąż niejedno ma imię.
Podwórkowo-knajpiana nonszalancja i progresywne spiętrzenie dźwięków, nadaje niektórym propozycjom znaczącego charakteru, a ten faktycznie potrafi zaskakiwać („Już nie pada”). Właśnie te momenty, które zostały podane jakby od niechcenia wypadają szczególnie dobrze. Prób przeforsowania jakiejś konwencji nie znajdziemy tu zbyt wiele i właśnie energia wydobyta z pewnego niedopowiedzenia intryguje najbardziej.
Możemy więc znaleźć utwór, który został zbudowany na wielu płaszczyznach, gdzie jazgotliwe gitary splatają się z dziwną melodyką i aluzyjnymi niuansami brudnej, garażowej alternatywy („Lato po zimie”). Nieobca jest im także improwizacja, która prowadzi słuchacza w zupełnie nieznanym kierunku („Afterglow”). Mamy również rapowy melanż z Kubą Knapem i Belmondo („Drzewa i grzyby”). Ciężko przewidzieć, w którą stronę popłynie ich muzyka w przyszłości, bo z tych kilku kompozycji nie wyłania się jeszcze całkowity obraz zespołu. Chociaż może to nawet lepiej?
W twórczości The Gist zauważalna jest nutka dekadenckiego smutku i eskalowania pewnych refleksji, ale wszystko zamknięte zostało w fabularyzowanej konwencji, która wyłania się z tekstów. A te faktycznie są mocnym punktem wszystkich utworów. Opisywanie pewnych sytuacji nie jest bezpośrednie, choć wydaje się, że zostało oparte na konkretnych historiach. Do tego dochodzi znamienny – w swej jakby trochę celowo niechlujnej manierze – głos wokalisty i gitarzysty Marcina Kiragi. Czasem wpada on w rejestry chociażby Swiernalisa, czego w żaden sposób nie można uznać za zarzut.
Doprecyzowanie uwikłań artystycznych The Gist nie jest potrzebne, bo z ich muzyki wyłaniają się emocje oparte na nieobliczalnych kompozycjach, czerpiących z różnych etapów rozwoju muzyki nie tylko gitarowej. Do tego panowie pozostawili własny ślad indywidualizmu, który dowodzi temu, że ich debiutancki album to początek czegoś znaczącego. Nawet jeśli można by wycisnąć z tego materiału jeszcze więcej. Zupełna swoboda i naturalność jest wyznacznikiem jakości ich muzyki. The Gist – totalnie nieprzewidywalni.
Łukasz Dębowski
Płytę można zamawiać na stronie: http://thegistband.pl/
fot. materiały prasowe
Zajebisty album kompletnie nieprzewidywalny a jednoczenie spójny w odsłuchu. Dobrze wiedzieć że takie granie nie umarło