“Kiedy krzyczę” to utwór z repertuaru punkowej formacji Post Regiment. Teraz w nowej rzeczywistości zaadoptowała ten kawałek Mapa, która poruszona wydarzeniami związanymi ze Strajkiem Kobiet, nagrała go na nowo. Więcej na temat utworu, ale nie tylko, można dowiedzieć się w naszym wywiadzie z Magdą Pasierską.
fot. materiały prasowe
Utwór „Kiedy krzyczę” to bardziej wyraz buntu czy bezradności na sytuację, która staje się coraz bardziej niepokojąca w naszym kraju?
To organiczny wyraz buntu przeciwko zgniłemu patriarchatowi tego kraju, który zabrał nam kobietom status istnienia. Tym samym jak się buntuję, jestem załamana i mi przykro, że takie rzeczy dzieją się w Polsce. I znowu, organicznie to uczucie zazębia się z tym powyższym, i ta mikstura wypycha mnie, nas, kobiety na ulice. Nie będziemy siedzieć cicho. Nigdy, co jest pokrzepiające, nie będziemy szły same, choćby nawet z piosenką.
Jak ważny jest to dla Ciebie utwór? Czy gdyby nie Strajk Kobiet i obecna sytuacja, ten utwór by nie powstał?
Ten utwór oraz wiele utworów zespołu Post Regiment, ale również innych punkowych polskich zespołów, jest mi bliski i towarzyszy od lat. Po prostu byłam kiedyś… punkiem.
Wiesz, ja mam taką teorię, poczułam to pierwszy raz na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej (PPA) w 2019 roku, gdzie w finale śpiewałam piosenkę Brygady Kryzys i Dezertera. Chodzi o to, że ten bunt wyrażony w polskiej muzyce punkowej jest naszym przekazem – transmisją z przeszłości, która ma nas obudzić ze snu uśpienia, do którego usypiał nas skutecznie dobrobyt. Tamten bunt, niebezpiecznie zaczyna rezonować z teraźniejszością, co oznacza, że czasy się poniekąd się jakby powielają. Znowu zaczynamy mieć w rzeczywistości oprawcę, który odbiera nam prawo do życia.
Myślę, że te treści, są jak chmura która wisi nade mną, nie wiadomo, kiedy i jaka część jej nagle mnie przykryje i znowu zacznę to transmitować.
Czy czujesz, że obecny głos kobiet, także w muzyce jest silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej?
Tak, też tak myślę, cieszę się, że przebyłyśmy tą drogę, niemniej jednak jest to bardzo męski świat.
Nigdy nie zapomnę sytuacji takiej sytuacji w Warszawie. Gramy koncert z Me Myself And I w małym klubiku na Pradze. Akustyk dostaje piany i prawie rzuca tego joba, bo nie może zrozumieć, że ja wiem jak ma brzmieć mój głos i jestem do tego przygotowana. Nie może przejść przez sytuację, pt. jestem kobietą i powiem Ci co masz zrobić. Duża kłótnia, przepychanka słowna się z tego wywiązała. To było jakieś 5- 6 lat temu.
Obecny głos kobiet jest silniejszy bo świadomie walczą one z patriarchatem. Dlatego rzeczywistość się zmienia.
Czy Ty jako kobieta, ale też jako artystka czujesz się obecnie pewniejsza siebie i wiesz, że Twój artystyczny głos jest ważny jak nigdy wcześniej?
Hmmm, trudno powiedzieć. Czuję się częścią większej całości, to jest kobiecego buntu, kobiecej twórczości. Czy to daje pewność siebie? Na pewno „siostrzeństwo” mnie wzmacnia, daje uczucie takie “drugiej rodziny”, która Cię wspiera. Myślę, że koniec końców, dodaje to pewności siebie.
Patrząc przez pryzmat nowego utworu, co dla Ciebie osobiście jest najbardziej trudne i nie do zaakceptowania w obecnej w sytuacji w Polsce?
Mechanizmy autorytarne, władza w ręku jednego człowieka. Mechanizmy władzy nie europejskie, a wręcz zaprzeczenie tego wszystkiego, co Europa zbudowała po II Wojnie Światowej.
grafika – Magdalena Sawicka
Czy czujecie się częścią pewnego większego ruchu wśród artystów, którzy coraz częściej nie boją się w swojej twórczości dotykać trudnych tematów?
Mam wrażenie, że tego ruchu jako takiego jeszcze nie ma, są pojedyncze jednostki, satelity, które działają. Nie ma tak zwanej sceny zaangażowanej. Wynika to pewnie z tego, że wiesz wiele nas artystów tej chwili stara się o jakiś etat gdziekolwiek, żeby przetrwać – jeździ na taksówce, pracuje w Biedronce. Wszystko dzieje się naturalnie bardziej w sieci niż na zewnątrz. W końcu media społecznościowe mają szansę na jakąś ciekawą służbę powiedzmy „społeczną”, ale to oczywiście bardzo życzeniowe myślenie z mojej strony.
Jako zespół sięgnęliście po utwór „Kiedy krzyczę”, który pochodzi z repertuaru punkowego Post Regiment. Jak trafiliście na ten band i utwór, który zdecydowaliście się nagrać?
Ja słucham Post Regiment od lat, zatem ta piosenka sama mi wyskoczyła z szuflady, de facto zawsze otwartej szuflady. Chłopaki bardzo pozytywnie na ten numer zareagowali. Swoją drogą cała płyta PR „Czar Zły” to wybitna płyta, muzycznie jak i tekstowo.
W jaki sposób próbowaliście ubrać ten utwór na nowo, żeby pasował do dzisiejszej rzeczywistości? A może nie trzeba było tego robić, bo jego przekaz jest tak bardzo uniwersalny?
Tak, to było zadanie, jak go “umapowić”. 🙂 Przede wszystkim, należało poszukać nowego rytmu, nie odzierając utworu z charakterystycznej energii. To nam trochę czasu zajęło – jak zrobić punk, nie robiąc punka, my nie jesteśmy punkowym zespołem.
Potem nagrywałam bardzo dużo wokali, śpiewanych i krzyczanych i do nich dogrywaliśmy synthy. To poszło bardzo sprawnie. W sumie, byliśmy zaskoczeni, że dość sprawnie nam to poszło. Jestem zadowolona z efektu pracy.
Co według Ciebie jest największą siłą Waszej interpretacji utworu „Kiedy krzyczę”?
Hmmm, myślę, że ten rytm tego aranżu jest bardzo dobry. Mam też cichą nadzieję, że jest to dobrze zaśpiewane/wykrzyczane. Mam takie uczucie, że udźwignęliśmy temat.
Czy można powiedzieć, że ten utwór ma także podtrzymywać waleczność kobiet? Nie boisz się, że usilnie tłumiony głos w pokojowych manifestacjach w końcu zgaśnie?
No jasne, że się boję. Boję się, że nas po prostu zgnoją tą swoją policją i wojskiem. Ale muszę wierzyć, że podsycanie krzyku ma sens, że wzmacnianie krzyku powoduje wielki wielogłos. Po prostu nie ma innego wyjścia, trzeba krzyczeć.
fot. Adam Trzaska