Piotr Paduszyński – „Prześwit” [RECENZJA]

Nasz ocena

20 listopada 2020 ukazała się debiutancka płyta “Prześwit” Piotra Paduszyńskiego. Materiał na album młodego pianisty został zarejestrowany w studiu Leszka Możdżera. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.

fot. okładka albumu

Recenzja płyty „Prześwit” – Piotr Paduszyński (2020)

„Prześwit” to debiutancki album młodego, będącego dopiero na początku własnej drogi artystycznej muzyka Piotra Paduszyńskiego. I chociaż to jego pierwsza płyta nagrana pod własnym nazwiskiem, to już teraz budzi podziw dojrzałość i świadomość twórcza artysty, którego głównym narzędziem wydobywania emocji jest fortepian.

Całość została nagrana w studio Leszka Możdżera, co stanowi potwierdzenie jakości tego wydarzenia. Każda kompozycja może wydawać się skromna, bo mamy do czynienia z dźwiękami wydobytymi z jednego instrumentu (poza pierwszym utworem „Powietrze”, gdzie usłyszeć można dzwonki Koshi), ale to tylko pozory. Fortepian znowu kojarzy nam się z klasyczną formą sztuki jaką jest muzyka. Jednak umiejętność budowania klimatu przez Piotra, a także wydobywanie pewnych niuansów powoduje, że mamy do czynienia z czymś wykraczającym poza jeden gatunek.

Choć w głównej mierze jest to muzyka ilustracyjna, to jej rozmach wynikający ze sposobu wyrażania siebie i własnej wrażliwości, znacznie wychyla się poza pewną oczywistość. Do tego dochodzi świadomość oraz niezatracenie w tych kompozycjach ducha czegoś bardziej osobistego. Dzięki tym kompozycjom, Paduszyńskiemu udało się opowiedzieć jakieś historie, które często przenoszą nas w miejsce prawdziwego artyzmu („Źródło”). Do tego filmowy charakter pięknie zespala niektóre z tych opowieści w jedną całość („Tacie”).

Wiele w tej muzyce przestrzeni, a także lekkości. Żadna opowieść nie została nadmiernie przeciążona nawet jeśli nastrój podąża w stronę smutku („Pustka”). Pojawia się niepokój („Prześwit”), ale też odrobina większego, jakby celowego odrealnienia („Drzwi”). Za każdym razem mamy jednak do czynienia ze znaczącym kunsztem, który czasem wyraża się wręcz silnym napięciem („Ucieczka”). I co ciekawe w wielu momentach jesteśmy czymś zaskakiwani.

Od pięknych harmonii, aż po filmowe retrospekcje obrazów. Od narowistości, aż po szemrzący emocjonalny spokój. Za każdym razem dźwięki malują nam jakąś istotną przestrzeń. Za każdym razem sprawnie i bardzo ujmująco. Podążanie w zachowawczym kierunku natychmiast spychane jest nowymi pomysłami, stąd nie znajdziemy tu chwil powodujących znużenie.

Chociaż jest to muzyka instrumentalna, to nie staje się ona w żadnym momencie anonimowa. To duży sukces związany z płytą „Prześwit”. A przy tym jest to album o czymś i chociaż wynika z osobistych przemyśleń Piotra Paduszyńskiego, niesie ze sobą duży uniwersalizm. Wystarczy jedynie dać szansę tym kompozycjom i pozwolić sobie na odrobinę zatracenia się w niepopularnej, a jakże wartościowej muzyce. Niesamowita magia. Wszechstronny, dojrzały pomimo młodego wieku artysta, który świetnie radzi sobie solowo w muzyce ilustracyjnej, ale też z bardziej piosenkowym zespołem Älskar. Warto sprawdzić.

Łukasz Dębowski

 

Album “Prześwit” można zamówić tutaj: https://www.empik.com/przeswit-kolorowy-winyl-paduszynski-piotr,p1255433052,muzyka-p

“Prześwit” w serwisach cyfrowych: https://ffm.to/przeswit

 

fot. Jerzy Wypych

Jedna odpowiedź do “Piotr Paduszyński – „Prześwit” [RECENZJA]”

Leave a Reply