W październiku ukazała się płyta “7 uczuć” z piosenkami reżysera Marka Koterskiego. Kilka spostrzeżeń na temat tego albumu można znaleźć w naszej recenzji. Zapraszamy do lektury.
Recenzja płyty „7 uczuć” – Marek Koterski (Agora Muzyka, 2020)
„7 uczuć” to najbardziej zaskakujący album tego roku. Kto mógłby pomyśleć, że jeden z najpopularniejszych reżyserów ostatnich lat, Marek Koterski nagra… piosenki, nawiązujące do jego filmów, ale też relacji rodzinnych. Bo to jednak bardziej płyta rodzinna.
Marek zaprosił niemałą część swojej rodziny: żonę Małgorzatę Bogdańską, syna Michała, synową Marcelę Leszczak, muzycznie wspomógł go też bratanek Arkadiusz Grochowski oraz jego żona Natalia Gadzina.
I nie da się ukryć, że ich bliskie relacje wyczuwalne są w każdym premierowym utworze. Goście pojawią się wokalnie w różnych konfiguracjach, a w „Modlitwie Polaka” występują nawet wszyscy razem. Obecność gospodarza właściwie nie wysuwa się na pierwszy plan (może poza „Jak wyrazić…”). Koterski jeśli już się wychyla, to robi to nieśmiało, przedstawiając własne opowieści w formie melodeklamacji.
Częste nawiązania do filmów nadają kolorytu całości. Wiele z nich jest wręcz bezpośrednim odniesieniem do największych tytułów Marka Koterskiego („7 uczuć”, „Dzień Świra”, „Nic śmiesznego”). Ważną częścią są też teksty – to w nich podany został typowy dla jego filmów, nieco surrealistyczny humor. Słowa są błyskotliwe, nieco przerysowane, ale inteligentnie obrazujące różne życiowe sytuacje. Poezja, opowieści fabularyzowane – to wszystko tu jest.
Od strony muzycznej mamy do czynienia z ascetyczną, dosyć okrojoną formą, charakterystyczną dla piosenki aktorskiej. Kompozycje należą do Marka i Arka Grochowskiego, który też najczęściej odzywa się na tym albumie. Jego mocny, ekspresyjny głos nadaje niektórym piosenkom bardowskiego klimatu. Dzięki jego wykonaniu zyskują poniekąd celowo okrojone kompozycje, gdzie na pierwszy plan wysuwa się głównie fortepian („Hau-hau! – Psia pieśń”) lub sama gitara („Czwarty świat…”). Kto zna poczynania Arka w zespole Heroes Get Remembered, ten wie, że w jego poczynaniach muzycznych nie ma przypadkowości.
Marek wpuścił nas do swojego świata, ale jakby celowo się wycofał, pozwalając innym rozgościć się w tych piosenkach. To Ci dla niego najważniejsi stanowią trzon wszystkich kompozycji. Ten album nie jest jednak tylko pamiątką rodzinną czy fotografią muzyczną, ale wartościowym zestawem uniwersalnych w przekazie, artystycznych mini etiud.
Podobnie jak w filmach Koterskiego, tak w tych piosenkach znajdziemy obraz polskiego społeczeństwa. Z zaletami, wadami, emocjami, które bliskie są każdemu z nas. W tekstach bywa ostro, ale tak musi być. Łatwo będzie odnaleźć się w tych utworach, jeżeli zaakceptujemy ich niełatwą muzyczną formę. Może nie zawsze wystarczająco atrakcyjną, ale na pewno przekonującą i na swój sposób oryginalną.
Nie można powiedzieć, żeby te piosenki były przebojowe, posiadały potencjał radiowy czy też mieściły się w dzisiejszych realiach muzyki rozrywkowej. Ale może właśnie w tym leży ich siła?
Łukasz Dębowski