Kwartet Galicyjski – „Legendy” [RECENZJA]

Nasz ocena

30 września to data premiery drugiego albumu Kwartetu Galicyjskiego. Płyta “Legendy” ukazała się pod naszym patronatem medialnym. Dziś prezentujemy naszą recenzję tego niebanalnego wydarzenia.

fot. okładka albumu

Recenzja płyty „Legendy” – Kwartet Galicyjski (2020)

„Legendy” to album Kwartetu Galicyjskiego łączący muzykę kameralną z bardziej współczesną formą i umiejętnością zobrazowania ilustracyjnych motywów muzycznych, niosących ze sobą faktyczne historie. Do tego dochodzi profesjonalne podejście, które zadowoli nawet wybrednego melomana, ale też słuchacza nie szukającego w muzyce nadmiernej dosłowności.

 

Warto wyjaśnić kilka sytuacji związanych z tą płytą. Po pierwsze tytuł sugeruje, że mamy do czynienia z legendami. I faktycznie tak jest. Folkowe podteksty dodają temu projektowi niebywałej oryginalności. Dzięki nim (opisane w książeczce do płyty) jesteśmy w stanie przenieść się do mniej realnego świata, nieoderwanego jednak od ludzkich przeżyć, a nawet wzruszeń. Tym bardziej, że baśniowe postaci prowadzą nas do współczesności i autentycznych wydarzeń, jak chociażby wynalezienie ulicznej lampy naftowej (Światło”).

Muzyka Kwartetu Galicyjskiego posiada moc przenoszenia nas w czasie i przestrzeni. Stąd szczególnie mocno oddziałuje podzielony na cztery części „Kwartet smyczkowy G-Moll nr I – na tematy małopolskie”. Te niezwykłe miniatury muzyczne trzymają w napięciu od samego początku, a to dzięki zmianom tempa, nastroju, a także lekkości w pozyskiwaniu odpowiednich barw muzycznych, wywołujących faktyczne emocje. Nic nie byłoby tak przekonujące, gdyby nie techniczne zgranie wszystkich sprawnie rozpisanych motywów.

W żadnym momencie nie mamy do czynienia z siłowym podejściem do tematów, przejaskrawionym interpretacjom, ani chęcią wybicia się którejś z artystek na pierwszy plan. Tak perfekcyjne zgranie zespołu bywa ujmujące i staje się dodatkowym atutem tego albumu.

Umiejętność budowania napięcia nie rodzi się jednak z techniki, a pewnej ulotności, wręcz zdolności łapania w powietrzu dźwięków i materializowania ich w kompozycjach. Najlepszym tego przykładem jest synteza różnorodności w jakże porywającej części („Łączą nas miejsca”). Wprawność w przekazywaniu emocji spaja się z talentem wszystkich artystek, co dodatkowo nadaje całości nadrealnego uniesienia.

Wszystko dzieje się bez przesadzonego rozmachu, za to z umiejętnie dodanymi elementami elektronicznych drobiazgów, umożliwiających pełniejsze uwypuklenie wszystkich „Legend”. Wyłapanie tych smaczków wymaga to od słuchacza skupienia, ale lekkość z jaką udało się rozpisać poszczególne kompozycje i podkoloryzowanie ich efektami, nie tworzy czegoś trudnego do przyswojenia. Trzymanie się pewnej konwencji, a także przekazanie jej we własny sposób wymaga nie tylko wprawności, ale też charyzmy. A ta nadaje poszczególnym instrumentom wymiaru duchowego i pulsującej żywotności, która później przeistacza się w nadzwyczajność tego wydarzenia.

Album „Legendy” połyskuje znakomitymi momentami, które wymykają się odbieraniu muzyki w odcieniu jednego gatunku. To doskonały zestaw kompozycji dla wielbicieli kameralistyki, ale też dla ceniących sobie klasyczną ofensywę na coś zupełnie nieuchwytnego znaczeniowo. Trudno przejść obojętnie obok tak ważnego projektu Kwartetu Galicyjskiego.

Łukasz Dębowski

 

fot. Dorota Czoch

Leave a Reply