„Noc” to pierwszy w dorobku Baascha koncept album, w całości napisany w nocy, jest wnikliwą obserwacją sytuacji społecznych, które dzieją się po zmroku. Poznajcie naszą recenzję tej niezwykle udanej płyty.
Baasch to jeden z tych artystów, dla którego aspekt wizualny odgrywa dużą rolę w jego działalności muzycznej. Dlatego chętnie angażuje się we wspólne działania z innymi twórcami, często działającymi w zupełnie innych dziedzinach sztuki. Okładka najnowszego krążka „Noc” jest efektem współpracy ze szwajcarskim artystą Nagim Ganni.
Recenzja płyty „Noc” – Baasch (Pias Poland, 2020)
Baasch to jeden z najbardziej tajemniczych, ale też kreatywnych twórców na polskiej scenie muzycznej. Teraz powraca on z nową opowieścią, którą rozpisał w niezwykle efektywny sposób na swojej drugiej płycie „Noc”.
Bartosz Schmidt coraz śmielej prezentuje własne pomysły, także poprzez warstwę liryczną, która tym razem została wypełniona tylko polskimi tekstami. Odważnie, ale w tej metodzie jest siła, tym bardziej, że artysta z realizacji tego zadania wypadł co najmniej zadowalająco. Dzięki tym tekstom artysta staje się mniej anonimowy, jest też bardziej spostrzegawczy w opisywaniu niektórych trudnych sytuacji.
Zagubienie emocjonalne we współczesnym świecie, niezrozumienie, mierzenie się z problemami egzystencjalnymi… To wszystko można odnaleźć chociażby w utworze „Miasto”, który dodatkowo został podkreślony dosyć sugestywnym teledyskiem.
Za realizację muzyczną odpowiedzialny jest Agim Dżeljilji, co już świadczy o jakości tego wydarzenia. Nie zastąpił on jednak w żadnej materii samego Baascha, a wydobył jedynie głębię z jego poruszających pomysłów. Od strony muzycznej ten album także jest bardzo wymowny i na swój sposób porywający. Klimat całości faktycznie uderza ciemnymi barwami, charakterystycznymi dla nocnych emocjonalnych podróży. Każdy moment został namalowany mrocznym brzmieniem syntezatorów, ale bez żywej wizji Baascha żaden z nich nie prezentowałby się tak dobrze, a co najważniejsze tak prawdziwie.
Stąd w tych utworach znalazła się odrobina nostalgii, pocięta neurotycznym, niespokojnym pulsem („Brokat”). Natomiast mechaniczne dźwięki zostały zmiękczone po prostu ludzkim akcentowaniem pewnych sytuacji muzycznych, a także ładnie wplecionymi gdzieniegdzie smykami („Cienie”).
Baasch kreuje muzyczną rzeczywistość, nigdy jej nie odtwarza, choć korzysta ze sprawdzonych wzorców, które w jego artystycznym świecie zawsze wyglądają oryginalnie. Na coraz dłuższe noce, pozycja niemal idealna, chociaż nie do słuchania codziennie, co jest akurat dużym komplementem.
Łukasz Dębowski
Jedna odpowiedź do “Baasch – „Noc” [RECENZJA]”