„Nie liczy się nic” to kolejny autorski singiel Adama Kubery. Piosenka powstawała w czasie pandemii, w tęsknocie za poprzednim latem i beztroskimi chwilami.
fot. materiały prasowe
„To była naturalna kolej rzeczy. Pandemia usadziła nas w domach na dłużej niż się tego spodziewaliśmy. W poprzedniej piosence dosłownie wyrzygałem się z nagromadzonych we mnie emocji. To było trochę jak autoterapia.
Ale tym razem okoliczności były wystarczająco przygnębiające, a tęsknota za normalnością narastała – wróciłem myślami do najlepszych chwil swojego życia” – komentuje Adam i dodaje:
„Nie oszukujmy się, jak się ma 16-17 lat, bywa się nieśmiertelnym częściej niż kiedykolwiek wcześniej czy później. Wychodzisz w noc – lato, upał, przyjaciele, muzyka – czego chcieć więcej. Cieszysz się byle czym i absolutnie nic poza tymi chwilami nie ma wtedy znaczenia. A że kilka klatek z tego filmu czasem umyka? Od czego ma się przyjaciół – opowiedzą. Razem składa się te klocki jeszcze długo potem (śmiech). I może to nie do końca „normalność”, zwłaszcza oficjalnie, ale na lockdownie właśnie za totalną, głupią beztroską tęsknimy chyba najbardziej. I żeby można było na legalu jeść jednego hot doga na spółkę. Takie drobne przyjemności.”
„Zamknięcie dało mi jedną bardzo ważną rzecz: CZAS. Czas na słuchanie i tworzenie muzyki. Zupełnie przypadkiem zagraliśmy z Kubą Laszukiem coś, co brzmiało z lekka irlandzko. Poszperałem w serwisach muzycznych i totalnie zauroczyły mnie te dźwięki! Ich pozytywna energia. Chciałem ją usłyszeć w tej piosence, a mój niezawodny i przezdolny przyjaciel Kuba zagrał to dokładnie tak, jak chciałem” – mówi Adam.– „Chłopaki na co dzień pracują z całą rzeszą wykonawców POP, ale sami dla siebie grają zupełnie inną muzykę” – opowiada Adam o duecie producenckim Kumór/Buczkowski, z którym pracował przy najnowszym singlu. – „Są mega otwarci i kreatywni. Mam dość trudną barwę głosu – matową i miejscami chropowatą. Nikt nie dał sobie z tym rady tak dobrze jak oni. To profesjonaliści, a przy tym nadal mają fun z tego co robią.”
Urodzony w Warszawie Adam wychował się w muzykalnej, ale nie mającej wcześniej żadnych sprofesjonalizowanych tradycji muzycznych rodzinie. Jego pierwszą pasją były sztuki walki, które z powodzeniem trenuje od 11 lat. W wieku 10 lat zaczął odkrywać w sobie pociąg do muzyki. Sam nauczył się grać na gitarze i na pianinie. Przy wsparciu rodziców trafił na lekcje śpiewu do lokalnego domu kultury. Dziś Adam ma 17 lat, sam pisze i komponuje swoje piosenki – reprezentuje nowe pokolenie artystów, którzy świadomie budują drogę artystyczną, tworząc idealną równowagę między fizyczną obecnością a obecnością cyfrową.