Eva Portna to nowa postać na polskiej scenie muzycznej. Debiutancki mini album wokalistki został wydany 11 czerwca 2020. Zapraszamy na naszą rozmowę z artystką, w której poruszyliśmy temat inspiracji, pierwszego albumu, ale też m.in. jej współpracy z Kasią Kowalską.
EP dostępna jest we wszystkich serwisach cyfrowych.
fot. materiały prasowe
Debiutancki album wydaje się bardzo osobisty. Przepełniony jest emocjami i intuicyjnym podejściem do muzyki. Co było impulsem do powstania tych piosenek?
Impulsem do podjęcia próby stworzenia albumu muzycznego był mój osobisty pobyt w szpitalu. To był moment, w którym przewartościowałam wiele spraw, przypomniałam sobie o moich dawnych marzeniach oraz o obietnicy złożonej bardzo bliskiej osobie. Piosenki, które znalazły się na EP-ce związane są z konkretnymi tematami, problemami istniejącym we mnie, które wymagały przerobienia.
Dziś wiem, że nie zmienimy świata i wielu czynników zewnętrznych, jednak możemy zmienić siebie. Wówczas zmienia się perspektywa interpretacji naszej rzeczywistości. To była droga do poszukiwania siebie i swoich prawd. Myślę, że każdy z nas do tego dąży, dlatego nie prezentuję w tym przypadku niczego wyszukanego.
Może jest ktoś, kto znajduje się aktualnie na takim etapie życia na jakim ja znajdowałam się kiedyś, przejrzeć się w tej twórczości jak w lustrze uzyskując jakąś wskazówkę i zabrać coś dla siebie. Zależało mi na stworzeniu wartościowego projektu, z konkretnym przekazem. W przeciwnym przypadku, robienie czegokolwiek w tym obszarze nie miałoby dla mnie sensu.
Znaczącym artystą, który wpłynął na brzmienie EPki był Wojciech Orszewski (EABS). Jak udało Ci się na niego trafić i dlaczego w ogóle zdecydowałaś się na taką współpracę?
Początkowo głównym producentem muzycznym i kompozytorem piosenek na mój album był Adam Milwiw – Baron. Niestety czas pokazał, że ze względu na dużą ilość ważniejszych dla Adama projektów muzycznych, moja płyta zyskała najmniejszy priorytet. W celu realizacji projektu koniecznością było zaproszenie do współpracy innych producentów. Dzięki wsparciu i rekomendacji Adama projekt zgodziło się przejąć dwóch utalentowanych muzyków. Zdecydowałam się na dalszą współpracę z Wojciechem, ponieważ byłam pod dużym wrażeniem jego projektu „Tempus Fantasy”. Ten projekt mocno ze mną rezonował i uznałam, że to właśnie ten producent będzie wiedział w jaki sposób ukierunkować moją drogę muzyczną.
Czy trudne jest przekazywanie komuś własnych myśli i emocji, z których przecież później powstają piosenki?
Tak, to było dla mnie trudne. Jestem introwertykiem i nie jestem zbyt wylewna w przekazywaniu myśli wchodząc w kimś w dialog. Tematy na piosenki przekazywałam w sposób ogólny, ale wystarczający.
Wspomniałaś o jeszcze jednym muzyku, który jest twórcą utworu „Awaken”. Adam Milwiw-Baron to także wybitny muzyk. Co urzekło Cię w jego podejściu do muzyki?
Na pewnym etapie mojej muzycznej drogi w małym stopniu interesowałam się produkcją muzyczną. W ten sposób trafiłam do Szkoły Produkcji Muzycznej. Zajęcia z produkcji muzyki odbywały się w prywatnym studiu nagrań Adama Milwiw – Barona we Wrocławiu. Aktualnie działalność ta została bardzo mocno rozwinięta w innym miejscu i działa pod nazwą Szkoła Muzyki Nowoczesnej. Adam imponował mi nieszablonowym podejściem do muzyki, znacznie wychodzącym poza znane ramy. Pomimo, że głównie kojarzony jest z jazzem, tworzy bardzo eksperymentalnie łącząc ze sobą wiele gatunków muzycznych. To samo mogę powiedzieć o Wojciechu Orszewskim (aka Vojto Monteur).
Bardzo cieszy fakt, że poszłaś nieoczywistą, może nieco trudniejszą drogą artystyczną. Twoje piosenki dalekie są od popu, jaki znamy z ogólnopolskich rozgłośni radiowych. Czy można powiedzieć, że to jest muzyka, której na co dzień brakuje Ci w mainstreamie?
Moja muzyczna droga od początku była kręta, wyboista i pełna barier. Z tego względu nie zraża mnie fakt, że jest to trudniejszy kierunek. Dzisiaj jestem już na takim etapie życia, w którym posiadam wystarczającą ilość dystansu do wielu spraw. Nie zrealizowałam tego projektu po to by cokolwiek komuś udowodnić. Zrealizowałam go przede wszystkim dla własnej satysfakcji. Mój album nie był przygotowywany pod kątem analizy tego co się sprzedaje, co nadaje się do radia i czego w nim brakuje. Osobiście słucham muzyki, którą sama wyszukuję w sieci.
Jesteś odważną artystką nie tylko od strony muzycznej, ale także w szerszym kontekście. Być może nie każdy miałby odwagę zaśpiewać dla osób chorych w Wielkopolskim Centrum Onkologii. Jak Ty odbierałaś te koncerty?
Temat bólu, chorób i śmierci nie jest mi obcy. Dosyć szybko straciłam całą najbliższą rodzinę. Trudne tematy, które wielu z nas unika są dla mnie czymś bardzo naturalnym i oczywistym. Chciałam podkreślić, że występy te były dla mnie bardzo ważne i głębokie. Miały one zupełnie inny charakter od tych standardowych. Zawsze też odbywały się w towarzystwie wykwalifikowanych psychologów. To były spotkania z ludźmi, którzy często borykali się z jednoznaczną diagnozą, a moim zadaniem było umilenie im czasu, aby na chwilę zapomnieli o bólu. Często też jako uczestnik i obserwator takich wydarzeń nachodziła mnie refleksja, że możemy umrzeć na wiele sposobów. Nie tylko fizycznie ale także duchowo, z tęsknoty lub miłości. Obcowanie z tym trudnym tematem zawsze powodowało we mnie pewien „rozkwit”. To pewnego rodzaju wewnętrzne przebudzenie, by zacząć żyć „pełnią życia”, inaczej i nie marnować danego nam czasu na sprawy trywialne. Nawiązuję do tego również w moich piosenkach.
Teksty powstały podczas Twojej podróży po Europie. Czy podróże działają na Ciebie bardziej inspirująco? Co jeszcze wpłynęło na teksty, które także wydają się bardzo osobiste?
„Wings of Freedom” powstał w czasie mojej samotnej podróży do Paryża, Lizbony, Sintry, Cabo da Roca, Porto, Barcelony i Madrytu. W każdym z miast coś w sobie przepracowywałam i robiłam notatki z moich przemyśleń. Moje podróże są jedynie wsparciem dla tych wewnętrznych poszukiwań i odkryć. Zdecydowanie pozwalają otworzyć umysł, spojrzeć na wiele spraw z innego punktu widzenia czy też nabrać dystansu. W ich trakcie poznawałam także inspirujących ludzi bądź spotykały mnie sytuacje, które w jakiś sposób wpłynęły na mnie nie tylko pod kątem artystycznym. Bardzo mocno inspirowałam się swoim wnętrzem. Dotarcie do niego nie jest jednak proste. Starałam się rozbić swoją strukturę ego, po to by odkryć swoją duszę. W tym wszystkim pomagała mi wiedza czerpana z książek o tematyce duchowej, psychologii, a także medytacje w intrygujących miejscach.
Czy można powiedzieć, że pisanie tekstów jest częścią jakiejś terapii? Czy wyrzucenie z siebie emocji w formie tekstów, pomogło Ci pozbyć się trudniejszych przeżyć?
Projekt traktowałam jak osobistą platformę do samorozwoju i osiągnięcia wewnętrznej spójności. To była wymyślona przeze mnie terapia. Podróż w głąb siebie. Wyrzucenie emocji w formie tekstów na pewno wspomaga pozbycie się tego co jest trudne. Sięgałam także po inne sposoby w celu przepracowania danego tematu jak np. medytacje na łonie natury, uzdrawianie poprzez niestandardową pracę z głosem i dźwiękiem.
Dlaczego zdecydowałaś się wydać EPkę, a nie cały album? Czy te cztery piosenki są wstępem do jakiegoś większego projektu?
Początkowo chciałam stworzyć cały album. Mój producent uznał, że wydanie na początek EP-ki będzie najrozsądniejszym rozwiązaniem. W przyszłości chciałabym stworzyć znacznie większy i dojrzalszy projekt. Ponadto chcę także napisać piosenki w języku polskim.
Jak to się stało, że stanęłaś na jednej scenie obok Kasi Kowalskiej? Co to była za sytuacja? I jak oceniasz Kasię jako artystkę?
Wystąpiłyśmy razem podczas jej koncertu w 2004 roku. Dwa miesiące przed tym koncertem zajęłam pierwsze miejsce w ponadpowiatowym konkursie piosenki w kategorii młodzieżowej w mojej rodzinnej miejscowości. Po zwycięstwie rozpoczęłam prywatną naukę śpiewu u Sylwii i Macieja Gabały. W tamtych czasach nie mogłabym pozwolić sobie na takie zajęcia, jednak małżeństwo Gabałów zaproponowało możliwość nauki za darmo. Z czasem otrzymałam stypendium, dzięki któremu mogłam opłacać lekcje śpiewu oraz uczestnictwo w warsztatach muzycznych. Sylwia i Maciej uważali, że mam talent, wierzyli we mnie i przyjęli pod swoje skrzydła. Występ z Kasią Kowalską był ich ingerencją. Muzycy współpracujący z Kasią byli zaprzyjaźnieni z moimi nauczycielami.
Kasia jest niezaprzeczalnie jedną z najbardziej uznanych artystek w naszym kraju, którą bardzo szanuję. W szczególności za genialne teksty piosenek napisane w języku polskim i emocje wyszarpnięte prosto z serca. Pisanie bardzo dobrych tekstów w języku polskim to prawdziwa sztuka. Poza tym w przeszłości także mocno inspirowałam się jej twórczością, głównie w okresie, w którym romansowałam z muzyką rockową. Wiele z jej utworów są mi bardzo bliskie i znam je na pamięć.
Jakich polskich artystów cenisz? Jaka muzyka innych wykonawców towarzyszy Ci na co dzień?
Jest wielu artystów, których cenię pod różnym względem. Ich twórczość towarzyszyła mi na różnym etapie mojej muzycznej drogi. Piętnaście lat temu słuchałam np. Edyty Górniak, Whitney Houston, Beaty Kozidrak. Trochę później Ewy Bem, Hanny Banaszak czy Arethy Franklin. Słuchałam tych artystek bo ich repertuar służył mi do rozwoju techniki śpiewu. Te artystki cenię pod względem ich możliwości wokalnych, techniki śpiewu, skali głosu, interpretacji piosenek. To niezaprzeczalne wzory muzyczne.
Są też inne młode, polskie artystki, które imponują mi pod kątem pomysłu na siebie i oryginalności np. Ifi Ude, Julia Marcell, Bovska, Pola Rise, Olivia Anna Livki, MaRina. Na uwagę zasługuje genialna wokalistka Ania Karwan, a także poruszająca do cna gra na fortepianie Hani Rani. Ania Dąbrowska jest dla mnie mistrzynią pod względem tworzenia tekstów piosenek, które trafiają do każdego serca. Słucham bardzo różnej muzyki i zawsze jest to podyktowane moim samopoczuciem. W ostatnim czasie poszukuję elementów mistycznych w twórczości artystek, dlatego nie mogłam pozostać obojętna wobec fenomenalnej Justyny Steczkowskiej i Anny Marii Jopek.
W ostatnich tygodniach słucham także amerykańskiej wokalistki BANKS i pochodzącego z Ukrainy zespołu ONUKA balansującego na granicy muzyki eksperymentalnej, elektronicznej i folkowej. Ponadto włączam wyszukane nagrania polskiego rapera MIUOSH przy współpracy m.in. ze Smolikiem i Piotrem Roguckim w towarzystwie Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia pod dyrekcją Alexandra Humali. Kiedy piszę piosenki często słucham Hansa Zimmera. Zasypiam przy dźwiękach śpiewu wielorybów bądź gry Leszka Możdżera. Poza tym na co dzień słucham dźwięków natury, mantr, dźwięków nasyconych określonymi częstotliwościami mającymi uzdrawiający wpływ na psychikę i ciało. To celowy zabieg pozwalający na wyzbycie się jakichkolwiek naleciałości otrzymanych poprzez słuchanie innych artystów oraz ładowanie się czystą energią. Stajemy się przecież tym czym się „karmimy”.
Czy czas pandemii był dla Ciebie bardziej inspirujący czy też ograniczający? Za czym tęsknisz jako artystka?
W moim życiu nie zmieniło się zbyt dużo pod wpływem pandemii. Codziennie chodziłam do pracy, a także załatwiałam wiele spraw online, co robię już od lat. Paradoksalnie był to dla mnie inspirujący czas pod kątem artystycznym, ze względu na pojawienie się moich piosenek w sieci i subtelne zaznaczenie swojej obecności na rynku muzycznym. Dzięki temu pojawiły się nowe pomysły na projekty, w których mogłabym się spełniać. Poza tym brakuje mi tych malutkich, szpitalnych występów, gdzie czułam się komuś potrzebna