Radek Wośko Atlantic Quartet to projekt flagowy, założony przez polskiego perkusistę jazzowego i kompozytora z Kopenhagi Radka Wośko, który wydał już 10 albumów z własną muzyką, a także wystąpił w uznanym przez krytyków międzynarodowym projekcie z udziałem zmarłego polskiego trębacza Tomasza Stańko. W sprzedaży pojawił się już album “Surge”, a my mieliśmy okazję zadać liderowi kilka pytań.
Czy można powiedzieć, że płyta „Surge” nigdy nie zabrzmiałaby tak samo, gdy nie Pana wcześniejsze projekty? Czy stosuje Pan jakąś zasadę, która ma wyraźnie oddzielać, to co robi Pan z Radek Wośko Atlantic Quartet od innych projektów?
fot. Sławek Przerwa
Na pewno wszystko to co robiłem do tej pory ma wpływ na to, w jakim miejscu jestem i jaką płytę „Surge“ nagrałem. Jest ona przede wszystkim sumą dotychczasowych doświadczeń tego zespołu, ale działania w innych projektach pozwalały mi rozwijać niektóre z tych elementów brzmienia projektu Atlantic, które są na naszej najnowszej płycie. Jeśli chodzi o drugą część pytania, to Radek Wośko Atlantic Quartet jest obecnie moim najbardziej osobistym i jednocześnie zrównoważonym projektem, gdzie sam decyduję o kompozycjach. Jestem też zaangażowany w kolektywne zespoły, takie jak m.in. The Beat Freaks i Nelle Trio, gdzie albo proces tworzenia muzyki jest bardziej demokratyczny na poziomie kompozycji albo repertuar jest efektem zbioru różnych utworów przyniesionych przez poszczególnych muzyków. Staram się na każdy zespół, z którym gram, pisać muzykę, która będzie pasowała do danego typu osobowości muzyków i brzmienia zespołu. Zdarza się, że pewne elementy się nakładają, więc raczej wyklucza to koncepcję wyraźnego oddzielania. Mam też „w warsztacie“ inne osobiste projekty, w których eksperymentuję z innymi koncepcjami tworzenia muzyki, eksplorując konkretne obszary muzyczne. Ale z moich własnych projektów Atlantic jest tym, w którym działam chyba najszerzej stylistycznie.
Na nowej płycie „Surge” pojawia się nowy muzyk Stian Swensson, który zastąpił Gilada Hekselmana. Nie miał Pan obaw, że wpuszczając nowego, tak kreatywnego muzyka zaburzy on pewną czytelną charakterystykę zespołu?
Uwielbiam jak kreatywny muzyk zaburza czytelną charakterystykę zespołu. Uważam, że istotą jazzu jest ciągły rozwój, świeżość i zaskakiwanie się nawzajem. Podobnie staram się podchodzić do mojej własnej muzyki. Ale to nie znaczy, że będę chciał wymieniać członków zespołu co jakiś czas. Bo jednak zgranie i zaufanie jest nie do przecenienia. W tym zespole czuję się jak w rodzinie. W graniu z niewątpliwą gwiazdą jaką jest Gilad Hekselman występują dwa rodzaje trudności, pomimo olbrzymiej wartości muzycznej. Po pierwsze logistyka i koszty to duże wyzwanie. Po drugie ciężko jest uzyskać balans na poziomie relacji, mimo braku różnicy wieku, a to na dłuższą metę nie do końca dobrze funkcjonuje. A ja chciałbym z tym zespołem grać jeszcze bardzo długo.
Czy jako lider zespołu próbował Pan coś sugerować zespołowi przy tworzeniu nowych kompozycji? Jaki ma Pan wpływ na resztę zespołu jeśli chodzi o komponowanie?
Ciekawe pytanie, bo w gruncie rzeczy jest dokładnie odwrotnie. Jako, że ja piszę cały materiał to proces tzw. „rafinacji” odbywa się w ten sposób, że przynoszę pomysły na próbę i reszta zespołu może wnieść swoje uwagi, powiedzieć, w którą stronę chcieliby, żeby utwór się rozwijał, żeby był dla nich ciekawy czy, żeby im się fajnie grało. Jest to dla mnie jako kompozytora olbrzymia wartość. Więc podsumowując cały zespół ma wpływ na mnie jeśli chodzi o komponowanie.
Czy przed tworzeniem tej płyty dużo ze sobą rozmawialiście? W końcu każdy z Was zapewne miał inną wizję nowej muzyki? Jak buduje się twórczy kompromis w takich projektach?
Część muzyki powstała ok. 2 lat przed nagraniem płyty, więc mieliśmy okazję porządnie „przetrawić” ten materiał. Myślę, że wizja nowej muzyki, która jest właściwie wyłącznie moja, zrodziła się z obserwacji tego jak zespół reaguje na to co przynoszę oraz w jaką stronę rozwijamy muzykę na koncertach. Myślę, że z punktu widzenia lidera, najważniejszą umiejętnością jest obserwacja i słuchanie głosów pozostałych muzyków, w jazzie nie ma sensu kogoś do czegoś zmuszać.
fot. materiały promocyjne
Nowe kompozycje wydają się czymś innym niż, to co wcześniej nagrywaliście jako zespół. Czy nagrywając kompozycje na ten album chcieliście stworzyć coś zupełnie innego, znaleźć inne środki wyrazu? Czy mieliście jakieś założenia względem tej płyty?
Założenia względem nowej płyty były takie, by materiał był trochę bardziej ambitny na poziomie kompozycji i koncepcji muzyki, jednocześnie zachowując pierwiastek względnej dostępności dla słuchacza. Chciałem rozwinąć paletę brzmień i stylów, skorzystać z grania free, czy brzmienia muzyki współczesnej.
Album „Surge” wydaje się mniej melancholijny, czego przykładem jest chociażby utwór „Brynia”. Czy wynika to z tego, że ma Pan większą odwagę grać więcej radosnych, jeszcze bardziej energetycznych utworów?
Staram się działać wbrew temu, co jest dla mnie bardziej wygodne i oczywiste. Mam wrażenie, że łatwiej mi się schować za muzyką nostalgiczną i melancholijną, bo radosna wydaje się banalna, dlatego rzucam sobie wyzwanie napisania utworów radosnych i niebanalnych, i mam nadzieję, że w utworze „Brynia” mi się to udało.
Czy są na tej płycie utwory, które tworzył Pan z myślą o kimś konkretnym? Jak bardzo osobisty jest to dla Pana album?
„Brynia” powstała z myślą o mojej córce Gabrysi, „Vigilant” na podstawie pewnego przemówienia Baracka Obamy, a „Chords & Discords” był inspirowany muzyką Tomasza Stańki. Ale każdy utwór ma mniej lub bardziej oczywisty pierwiastek osobisty.
Czy można powiedzieć, że przy tworzeniu tej płyty ktoś Pana mocno inspirował? I jaki wpływ na to, co Pan robi miał Tomasz Stańko, z którym kiedyś Pan współpracował?
Tomasz Stańko ma bardzo duży wpływ na to co robię. Filozofia, którą odczytuję z jego muzyki to to, czym sam staram się kierować, czyli tworzyć muzykę ambitną i niebanalną, ale jednocześnie dostępną dla odbiorcy.
Na płycie „Surge” jest dużo improwizacji. Czy na etapie tworzenia nowych kompozycji zdarzyły się jakieś sytuacje, które Pana totalnie zaskoczyły?
Na każdym koncercie z chłopakami zdarza się coś co mnie zaskakuje J na pewno ciekawe i niejednokrotnie zaskakujące jest też dla mnie to, w którą stronę reszta zespołu chce rozwijać muzykę w czasie zaplanowanych partii improwizowanych.
Czy ten album jest bardziej zamknięciem pewnego etapu, czy raczej otwarciem nowego zupełnie nieznanego jeszcze rozdziału w Pana twórczości?
Myślę, że bardziej podsumowaniem moich dotychczasowych inspiracji, jednocześnie otwarciem nowego rozdziału, w którym będę chciał rozwijać muzykę w podobnym duchu twórczym, stawiając na mniej oczywiste rozwiązania na etapie kompozycji, by muzyka pozostawała świeża i aktualna w czasach, w których żyję.