Wojciech Lichtański Qestions – „Iga” [RECENZJA]

Nasz ocena

Wojciech Lichtański jest liderem kwartetu Wojciech Lichtański Questions. Na początku roku ukazał się jego drugi autorski album i zarazem pierwszy tego zespołu. Płyta pt. „Iga” została wydana przez krakowski dom wydawniczy Audio Cave. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.

Recenzja płyty „Iga” – Wojciech Lichtański Questions (Audio Cave, 2019)

Wojciech Lichtański to młody, a już niejednokrotnie utytułowany nagrodami saksofonista altowy. Tym razem artysta powraca jako Wojciech Lichtański Qestions z płytą „Iga”.

Warto zwrócić uwagę na cały zespół, w skład którego wchodzą świetni muzycy jazzowi. Mateusz Pałka (fortepian), Kuba Dworak (kontrabas) i Patryk Dobosz (perkusja) mają na koncie współpracę z wybitnymi nazwiskami, a tym samym całkiem pokaźną liczbę albumów. W takiej grupie występują jednak pierwszy raz.

Ten album pokazuje, że jazz jest muzyką wolności, niedopowiedzeń, potrafiącym stawiać przed słuchaczem pytania. Stąd nie przypadkowa nazwa grupy i tytuły większości kompozycji zakończonych znakiem zapytania („?”). To, co jednak widoczne jest w większości tych utworów, to umiejętność kierowania brzmieniem saksofonu w taki sposób, by nie był dominujący i nie przejmował całkowitej kontroli nad resztą instrumentów. Tak ogromne wyczucie artystyczne spowodowało, że nie staje się on natarczywym wyznacznikiem kierunku, w jakim ta muzyka się rozwija.

Owszem, saksofon zaznacza kolejne punkty odniesień, ale nie stał się czymś napastliwym, nawet w momentach, kiedy faktycznie zaczyna dowodzić („Mr. Muniak, What’s Now?”). Wojciech Lichtański odczarowuje, a może nawet przywraca właściwe miejsce saksofonu w ogóle w muzyce. Pokazuje jego szlachetność, a także duże możliwości improwizacyjne. We wspominanym utworze nawiązuje w piękny sposób do wybitnej osobowości Janusza Muniaka – światowej klasy saksofonisty, flecisty i kompozytora. Można uznać to za pewien hołd, ale bez dozy nabrzmiałego patosu.

Lichtański doskonale rozpracował współgranie instrumentów na tej płycie. Potrafił oddać pole innym, chociażby efektywnie dopominającego się na swoje uznanie fortepianu („On Green Dolphin Street?”). Niemal po 6 minutach skutecznego zazębiania się saksofonu z innymi partiami instrumentów, to fortepian dostaje swoje istotne miejsce, by po chwili znów załapać się na dalszy dialog z innymi elementami tej kompozycji. To doskonale wyważona, pełna zmian tempa, momentami ciekawie improwizowana kompozycja.

Artyście udało się poprzez saksofon opowiedzieć jakieś historie, wyzwolić emocje, które nie są jednostajne, a nawet tworzyć bardzo klimatyczne, wręcz intymne chwile („Improvisation Two”). Bez narzucania sobie ściśle określonej formy udało się stworzyć coś konstruktywnego i nierzadko mocno wciągającego („Granpa, Where You Ramble Now?”).

Przekrój wrażeń jakie dostarcza ten album bywa zaskakujący, ale biorąc pod uwagę, że powstawał na przestrzeni dłuższego czasu, musiał odzwierciedlać szereg, bardzo różnych emocji. A to przecież one intensyfikują sprawność techniczną wszystkich muzyków, nadając im prawdziwą wartość, a właściwie sens tego typu projektów.

Grać można się nauczyć, ale takie umiejętności w przekazywaniu czegoś więcej nie nabywa się poprzez naukę, tylko poprzez podskórne odbieranie bodźców i właściwe przekazywanie ich dalej. I właśnie to udało się zarejestrować na płycie „Iga”, która pewnie jeszcze inaczej wybrzmiewa na koncertach. Aż chce się sprawdzić.

Łukasz Dębowski

 

Album Iga na najpopularniejszych platformach streamingowych do odsłuchu w całości:

 

Jedna odpowiedź do “Wojciech Lichtański Qestions – „Iga” [RECENZJA]”

Leave a Reply