Nowy projekt Piotra Cugowskiego to nowa karta w bogatym portfolio artysty. 4 października 2019 ukazała się pod naszym patronatem medialnym pierwsza solowa płyta wokalisty pt. „40”. Z tej okazji porozmawialiśmy z Piotrem o tym albumie.
fot. materiały promocyjne (okładka płyty)
Twoja pierwsza solowa płyta „40” to nowy rozdział. Jak czujesz się w wieku 40 lat jako ponowny debiutant?
Znam większość mechanizmów działań tego, co dzieje się od kuchni w branży muzycznej, więc tutaj nie czuję się jakbym dopiero zaczynał. Debiutantem czuję się jeśli chodzi o warstwę muzyczną i tekstową, bo to jest tylko moja wypowiedź. To są niekiedy piosenki, które czekały 15 lat, żeby ujrzeć światło dzienne. Oczywiście jest też dużo nowych rzeczy, które stworzyliśmy razem z Jarkiem Chilkiewiczem, z którym współpracowałem jeszcze w zespole Bracia. Znamy się od lat, doskonale nam się razem tworzy, więc dla mnie oczywistym było, że chcę z nim nadal pracować. Czuję, że powróciłem trochę do czasów, kiedy zaczynałem w ogóle nagrywać muzykę. Pewne emocje zostały przy tej płycie odświeżone, stąd mogę odnieść je do mojego bycia ponownym debiutantem. „40” to mieszanka obaw, euforii i dumy.
Czyli ta płyta nie jestem efektem teraźniejszych poszukiwań, tylko zbierałeś na nią pomysły przez wiele lat?
Przez 20 lat pracy w zespole Bracia nazbierało się trochę piosenek, które niekoniecznie pasowały do tamtego repertuaru. Naturalnym był więc moment, gdy zacząłem szukać ujścia również dla tych innych rzeczy. Nie zrobiłem tej płyty na siłę, bo przecież z Braćmi osiągnęliśmy sukces przy ostatnim albumie „Zmienić zdarzeń bieg” i moglibyśmy dalszą popularność zamienić na nowe piosenki. Później nagrywaliśmy też z ojcem jako Cugowscy, co było raczej jednorazowym projektem. Nie chodziło jednak o to, żeby spełniać czyjeś oczekiwania, tylko własne, stąd pojawienie się nowej płyty jako otwarcie solowej działalności. Ona łączy starsze pomysły z tym, co teraz chciałem opowiedzieć.
Czy ma dla Ciebie jakiekolwiek znaczenie, że solowa płyta ukazała się w Twoje 40 urodziny?
Ogólna panika związana z tym magicznym wiekiem 40 lat jest nie do końca prawdą. Być może jest to mocniej akcentowane, bo wszyscy oglądaliśmy film „Czterdziestolatek” i obserwowaliśmy zmagania siwiejącego pana z materią. Dzisiaj wygląda wszystko zupełnie inaczej. 40-latkowie wciąż są młodzi, ale też bardziej świadomi i wiedzą czego chcą. Na pewno jest to czas, kiedy potrafisz spojrzeć na własne dokonania i powiedzieć sobie, co chciałbyś jeszcze w życiu robić. Stąd ja byłem pewien, że wydanie tej płyty teraz jest właściwym momentem.
Kiedy ukazał się pierwszy singiel „Kto nie kochał” pojawiły się spekulacje, że zespół Bracia rozpadł się i był wynikiem wewnętrznych nieporozumień. To prawda?
Pracując ze sobą nieustannie były przez 20 lat były sytuacje fajnie, ale też bardzo trudne. Nie da się nieustannie kontynuować tak długotrwałej działalności bez nieporozumień. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Już przed płytą „Zmienić zdarzeń bieg” mieliśmy wątpliwości, czy uda nam się przetrwać jako zespół. Pewne tarcia w zespole pojawiały się samoistnie, co też należy uznać za naturalne. Wiedzieliśmy też, że jeśli nie nagramy kolejnej tak dobrej płyty jak nasza ostatnia, to rozbijemy się o ścianę. To był też trudny czas dla nas, bo oprócz tego, że graliśmy mnóstwo koncertów, to zmienialiśmy nasz management, pojawiali się nowi ludzie, wszystko działo się szybko, co też nie było bez znaczenia. Teraz jest ten czas, żeby od siebie odpocząć i może za jakiś czas wrócić do siebie bez wcześniejszych obciążeń.
Na płycie „40” nie uciekasz tak daleko od tego, co robiłeś z zespołem Bracia.
Nie da się ukryć, że od swoich korzeni nie ucieknę. Nie zamierzam tego robić. Muzyka rockowa zawsze grała we mnie i wciąż jest dla mnie ważna. Na tym albumie pozwoliłem sobie też na lżejsze brzmienia, docierając do innych rejonów muzycznych. Utwór „Kto nie kochał” – w porównaniu z tym, co robiłem – jest bardziej piosenkowy. Nie wykluczam, że solowa płyta otwiera moje szersze spojrzenie na muzykę i przypuszczam, że jeszcze wiele różnych rzeczy w życiu nagram. Tworzenie solowo pozwala na znacznie większą możliwość poszukiwań. Szczególnie, że nagrałem tę płytę ze świetnymi, profesjonalnymi muzykami.
Czy będziesz chciał zabrać ich w trasę koncertową?
Na pewno wszystkich nie da się zabrać, bo nie zarobilibyśmy na hotele (śmiech). Zespół zasadniczy to gitarzysta Jarek Chilkiewicz, Kuba Chmielarski na drugiej gitarze, Wojtek Karel na basie, Tomek Nawrocki na perkusji, Borys Sawaszkiewicz obsługujący wszystkie analogowe instrumenty – syntezatory, klawisze. Realizatorem dźwięku jest mój przyjaciel Tomek Bidiuk, z którym współpracowałem w moim studiu. Za brzmienie płyty, które będziemy chcieli przenieść na koncerty, odpowiedzialny jest Jarek Baran, zajmujący się na co dzień zupełnie inną muzyką. Jarek wniósł świeży powiew na ten album, nadając mu innego klimatu, szczególnie w odniesieniu do tego, co robiłem wcześniej z zespołem Bracia.
Jeśli chodzi o teksty to też pojawiają się na Twojej drodze nowe postaci, chociażby Tomek Organek. Jak to się stało, że to on napisał kilka tekstów na Twój solowy album?
Pojawienie się Tomka odbyło się trochę rzutem na taśmę i stało się to niemal pod koniec prac nad płytą. Zorientowałem się, że czegoś brakuje mi na tym albumie. Potrzebowałem innych tekstów. I wtedy wpadł pomysł mnie i mojemu managerowi, że może… Tomek Organek. Tym bardziej, że bardzo cenię jego pióro i to, jakim jest artystą. Zwróciłem się do niego z pytaniem i wyraził chęć próby napisania czegoś dla mnie. Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy na kilka tematów, między innymi jak wyobrażam sobie współpracę z nim. Po tym bardzo szybko napisał i odesłał mi propozycję do piosenki „Daj mi żyć”. Następnie poprosiłem Tomka, żeby spróbował pomóc mi jeszcze w dwóch tekstach. Do utworów „Nowy ja” i „Oddajcie moją wolność” miałem tylko własne refreny. Okazało się, że wstrzelił się idealnie także w te propozycje. Jego kunszt artystyczny jest wielki.
Należy zaznaczyć, że na płycie znajdziemy też Twoje teksty.
To też była sytuacja spontaniczna. Stało się tak, bo nie chciałem pracować nad piosenkami po omacku. To znaczy, że mamy kompozycję, pojawiamy się w studio, chcemy coś nagrać, ale nie możemy tego zrobić, bo brakuje tekstu. Wtedy postanowiłem nakreślić zupełnie niezobowiązująco kilka słów na brudno. Okazało się, że te teksty, które nakreśliłem są na tyle zadowalające, że zostawiliśmy je ostatecznie na płycie. Stąd pewien przypadek zrządził, że zostałem autorem tekstów.
Czy czujesz, że jesteś też w takim miejscu, żeby śpiewać o rzeczach innych, bardziej uniwersalnych? Wydaje mi się, że taki jest tekst do piosenki „Oddajcie moją wolność”.
Zupełnie niepotrzebnie ten utwór kojarzy się z polityką. Jego przesłanie jest znacznie szersze. Chodziło mi o to, żeby wszystkiego nie mieszać ze sprawami politycznymi. Należy przestać wszystko szufladkować i odnosić tylko do jednego. Oddajcie mi moją wolność, to znaczy, że chcę jako artysta śpiewać o wszystkim bez jakichkolwiek skojarzeń i przypisywania mnie do jakiejś opcji. Współpracując z Organkiem nad tym tekstem, długo o tym rozmawialiśmy. Tytułowa wolność ma znacznie szerszy kontekst.
Od strony kompozytorskiej też pojawiło się kilka znaczących artystów. Jednym z nich jest Jan Borysewicz, który stworzył piosenkę „Daj mi żyć”.
Janka Borysewicza znam od lat. Nasze drogi często krzyżują się, gdy tylko któryś z nas nad czymś pracuje. Pojawiłem się chociażby na jego solowej płycie „Miya” w 2010 roku, a potem na „Kawa i dym” z 2017 roku. Poprosiłem go o kompozycję i zaznaczyłem, że nie chciałbym jakiejś starej, odgrzewanej piosenki. Chciałem, żeby napisał dla mnie coś nowego. I tak się stało. Janek nagrał mi kilka akordów na dyktafon i przysłał je, będąc gdzieś na wakacjach. Od razu poczułem, że to jest to, o co mi chodziło. Dzięki temu powstała jedna z fajniejszych rzeczy na mój album. Owszem, wyraźnie słychać, że „Daj mi żyć” jest kompozycją Janka, ale nie można tego na siłę zmieniać, bo wtedy przestaje to działać. Dlatego próba przearanżowania tego numeru skończyła się zupełnym niepowodzeniem. Tym bardziej, że nagrał w tym utworze swoją charakterystyczną solówkę. To mój trzeci singiel i jednocześnie trzeci teledysk.
Zdarzyło się tak, że jakieś kompozycje, które nagraliście, nie pojawiły się na płycie?
Powstało więcej kompozycji. Dokonywałem selekcji, bo chciałem, żeby ta płyta w pełni spełniała moje oczekiwania. Mam kilka pomysłów, które odłożyłem na później. Pewnym jest, że żaden z tych dziesięciu utworów nie znalazł się na płycie z przypadku. Myślałem o niej pod kątem setlisty koncertowej. Chcę wyjść z tymi piosenkami do ludzi i zagrać ją od początku do końca w całości. Nawet zachowując kolejność z płyty, która także nie była przypadkowa. Sprawdzę to po nowym roku ruszając w trasę koncertową.
A co jeszcze będzie można usłyszeć na koncertach poza nowym repertuarem?
Tego jeszcze do końca nie wiem. Być może odkurzę jakieś utwory mniej popularne, które nigdy nie były w koncertowym repertuarze Braci. Może nawet sięgnę do pierwszej płyty „Fobrock”. Nagrałem przecież bardzo dużo piosenek, które warto odświeżyć.
Koncerty zapowiadają się przede wszystkim wciąż rockowo, bo są kompozycje jak „Trujący bluszcz”, które nawiązują do Twoich gitarowych korzeni.
Do utworu słowa napisał pochodzący ze Szczecina lider zespołu Chorzy – Olek Różanek. Postać bardzo ciekawa i współpraca z nim była zupełnie spontaniczna. I pomimo, że Olek pisze raczej teksty podszyte pastiszem, to tutaj podszedł do tematu całkowicie poważnie, dzięki temu powstała ta piosenka.
Czy są na Twoje solowej płycie takie piosenki, które są dla Ciebie bardziej osobiste?
Jest na tej płycie utwór, który poświęciłem mojemu synowi. „Takich jak my nie znał świat” to faktycznie dla mnie wyjątkowy numer. To jest taka opowieść pokazująca relację syn-ojciec. Mój syn ma 8 lat, jest zapalonym piłkarzem i póki co, nie interesuje go muzyka, chociaż ma bardzo dobry słuch. Starałem się jak najwięcej zawrzeć w tej kompozycji emocji i przemyśleń. Kiedy puściłem mu ten utwór, powiedział: tato, to jest fajny kawałek, ale następnym razem zaśpiewaj o tym, że dobrze gram w piłkę (śmiech). Jego ulubionym utworem jest za to „Nowy ja”.
Potrafisz z dystansem spojrzeć już na płytę „40”?
Z dystansem do tej płyty możemy porozmawiać za kilka lat. Nie potrafię odbierać jej na chłodno. W ogóle nie potrafię spojrzeć na własną twórczość z boku, tym bardziej, że nie słucham swoich piosenek. Czasem wracam i słucham kompozycji, których nie graliśmy nigdy na koncertach. Czas pokaże, czy to co już powstało jest odporne na próbę czasu i wtedy będzie można wrócić do tych piosenek zachowując dystans.
A co musiałoby się wydarzyć z tą płytą, żebyś uznał to za sukces?
Dla mnie największym i niepodważalnym sukcesem jest to, że ta płyta po prostu się ukazała. Dumny jestem z jej wydania. Co się z nią dalej wydarzy, to czas pokaże. Kolejnym fantastycznym etapem będą koncerty, na których zaprezentuję ten materiał.
Muzyka zespołu Bracia też wciąż znajduje swoje zapotrzebowanie, o czym świadczy niedostępność niektórych płyt m.in. debiutanckiej płyty „Fobrock”. Planujecie w związku z tym jakieś reedycje wcześniejszych albumów?
Na pewno chciałbym, że ukazała się ponownie pierwsza płyta Braci „Fobrock”. Ona wyszła według określonego nakładu i nigdy nie było kolejnych dodruków poza dwupłytową reedycją. Dlatego chciałbym, żeby wreszcie znów była dostępna, bo fani pytają o ten album. Póki co jednak skupiam się na solowej działalności, bo „40” to moja pełna, teraźniejsza, a więc najbardziej aktualna wypowiedź artystyczna.
Rozmawiał Łukasz Dębowski
Piękny wywiad.Nie kreuje się na gwiazdę,skromny i prawdziwy cały Piotr.
🙂