Sarius – „Pierwszy dzień po końcu świata” [RECENZJA]

Nasz ocena

„Pierwszy dzień po końcu świata” jest szóstym albumem w dorobku Mariusza Sariusa Gollinga. Wydawnictwo swoją premierę miało 30 sierpnia 2019, zajmując, po pierwszym tygodniu, najwyższe miejsce na liście sprzedaży płyt w Polsce.

Recenzja płyty „Pierwszy dzień po końcu świata” – Sarius (Antyhipe, 2019)

Sarius zaskoczył swoich słuchaczy nowym wydawnictwem. O ile trzy pierwsze single są podobnie stylistycznie do zeszłych dokonań rapera – włącznie z utworem „Sam” – tak reszta to zupełnie odmienna stylistyka. Według przewidywań powstał zróżnicowany album pod względem brzmienia.

Dodanie gitary, która w wielu trackach buduje klimat, próby śpiewu czy etniczne głosy, to tylko nieliczne elementy, które nadają wyjątkowości tej płycie.

Aż przypomina się singiel Małpy „Nie wiem co będzie jutro” z gościnnym udziałem Mariusza, a także reszta jego „Bluru” i w głowie budzi się myśl „Czy kontakt z Małkiewiczem miał wpływ na całokształt płyty Sariusa?”. Oboje wyszli poza ramy stricte rapowe. Pokazali tym dojrzałość artystyczną, rozwój, wyrażanie własnego ja oraz pasję do muzyki, a nie plików pieniędzy.

Częstochowski raper na swojej płycie skupia się na zachowaniach ludzkich, byciu przy nas, kiedy mamy wyższy status społeczny czy pieniądze. Podczas gorszych chwil, upadków „przyjaciele” odchodzą, albo moralizują nas za to, że zboczyliśmy z dobrej drogi, albo przestaliśmy się zachowywać tak, jakby oni tego oczekiwali.

Na uwagę zasługuje fakt, iż na płycie nie uświadczymy żadnych gościnnych zwrotek. Nadaje to poniekąd spójności przekazu, intymności, serwując nam jedynie myśli Sariusa. W usłyszanych słowach czuć samotność i zawody na osobach, które go otaczały.

Newschoolowe bity w większości zostały wyparte przez delikatne kompozycje, które łączą się w jedność z wokalem, klimatyczne, pozwalające skupić się na tym, co chce nam Sarius przekazać. Swoją historię. Duża w tym zasługa głównego producenta Gibbsa, który wyprodukował także poprzednie dwa albumy Mariusza, wraz z EPką „czaseM EP”.  Za numer „Nie widać po mnie” odpowiada z kolei duet producencki HVZX, na który warto poświęcić trochę uwagi podczas odsłuchu.

Płytę można podzielić na dwie części. Nazwijmy je umownie: przed „końcem świata” i po nim. Pierwsza część, czyli trzy pierwsze utwory to komentarz do ludzi niebędącymi fair względem niego czy po prostu zazdroszczące osiągnięć w niezdrowy sposób. To trzy solidne bangery, które udowadniają, że raper posiada umiejętności i jest w formie. Swoisty „pstryczek” w stronę osób, które po odsłuchu płyty powiedzą „Sarius się skończył”.

Od „Pokoju” zaczyna się opowieść o uczuciach i przemyśleniach, które szargają raperem. Toteż kompozycje stają się wolniejsze, bez przepychu, tworzące jedynie tło dla przekazu Sariusa.

„Ciemność”, którą rozpoczyna dźwięk azjatyckiego instrumentu, prawdopodobnie shamisen opowiada o samotności wśród społeczeństwa, zagubienia w towarzystwie, które jest tylko po to, aby ubarwić smutną i ciężką rzeczywistość.

Wcześniej wspomniane „etniczne głosy” przypominające kulturę indiańską, łączą się w spójną całość z „Cichym Śpiewem”. Zabieg ten słychać podczas całego utworu, działa pobudzająco na wyobraźnię. Utwór kończą słowa o „śpiewie przodków”, wraz z uwypukleniem głosów, które słychać w tle przez cały utwór. Zabieg ten zachęca do przesłuchania kolejny raz, w ciemności, z zamkniętymi oczami, aby poczuć ten mistyczny klimat i wsłuchać się w słowa Sariusa.

Album zamyka „Wampir”, czyli taneczny utwór, działający niczym wybudzenie z transu, w którym Sarius przyrównuje się do wampira, nieznający blasku słońca (który można interpretować jako dobre dni), bez uczuć, ani negatywnych, ani pozytywnych.

Godnym polecenia jest również bonusowy utwór „Zalatani”, mówiący słuchaczowi, iże może być kim chce, to zależy tylko od niego. Otoczenie i tak jest zbyt „zalatane”, aby nam pomóc, więc czemu przejmować się ich zdaniem w drodze do naszego spełnienia. Także tutaj doświadczymy gitar w połączeniu z rapowymi zagrywkami, które jednak o dziwo, pasują do siebie wyśmienicie.

„Pierwszy dzień po końcu świata” nie jest typowym albumem rapowym. Potraktować go można, jako kamień milowy w życiu Sariusa, wykazania dojrzałości, przez odwagę w tworzeniu muzyki w zgodzie z sobą i pokazaniu jej szerokiej publice. Nie wszyscy słuchacze mogą zaakceptować taki stan rzeczy, ale w końcu część ludzi odchodzi z naszego życia, a nowi się pojawiają. Może nie będzie się tej płyty słuchać w każdej możliwej okazji na co dzień, ale właśnie w gorszych chwilach, kiedy słowa bliskich nie potrafią nam pomóc i potrzebujemy wsparcia w muzyce, lub po prostu wyciszenia w czymś, czego nie usłyszymy na co dzień w radiu.

Adrian Kaczmarek

 

Lista utworów:

  1. Pierwszy Dzień Po Końcu Świata (prod. Gibbs)
  2. Bentley (prod. Gibbs)
  3. Młody Weles (prod. Gibbs)
  4. Pokój (prod. Gibbs)
  5. Nie Widać Po Mnie (prod. HVZX)
  6. Sam (prod. Gibbs)
  7. Cichy Śpiew (prod. Gibbs)
  8. Ciemność (prod. Gibbs)
  9. Na Zawsze (prod. Gibbs)
  10. Trumna (prod. Gibbs)
  11. Wampir (prod. Gibbs)

 

 

Leave a Reply